Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ostatnie godziny Snajpera

Mariusz Parkitny, agtar
To ostatnia kryjówka Stanisława Antczaka. Stary bunkier w Puszczy Bukowej. Wbrew obawom Snajper nie zaminował wejścia. - Było takie ryzyko. Dlatego podczas obławy mieliśmy ze sobą pirotechników - przyznaje insp. Tadusz Pawlaczyk.
To ostatnia kryjówka Stanisława Antczaka. Stary bunkier w Puszczy Bukowej. Wbrew obawom Snajper nie zaminował wejścia. - Było takie ryzyko. Dlatego podczas obławy mieliśmy ze sobą pirotechników - przyznaje insp. Tadusz Pawlaczyk. Policja
Stanisław Antczak dotrzymał przysięgi którą złożył dwanaście lat temu. Wolał się zastrzelić niż wrócić do więzienia.

Oto rekonstrukcja ostatnich kilkudziesięciu godzin bandyty, którego media na wyrost ochrzciły Snajperem.

Antczak popełnił samobójstwo w czwartek wieczorem. Nie miał szans uciec z obławy, którą zastawili policjanci. Przed śmiercią jeszcze do nich strzelał. Na szczęście chybił. Celny był jeden strzał. Ostatni pocisk, który pozostał w magazynku, rozerwał mu skroń.

Wspólnik do celi

Przełomowa data żmudnego śledztwa, to 26 stycznia. Wtedy do aresztu trafia niepozorny mężczyzna. Jak się okazało, to wspólnik Snajpera. Policja ma dowody, że pomagał mu w napadach na mieszkania nie tylko w Szczecinie-Zdrojach. Znali się prawdopodobnie jeszcze przed pierwszym aresztowaniem Antczaka. Później razem siedzieli w więzieniu.

- Mamy podstawy sądzić, że Antczak mógł być sprawcą nawet osiemdziesięciu przestępstw. W części z nich ktoś mu pomagał. Weryfikujemy to - mówi insp. Tadeusz Pawlaczyk, szef zachodniopomorskiej policji.

Zatrzymanie wspólnika spowodowało, że pomagający mu dotychczas kumple zaczęli się wykruszać. Niektórzy nawet skusili się na nagrodę za pomoc w jego ujęciu. Większość informacji okazała się jednak blefem. Policja przyznaje jednak, że krąg towarzyski Snajpera był ogromny. Wcześniej koledzy pomagali mu sprzedawać kradzione fanty, załatwiać jedzenie i odzież. Niektórzy udostępniali mu swoje mieszkania na "mety".

Był moment, że Antczak czuł się bardzo pewnie. Dlatego na zdjęciach widać, jak śmieje się do obiektywu podczas domowej imprezy. W dłoni ma szklaneczkę z ciemnym napojem. Prawdopodobnie whisky. To kumple pomogli mu załatwić rewolwer i laptopa, z którego śledził na bieżąco prasowe doniesienia o sobie. Potem jednak nie mieli skrupułów, aby przekazać fotki policji.

Kilka kryjówek dziennie

Po aresztowaniu wspólnika sytuacja zmieniła się. Antczak zmienia kryjówki, nawet kilka razy dziennie. Gdy prokuratura wysyła za nim list gończy za strzelanie do ludzi, przestaje ufać kumplom. Zaszywa się Puszczy Bukowej, niedaleko ul. Bukszpanowej.

Teren zna dokładnie. Tu się wychował. Dwanaście lat temu mieszkał w leśnym namiocie. Doprowadził sobie nawet prąd. Policjantowi, który go wtedy zatrzymał zapowiedział, że następnym razem tak się zaszyje, że nikt go w puszczy nie znajdzie. Zarzekał się wtedy, że nigdy więcej nie wróci za katki.
- Prawie mu się udało, ale to policjanci okazali się lepsi - dodaje insp. Waldemar Horodko, szef szczecińskiej policji.

Musiał w końcu wyjść

Antczak zdawał sobie sprawę, że podczas dziesięciu lat, które spędził w celi, policyjne metody poszukiwań unowocześniły się. W komendzie wojewódzkiej powstał zespół do spraw poszukiwań celowych z kilkunastoma doskonale wyszkolonymi fachowcami dysponującymi świetnym sprzętem.
- Były takie momenty, że mieliśmy go już "na widelcu". Uciekał nam w ostatniej chwili - dodaje insp. Marek Bronicki, zastępca komendanta wojewódzkiego policji.

Od kilku dni policjanci wiedzieli, że Snajper zaszył się w bunkrach nieopodal ul. Bukszpanowej. Zrobił sobie tam miejsce do spania. Miał nawet czystą bieliznę i buty na zmianę. Zaczęło mu jednak brakować pieniędzy i jedzenia. Większość kontaktów była już spalona, bo policja dotarła do jego kumpli. Pierwszy atak policji miał nastąpić już w środę. Antczak wyszedł wtedy z bunkra. Do obławy nie doszło, bo wokoło było za dużo przechodniów.
- Był bardzo ostrożny. Gdy wychodził z lasu długo się rozglądał, czy nie ma "ogona"- opowiadają policjanci.

Miał tupet. Podobno nawet jeździł na rowerze przebrany za robotnika.
Zasadzka powiodła się w czwartek. Snajpera spłoszyła karetka pogotowia, którą wziął za policyjny radiowóz. Wpadł w panikę, zaczął uciekać. Przyczajeni policjanci musieli zaatakować.

Przy sobie miał woreczek z ponad czterdziestoma nabojami. Wystrzelił cztery. Ostatni był celny.

Sekcja zwłok Antczaka potwierdziła, że strzelił sobie w skroń. Pogrzeb odbędzie się za kilka dni. Nie wiadomo, czy będzie na nim matka Stanisława Antczaka.
Byli kumple Snajpera z celi nie komentowali wczoraj informacji o jego śmierci.

- Cieszę się, że udało się zatrzymać Snajpera. To wyjątkowo kłopotliwy człowiek dla społeczeństwa. Dziś wizytowałem pawilony w goleniowskim zakładzie karnym, ale nie usłyszałem żadnych komentarzy od skazanych. Może dlatego, że to gorący temat, a informacja o samobójstwie Snajpera nie dotarła do wszystkich skazanych - mówi podporucznik Wojciech Kozik, rzecznik prasowy Zakładu Karnego w Goleniowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński