Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkania zawilgocone, grzyb, a z garażu trudno wyjechać

Redakcja
Odkryta przez mieszkańców usterka rury doprowadzającej wodę do budynku. Skutkiem jest - ich zdaniem - zawilgocenie mieszkań i grzyb. Deweloper twierdzi, że to nie jego wina, a podwykonawcy
Odkryta przez mieszkańców usterka rury doprowadzającej wodę do budynku. Skutkiem jest - ich zdaniem - zawilgocenie mieszkań i grzyb. Deweloper twierdzi, że to nie jego wina, a podwykonawcy
Zarządca: Prawdopodobnie nie ma na co czekać, bo deweloper nie reaguje i trzeba oddać sprawę do sądu. Deweloper: Gdy byliśmy zarządcą wszystko hulało. Następca za punkt honoru wziął sobie walkę z nami.

Wspólnota mieszkaniowa przy ul. Hożej 4-4E. Budynki wybudowała firma Steed Developer. Jak twierdzą mieszkańcy, pierwsze usterki pojawiły się już w rok do półtora po oddaniu mieszkań. To głównie „zawężony” wyjazd z garaży i przenikająca do mieszkań wilgoć, czego wynikiem jest grzyb, który pojawił się na ścianach mieszkań.

Zastrzeżeń jest o wiele więcej, ale deweloper ma odmienne zdanie na ich temat niż mieszkańcy, zarząd wspólnoty i zarządca wspólnoty.

- W kwietniu tego roku przejęliśmy wspólnotę w zarządzanie stwierdzając bardzo dużo poważnych usterek - mówi Marta Kisielińska z firmy zarządzającej Nowy Dom. - Powiem szczerze: deweloper nie reaguje, co nas już chyba nie dziwi. Prowadzimy dziewięć wspólnot, których budynki wybudował ten deweloper i mamy już trzy sprawy oddane do sądu.

- Ja zbyt dobrze z nimi nie żyję - przyznaje prezes Steed Developer, Janusz Stelmach, mówiąc o wspólnocie i twierdzi, że podczas jednego z zebrań jeden z mieszkańców rzucił się na niego z pięściami. A na temat firmy zarządzającej: - Oni wzięli sobie za punkt honoru walkę z deweloperem.

Do mieszkań wchodzi grzyb. Mieszkańcy przyczyny upatrują w rozszczelnionej rurze doprowadzającej wodę do budynku. Deweloper nie widzi w tym swojej winy, a w podwykonawcy, który z kolei twierdzi, że wszystko wykonał dobrze.

Kolejną kwestią jest - zdaniem mieszkańców - zaniżona szerokość wyjazdu z garaży podziemnych.

- Nawet prezes Stelmach kiedyś przyjechał swoim bmw i nie mógł wyjechać - mówi Robert Madeła z zarządu wspólnoty. - Szerokość powinna być według przepisów pięć metrów, a jest tylko 2,7 m i słup po środku.

- Nie możemy od dewelopera doprosić się pełnej dokumentacji. Naszym zdaniem wyjazd został zrobiony niezgodnie z nią - dodaje Marta Kisielińska z firmy zarządzającej wspólnotą.

Prezes Stelmach twierdzi jednak, że wszystko jest zgodne z projektem i to nie jego wina.

- Gdyby było niezgodne, to pan myśli, że uzyskalibyśmy zgodę na budowę? - argumentuje prezes.

- Ta sprawa też musi skończyć się w sądzie - opiniuje firma zarządzająca.

Sprawa w sądzie to nie łatwa sprawa i bardzo kosztowna. Można procedurę uprościć robiąc tzw. cesję wierzytelności lokatorów na wspólnotę. Ma ona wówczas prawa do wysuwania roszczeń w stosunku do dewelopera przed sądem. Decyzję muszą podjąć wszyscy, ale deweloper (ma część garaży) zakwestionował to na zebraniu i sprawa cesji upadła. Stąd totalny pat. Mieszkańcy wiele usterek muszą usuwać na własny koszt, nie mogąc doczekać się napraw.

Zobacz także: Targi rolne w Barzkowicach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński