Lekarzowi karetki pogotowia, który udzielał poszkodowanemu pomocy prokuratura zarzuca, że podczas interwencji przy ulicy Nałkowskiej 18 czerwca 2011 r. kopnął Michaela J. w głowę.
- Podejrzany nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył obszerne wyjaśnienia - informuje prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.
Jak wykazała sekcja zwłok, nie miało to jednak wpływu na śmierć Michaela. Do tej pory nie wiadomo, dlaczego mężczyzna zginął. Prawdopodobne jest, że wbrew początkowym hipotezom nie został pobity, a obrażenia na jego ciele były wynikiem upadku po tym, jak stracił świadomość.
Prokuratura oskarżyła dwóch policjantów - Artura P. oraz Tomasza N. - o to, że 18 czerwca 2011 r. nie dopełnili obowiązków służbowych i nie zareagowali kiedy lekarz uderzył Michaela.
- Ujawniając podczas interwencji fakt popełnienia przestępstwa na szkodę Michaela J. nie podjęli działań, do których byli zobowiązani - tłumaczy prok. Małgorzata Wojciechowicz. - W szczególności nie poinformowali o zaistniałym zdarzeniu dyżurnego policji.
Uniemożliwiło to rozpoczęcie procedury niezbędnej dla zabezpieczenia śladów na miejscu przestępstwa, w efekcie nie można było wszcząć postępowanie karne. Natomiast po zakończeniu interwencji w raporcie nie zawarli informacji o popełnieniu przestępstwa na szkodę pokrzywdzonego.
- Działali na szkodę interesu publicznego i prywatnego, tj. czyn z art. 231 § 1 kk - dodaje prok. Małgorzata Wojciechowicz - Podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów i skorzystali z prawa do odmowy składania wyjaśnień.
Jak do tego doszło
Tragedia wydarzyła się w czerwcu 2011 roku przy garażach przy ul. Nałkowskiej w Szczecinie.
Wiadomo, że Michael wieczór spędzał ze znajomymi w pubie. Był na urodzinach jednego z kolegów. W międzyczasie postanowił wrócić z oddalonego o kilkaset metrów pubu do hotelu, w którym był zakwaterowany.
Wybrał skrót, który prowadził przez garaże. Tam krótko po godzinie 2:30 według pierwszych hipotez miał zostać napadnięty. Efekty sekcji zwłok podważają jednak tę teorię. Prawdopodobnie Michael zasłabł i upadł na ziemię, stąd obrażenia na jego ciele.
Jedna z zaniepokojonych leżącym mężczyzną mieszkanek okolicznego wieżowca wezwała pogotowie oraz policję.
Po interwencji obu służb Duńczyk oprzytomniał i stał na nogach. W organizmie miał blisko 2,6 promila alkoholu. Później nieprzytomny trafił jednak do szpitala. Po dziesięciu dniach zmarł.
Wciąż nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny.
Czytaj e-wydanie »Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?