MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Wezwał karetkę do chorego. Potem odebrał telefon od lekarza. "To próba zastraszenia". Pogotowie tłumaczy zachowanie

Mariusz Parkitny
Mariusz Parkitny
- Zadzwonił do mnie lekarz pogotowia i mówił takie rzeczy, że odebrałem to jako próba zastraszenia. A ja tylko chciałem pomoc - mówi wstrząśnięty pan Zygmunt, który wezwał karetkę do chorego przechodnia. - Nie odchodzi się od osoby, do której wzywa się pomoc - odpowiada pogotowie tłumacząc reakcję lekarza.

Zdarzenie jest niecodzienne, a wersje Czytelnika i pogotowia ratunkowego różnią się.

Zacznijmy od początku. 10 czerwca 2022 r. na przystanku ul. Malczewskiego leżał mężczyzna. Jego stan wskazywał, że potrzebuje pomocy. Pan Zygmunt próbował go dobudzić, ale bez efektu. Dlatego zadzwonił pod numer 112.

- Nie mogłem go obudzić, jednak całe szczęście oddychał. Nie czułem od niego alkoholu. Poprosiłem o pomoc pod numerem 112, opisując całą sytuację - usłyszałem, że przyjedzie ambulans - opowiada.

Kiedy kilkanaście minut później przechodził obok miejsca zdarzenia, widział, że ratownikom udało się obudzić mężczyznę, choć ledwo był w stanie utrzymać siedzącą postawę.

ZOBACZ TEŻ:

- Ratownicy pomogli mu zapalić papierosa i po wypaleniu przez poszkodowanego, pomogli wsiąść mu do karetki - dodaje pan Zygmunt.

Według jego relacji, od razu po wejściu załogi ze starszym mężczyzną do karetki, zobaczył, że ktoś do niego dzwoni. Po odebraniu telefonu rozmówca przedstawił się jako lekarz pogotowia.

- Zapytał, czy sprawdziłem, czy zgłoszony mężczyzna żyje - opowiedziałem, że sprawdziłem i oddychał, ponadto próbowałem go obudzić, ale nie udało mi się - relacjonuje rozmowę.

W pewnym momencie lekarz miał go poinformować, że mężczyzna nie żyje, a z wzywającym pomocy prawdopodobnie będzie się kontaktować policja, aby wyjaśnić okoliczności sprawy.

Pan Zygmunt nie ukrywał zaskoczenia, bo - jak twierdzi- chwilę wcześniej widział jak pacjent wchodzi do karetki.

- Zaskoczony zapytałem się, jak to możliwe, jeśli przed chwilą widziałem, jak wzięto go do karetki - w reakcji na moje pytanie, rozmówca od razu rozłączył się bez słowa. Oczywiste jest, że mężczyzna żył - dodaje.

ZOBACZ TEŻ:

Reakcję lekarza uznał za zastraszanie. Zwraca uwagę, że takie telefony i straszenie policją mogą wystraszyć tych, którzy chcą pomagać innym.

- Odbieram, że próbowano mnie zastraszyć, straumatyzować kłamstwem na temat rzekomej śmierci mężczyzny. Jest to o tyle obrzydliwe, że kłamstwo dotyczyło tak tragicznego tematu jak zgon człowieka. Po co w mediach prowadzone są kampanie, żeby nie przechodzić obojętnie obok osób leżących, bo niekoniecznie są to osoby po prostu nietrzeźwe, tylko może być to np. atak cukrzycy, udar, atak serca, jeśli potem tacy zgłaszający są zastraszani? Wniosek z tego jest taki, że najlepiej udawać, że się nie widzi, bo inaczej naraża się na nieprzyjemności ze strony osób, które powinny nam pomóc! A to, że ktoś umrze, to szczegół... Mnie takie działania nie zniechęcą do udzielania pomocy osobom potrzebującym, ale ile jest osób, które przez takie straszenie przejdzie następnym razem obojętnie? Takie szokujące telefony mogą się skończyć śmiercią człowieka, którego przechodnie zignorują, bo nie będą chcieli mieć tego typu problemów - mówi.

Pogotowie: nie można odchodzić od pacjenta

Pogotowie ratunkowe potwierdza, że przyjechało do pacjenta wezwanego na podstawie numeru 112.

- Wzywający zażądał przyjazdu karetki, podkreślając, że nie będzie na nią czekał ponieważ uważa, że nie ma takiego obowiązku. Na miejsce zadysponowano specjalistyczny zespół ratownictwa medycznego. Przybyli na miejsce ratownicy medyczni i lekarz sprawdzili stan pacjenta. Mężczyzna był pod wpływem alkoholu, został zabezpieczony i przetransportowany do szpitala - wyjaśnia Paulina Heigel z pogotowia ratunkowego w Szczecinie.

Zwraca uwagę, że osoba wzywająca pomocy do pacjenta powinna przy nim zostać do czasu przyjazdu karetki, a w niektórych wypadkach rozpocząć pierwszą pomoc.

- Wielokrotnie podkreślamy, że osoba wzywająca pomocy powinna pozostać przy poszkodowanym do czasu przyjazdu na miejsce zespołu ratownictwa medycznego. Jest to szczególnie ważne, kiedy wzywamy pomoc do osoby nieprzytomnej, u której może dojść do nagłego zatrzymania krążenia. Wówczas świadek zdarzenia jest osobą, która powinna rozpocząć natychmiast uciskanie klatki piersiowej – jeśli tego nie zrobi, osoba poszkodowana najprawdopodobniej umrze. Niestety notorycznie zdarzają się przypadki, że osoby wzywające pomocy nie podchodzą nawet do poszkodowanego, nie sprawdzają jego stanu zdrowia, a jedynie wzywają zespół ratownictwa medycznego. Informują np. że widzą z okna kogoś leżącego na przystanku, albo zauważyli kogoś leżącego przy drodze, kiedy przejeżdżali samochodem, ale się nie zatrzymali i nie chcą podejść do takiej osoby. Takie zachowanie jest nieodpowiedzialne. Może się bowiem okazać, że takiej osobie trzeba będzie natychmiast pomóc (np. jeśli doszło u niej do nagłego zatrzymania krążenia) lub wręcz odwrotnie – osoba leżąca nie będzie wymagała pomocy pogotowia, a przez wezwanie na miejsce zespołu ratownictwa medycznego, nie będzie on w tym czasie w stanie pomóc innemu pacjentowi, który naprawdę będzie tej pomocy potrzebował - tłumaczy Paulina Heigel.

Z ustaleń pogotowia wynika, że lekarz kilkukrotnie bezskutecznie próbował skontaktować się z osobą wzywającą pomocy, aż w końcu się zirytował. Zdaniem pogotowia, lekarz chciał zwrócić uwagę wzywającemu pomocy, że nie wolno zostawiać pacjenta do czasu przyjazdu pogotowia.

- Osoba ta dopiero po kilku próbach odebrała telefon. Zachowanie osoby wzywającej – tj. nieobecność na miejscu wezwania, brak współpracy i chęci monitorowania stanu pacjenta do czasu przyjazdu pogotowia, mogło zirytować lekarza, który podczas rozmowy chciał dać do zrozumienia, że przez takie zachowanie pacjent pacjent mógł umrzeć - wyjaśnia Paulina Heigel.

ZOBACZ TEŻ:

Wojewódzka Stacji Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie w budow...

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński