Taksówkarze z Mielna szykują protest. To przez meleksy [wideo]

- Nie żądamy ich likwidacji i przegonienia z ulic. Ale niech działają zgodnie z prawem. Czy to jest zdrowa konkurencja, skoro nie muszą być zarejestrowani, nie mają ubezpieczenia, badań lekarskich, badań psychologicznych, kasy, taksometru, nie wydają paragonów? Po prostu nie muszą nic. Tylko jeżdżą i wożą wczasowiczów. Też tak chcemy. Też obniżymy ceny do minimum. Ale w takim razie zwolnijcie nas z zusu, podatków, ubezpieczeń, opłat za licencje i taksometrów - denerwują się Janusz Linowiecki, Marcin Jaworski i pozostali taksówkarze z nadmorskiego Mielna, z którymi spotykamy się na postoju taksówek w tej miejscowości.

A chodzi o tzw. meleksy, wieloosobowe pojazdy elektryczne, które wręcz zalały miejscowości wczasowe na całym Wybrzeżu. Trzeba przyznać, wczasowicze je sobie chwalą, bo w tani i prosty sposób dowiozą ich wszędzie tam, gdzie chcą. Gorzej z firmami transportowymi i przede wszystkim taksówkarzami, którzy muszą się teraz zderzyć z taką konkurencją.

- Trzeba jednak zaznaczyć, konkurencją niesprawiedliwą, nie fair - podkreślają nasi rozmówcy. - Piszemy, apelujemy wszędzie już od dwóch lat w tej sprawie. Bo to jest niezdrowa konkurencja, szara strefa i po prostu wielka niesprawiedliwość - mówi Janusz Linowiecki. - Zatrzymują się wszędzie, gdzie się tylko da, jeżdżą po ścieżkach rowerowych, ulicą, chodnikami, skręcają pod zakazy ruchu, zakazy skrętu, parkują wręcz na zakazach. Powiedzmy sobie szczerze, oni nawet nie powinni zatrzymywać się na przystankach. Ale to robią. Co, jeśli dojdzie do wypadku? Kto za to odpowie, skoro nie ma rejestracji i ubezpieczenia OC? Co zrobi pasażer, któremu coś się stanie? Do kogo pójdzie po odszkodowanie, pomoc? - pytają.

- Przepis mówi przecież wyraźnie, że są to pojazdy wolnobieżne, mogące jechać 25 km na godz., które mogą poruszać się tylko po wyznaczonej trasie z punktu A do punktu B. Ale nad morzem one jeżdżą tak jak taksówki. I nam taksówkarzom, mieszkańcom gminy, którzy również utrzymują się przede wszystkim z sezonu letniego, zabierają możliwość zarobku. A w tym trudnym sezonie, gdzie ludzi jest o połowę mniej niż zawsze, to naprawdę bardzo bolesne - mówią taksówkarze.

Właściciele meleksów zapewniają jednak, że ich auta są nowe, więc bezpieczne, mają ubezpieczenie i na pewno jeżdżą nie szybciej niż 25 km na godz. O konflikcie z taksówkarzami rozmawiać jednak nie chcą.

Policja zna problem

- Przeprowadzaliśmy kontrole tych pojazdów wielokrotnie, także na wezwania mieszkańców - mówi nadkom. Monika Kosiec z Komendy Miejskiej Policji w Koszalinie, której podlega komisariat w Mielnie. Podobnie Inspekcja Transportu Drogowego, która już w minione wakacje wzięła pod lupę meleksy.

- Te pojazdy są zarejestrowane jako działalność wczasowa - kolejka turystyczna, nie ma więc dla nich specjalnych przepisów. Mogą się poruszać po drogach publicznych, mogą nimi kierować osoby z prawem jazdy kategorii B, pojazdy muszą być jednak sprawne technicznie - mówili rok temu inspektorzy.

Służby przeprowadziły szczegółowe kontrole meleksów, nie tylko w Mielnie. Kilka nieprawidłowości zostało stwierdzonych, ale nie były one na tyle poważne, by zabronić dalszej jazdy. Skontrolowane pojazdy miały ubezpieczenie i badania techniczne. Mandaty zostały wypisane tylko za przewożenie zbyt dużej liczby pasażerów, nieprawidłowe oznakowanie pojazdu albo niestosowanie się do zakazu wjazdu lub zatrzymywania się.

- Ręce opadają. Szykujemy protest. Zablokujemy drogi, jeśli nie będziemy mieli wyjścia. Bo co mamy innego zrobić? Poddać się? A może posłuchać się urzędników i też kupić meleksy? - kręcą głowami taksówkarze.