MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura: Lekarz kopnął Michaela podczas interwencji. Są zarzuty

mk
Andrzej Szkocki
Według prokuratury lekarz podczas interwencji kopnął Michaela. Nie miało to jednak wpływu na śmierć mężczyzny. Zarzuty usłyszeli również interweniujący policjanci.

Lekarzowi karetki pogotowia, który udzielał poszkodowanemu pomocy prokuratura zarzuca, że podczas interwencji przy ulicy Nałkowskiej 18 czerwca 2011 r. kopnął Michaela J. w głowę.

- Podejrzany nie przyznał się do zarzucanego mu czynu i złożył obszerne wyjaśnienia - informuje prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Jak wykazała sekcja zwłok, nie miało to jednak wpływu na śmierć Michaela. Do tej pory nie wiadomo, dlaczego mężczyzna zginął. Prawdopodobne jest, że wbrew początkowym hipotezom nie został pobity, a obrażenia na jego ciele były wynikiem upadku po tym, jak stracił świadomość.

Prokuratura oskarżyła dwóch policjantów - Artura P. oraz Tomasza N. - o to, że 18 czerwca 2011 r. nie dopełnili obowiązków służbowych i nie zareagowali kiedy lekarz uderzył Michaela.

- Ujawniając podczas interwencji fakt popełnienia przestępstwa na szkodę Michaela J. nie podjęli działań, do których byli zobowiązani - tłumaczy prok. Małgorzata Wojciechowicz. - W szczególności nie poinformowali o zaistniałym zdarzeniu dyżurnego policji.

Uniemożliwiło to rozpoczęcie procedury niezbędnej dla zabezpieczenia śladów na miejscu przestępstwa, w efekcie nie można było wszcząć postępowanie karne. Natomiast po zakończeniu interwencji w raporcie nie zawarli informacji o popełnieniu przestępstwa na szkodę pokrzywdzonego.

- Działali na szkodę interesu publicznego i prywatnego, tj. czyn z art. 231 § 1 kk - dodaje prok. Małgorzata Wojciechowicz - Podejrzani nie przyznali się do popełnienia zarzucanych im czynów i skorzystali z prawa do odmowy składania wyjaśnień.

Jak do tego doszło

Tragedia wydarzyła się w czerwcu 2011 roku przy garażach przy ul. Nałkowskiej w Szczecinie.

Wiadomo, że Michael wieczór spędzał ze znajomymi w pubie. Był na urodzinach jednego z kolegów. W międzyczasie postanowił wrócić z oddalonego o kilkaset metrów pubu do hotelu, w którym był zakwaterowany.

Wybrał skrót, który prowadził przez garaże. Tam krótko po godzinie 2:30 według pierwszych hipotez miał zostać napadnięty. Efekty sekcji zwłok podważają jednak tę teorię. Prawdopodobnie Michael zasłabł i upadł na ziemię, stąd obrażenia na jego ciele.

Jedna z zaniepokojonych leżącym mężczyzną mieszkanek okolicznego wieżowca wezwała pogotowie oraz policję.

Po interwencji obu służb Duńczyk oprzytomniał i stał na nogach. W organizmie miał blisko 2,6 promila alkoholu. Później nieprzytomny trafił jednak do szpitala. Po dziesięciu dniach zmarł.

Wciąż nie wiadomo, co było bezpośrednią przyczyną śmierci mężczyzny.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński