Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dalszy ciąg procesu zabójców "Kolczyka". Oskarżeni przez 12 lat żyli z napadów i zabijania

Fot. Marcin Bielecki
Przemysław K. (z lewej) ma kategorię "N", czyli status niebezpiecznego więźnia. Policjanci skuwają mu łańcuchem nie tylko ręce, ale i nogi. Henryk J. pierwszy raz trafił do więzienia, nim skończył dwadzieścia lat. Tam poznał Przemysława K. Umówili się, że gdy wyjdą z więzienia będą rabować wspólnie.
Przemysław K. (z lewej) ma kategorię "N", czyli status niebezpiecznego więźnia. Policjanci skuwają mu łańcuchem nie tylko ręce, ale i nogi. Henryk J. pierwszy raz trafił do więzienia, nim skończył dwadzieścia lat. Tam poznał Przemysława K. Umówili się, że gdy wyjdą z więzienia będą rabować wspólnie. Fot. Marcin Bielecki
Dziś kolejny dzień procesu grupy gangsterów, którzy na koncie mają mają dwa brutalne zabójstwa i ponad sto innych przestępstw. Sąd będzie kontynuował przesłuchanie oskarżonych. Być może zeznawać zaczną pierwsi świadkowie. Ze względu na liczbę zarzutów, proces może potrwać bardzo długo.

Według prokuratury, oskarżeni z zabijania i napadów zrobili sobie stałe źródło dochodów. Działali dwanaście lat w różnych miastach Zachodniopomorskiego. Choć nie byli typowym gangiem (z ustaloną hierarchią, żołnierzami), to ich brutalność przewyższała dokonania nawet bardziej zorganizowanych grup.

Na ławie oskarżonych siedzi pięć osób. Główne role grało dwóch: 34-letni Przemysław K. oraz 36-letni Henryk J. Według prokuratury, to oni jedenaście lat temu zabili znanego mieszkańca Dziwnowa, Lesława F., ps. "Kolczyk". To kontrowersyjny biznesmen, o którego bogactwie krążyły legendy.

Przemysław K. ma też na koncie zabójstwo ochroniarza w Świnoujściu, w sierpniu 2005 r. Henryk J. miał mu pomagać w przygotowaniu tego skoku i kradzieży pieniędzy z agencji ochrony. Wtedy byli kumplami. Teraz nie mogą na siebie patrzeć. Henryk J. oskarża dawnego kumpla o inne zabójstwa. Dowodów jednak brak. Chodzi m.in. o zabójstwo mężczyzny w Gryficach.

Oskarżeni działali brutalnie. "Kolczyka" pobili i założyli mu pętlę na szyi, która zaciskała się z każdym jego ruchem. Pobitego i zakneblowanego mężczyznę włożyli do skrzyni tapczanu. Udusił się. Zabrali mu sygnety z brylantami i zegarek "Rolex".

Ofiara prowadziła ośrodek wczasowy. Oskarżeni podejrzewali, że jest bardzo bogaty. Wzięli mu klucze od mieszkania w Szczecinie, licząc, że tam znajdą więcej kosztowności. Ale do włamania nie doszło.

Do napadu na agencję ochrony w Świnoujściu użyli tarana własnej roboty. Opis ran 53-letniego ochroniarza zajmuje pół strony maszynopisu w aktach sprawy. Zabrali ponad 500 tys. zł utargu z sejfu agencji. Do obu napadów przygotowywali się kilka miesięcy.

Na koncie mają też kradzieże ze sklepów, stacji benzynowych, pobicia. Wpadli dwa lata temu podczas napadu na jubilera w Policach. Poszli na współpracę z prokuraturą, bo liczą na łagodniejszy wyrok. Przyznali się do większości zarzutów. Pogrążają ich też ślady DNA znalezione na miejscu obu zbrodni. Głównym oskarżonym grozi dożywocie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński