Od kilku tygodni tylną szybę tramwajów zasłania wielka nalepa z hasłem "Zjeżdżaj z torów będzie bezpieczniej i punktualniej". To część kampanii, którą spółka Tramwaje Szczecińskie chce przestrzegać kierowców i motocyklistów, aby zachowali odstęp jadąc torowiskiem. Hasło wywołuje kontrowersje, bo według niektórych słowo zjeżdżaj użyte jest w negatywnym, obraźliwym znaczeniu.
- Chcielibyśmy przeprosić osoby, które mogły poczuć się urażone formą komunikatu zawartego w treści nalepy. Zapewniamy, że nie było niczyją intencją obrażanie kogokolwiek - mówi Małgorzata Dworzyńska z Tramwajów Szczecińskich.
Spółka nie zamierza jednak zrezygnować z dwuznacznego hasła. Sprawa okazała się na tyle kontrowersyjna, że zainteresowały się nią władze miasta. Interpelację złożyła radna Marzena Kopacka. Jej zdaniem język użyty w haśle jest nie do przyjęcia.
- Reklama wydała mi się co najmniej dziwna. Każda akcja nakierowana na poprawę bezpieczeństwa jest słuszna, ale język tej kampanii jest nie do przyjęcia. Co to znaczy "zjeżdżaj" ? Czy naprawdę w bogatym słowniku języka polskiego nie można było wymyślić bardziej uprzejmego i przyjaźniejszego słowa, jak choćby "zjedź"? Jeśli w kampanii tej chodziło o przypomnienie kierowcom o kulturze, to użycie takiej nomenklatury odnosi wręcz przeciwny skutek. Nie ma to związku bowiem z uprzejmym apelem, a raczej z niegrzeczną odzywką, nacechowane jest agresją i lekceważeniem. Nie rozumiem także sensu umieszczania naklejki na tylnej szybie tramwaju. Czy ma to na celu przegnanie kierowców samochodów stojących za tramwajem, czy ich obrażenie, czy co konkretnie - pyta radna.
Jej zdaniem niekulturalnych uczestników ruchu można spotkać zarówno za kierownica auta jak i pulpitem tramwajów. Dlatego proponuję, aby wszyscy przypomnieli sobie o dobrym wychowaniu zamiast pouczać w tak niegrzeczny sposób innych użytkowników dróg.
Sprawą zainteresował się też Beniamin Chochulski, wiceprezydent Szczecina. Poprosił spółkę o wyjaśnienia. Tramwaje Szczecińskie zapewniają, że akcja spotkała się z aprobatą kierowców, a trzeba było użyć mocniejszych słów, bo łagodniejsze formy wypowiedzi często nie trafiają do adresatów.
- Reklama społeczna używa treści, które dla odbiorcy mogą być nawet oburzające i niezgodne z jego przekonaniami. Takie informacje dla odniesienia zamierzonego skutku, mają też różne zabarwienie emocjonalne od wzbudzenia zainteresowania do poczucia zagrożenia - dodaje Małgorzata Dworzyńska.
Innego zdania jest Arkadiusz Sówka, dyrektor strategiczny z agencji reklamowej Anny Turkiewicz. Według niego skutek akcji może być odwrotny do zamierzonego.
- Chodziło u uzyskanie dwuznaczności, która wzmocni przekaz komunikatu. To się akurat udało. Kłopot w tym, że celem komunikacji jest nie tylko zwrócenie na siebie uwagi. Liczy się także perswazyjność - przekonanie odbiorców i wywołanie pożądanej reakcji. Niestety hasło, wyrażone w formie, którą można odczytać jak niezbyt grzeczne żądanie, ustawiło komunikację na poziomie konfrontacji. Tymczasem ludzka psychika skonstruowana jest w taki sposób, że atak rodzi automatyczne reakcje obronne.
Dlatego niezbyt elegancka dwuznaczność hasła wywołuje sprzeciw i odrzucenie (skądinąd słusznej przecież) treści. Co więcej, przekaz pogłębia i utrwala i tak już dość powszechną opinię o nieżyczliwości motorniczych - zauważa.
Według niego lepszym rozwiązaniem byłoby zastosowanie, starej sprawdzonej zasady: o przychylność lepiej poprosić, niż jej żądać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?