Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kosmiczny porządek rzeczywistości, czyli Meese i Jankowski w Trafostacji Sztuki w Szczecinie

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
Oczekiwania w stosunku do tej wystawy były duże, ale wrażenia, które wystawa po sobie zostawia są znacznie większe. Jeden z najbardziej znanych na świecie współczesnych artystów niemieckich Jonathan Meese i jeden z najbardziej charakterystycznych malarzy średniego pokolenia w Polsce Michał Jankowski otworzyli wspólną wystawę w Trafostacji Sztuki w Szczecinie pod hasłem Freedom to freedom. Jeszcze podczas montażu instalacji udało mi się z nimi spotkać. I cóż, nie było to spotkanie jakiego się spodziewałam. Ale to dobrze, sztuka musi zaskakiwać.

Chaos. To jedna z pierwszych myśli, która pojawiła mi się w głowie po wejściu do sali wystawienniczej. - Chaos, ale uporządkowany przez sztukę - miałam za chwilę usłyszeć od Jonathana. Montaż instalacji jeszcze trwał, ale kształt bokserskiego ringu na środku pomieszczenia był już wyraźny. Otaczający go przekrój elementów był tak duży, że nie dało rady ogarnąć go jednym spojrzeniem. Kocyk w szczeniaczki z propagandowym hasłem, figura dzika w goglach, graffiti, zdjęcia Claudii Schiffer, szkielet i niepokojące obrazy, których montaż pod sufitem właśnie ruszył. - Chcieliśmy uzyskać skumulowany efekt spotkania dwóch artystów - Michał Markiewicz, jeden z kuratorów, znalazł mnie, żeby zacząć rozmowę. - Ani Jonathan (Meese), ani Michał (Jankowski) nie przykładają tu uwagi do jednej pracy, dzielą ją między wszystkie elementy. Nie konkurują w tym ze sobą. Uzupełniają się. Widzimy otwarty dialog, który tworzy instalację. Sztuka jest tu najważniejsza. Artysta raczej jest jej cieniem.

Kosmiczny porządek rzeczywistości, czyli Meese i Jankowski w Trafostacji Sztuki w Szczecinie
Andrzej Golc

- Podoba mi się to zdanie! - Do rozmowy dołączył Jonathan, a razem z nim Michał Jankowski i kuratorka Dagmar Schmengler. Nagle zorientowałam się, że rozmawiamy ze sobą w kilku językach - trochę po polsku, trochę po angielsku i trochę po niemiecku. Ale to nie problem, bo jak stwierdził Jonathan - język sztuki zna każdy, to język przyszłości. Potem płynnie przeszedł do pomysłu, z którego zrodziła się wystawa. I tak dowiedziałam się, że w centrum sali stanął bokserski ring, bo ludzie wciąż wybierają walkę ze sobą. Walkę z niewłaściwych pobudek. A tu mroczna energia przeistacza się w twórczą energię. Równocześnie następuje odrzucenie wszelkich ideologii czy smaków i pożegnanie ze światem dobrze znanym. - Sztuka ma moc przemiany w czystą kartę każdej niewłaściwej ideologii. Potrafi zepchnąć zło w przeszłość - podsumowuje Meese. To jego pierwsza tak duża wystawa w Polsce. Wcześniej kilka z jego prac było częścią grupowej ekspozycji w Poznaniu - ale jak sam artysta stwierdził - to zupełnie co innego. - Myślę, że ta tutaj to jedna z moich najciekawszych wystaw. Połączenie z pracami Michała wyszło super cool.

- Nasze prace są bardzo nieoczywiste i chyba to podoba mi się najbardziej - dodał Michał Jankowski. - Uzupełniamy się, mimo, że prace nie były robione na zamówienie. Po prostu mamy podobne myślenie o sztuce, ale do celów dążymy zupełnie innymi środkami. - Uzupełniacie się na poziomie metabolicznym - zażartował kurator. Trzeba przyznać, że żartów i śmiechu nie brakowało, a ja przypomniałam sobie, jak różne narracje na temat Meese dostępne są w sieci. Kontrowersyjny, obrazoburczy czy skandaliczny to tylko kilka z łatek, które starano mu się doszyć. Jednak ostatecznie to niesamowicie błyskotliwy i otwarty człowiek, przyjacielsko nastawiony do każdego. - Dawniej rzeczywiście towarzyszyły mi pewne kontrowersje - wytłumaczył. - Ale to była sztuka, ja nie jestem moją sztuką. Jestem sobą. Pozatym myślę, że lepiej mieć problemy ze sztuką, niż z rzeczywistością.

Kosmiczny porządek rzeczywistości, czyli Meese i Jankowski w Trafostacji Sztuki w Szczecinie
Andrzej Golc

To proste stwierdzenie szybko przekierowało dyskusję w kierunku artystów, których prace nie zawsze spotykają się ze zrozumieniem. Tak usłyszałam, że sztuka powinna być refleksją nad rzeczywistością, powinna rzucać jej wyzwanie, docierać do jej granic. - Sztuka powinna atakować rzeczywistość - dodał Meese. Po czym ocenił, że obserwując oczekiwania odbiorców sztuki w Niemczech czuje się trochę zawiedziony, ponieważ są skierowane w stronę rozrywki, zabawy, stylu życia. Sam mówi temu - nie dziękuję, bo według niego sztuka musi stawiać pytania, szczególnie te niewygodne i wzywać do myślenia. - Trzeba odróżniać sztukę od dizajnu, który w dużej mierze jest dekoracją. Często dekoracją religijną, polityczną, ideologiczną - mówił. - Moim zdaniem jest też krokiem wstecz. Sztuce nie chodzi o zadowolenie ludzi. Nie taki jest dziś jej cel. Sztuka zawsze jest ostrzeżeniem, pewnym sygnałem.

Podczas rozmowy przeszliśmy z parteru na jeden z balkonów na piętrze, żeby spojrzeć z góry na całość. Wciąż jednak trudno było pozbyć się poczucia pewnego nieładu. - Tak, możliwe, że stworzyliśmy tu chaos, ale sztuka go porządkuje - stwierdził Jonathan. - Moja mama zawsze mówi, że ja jestem od tworzenia chaosu, a ona od porządku (śmiech). Uwielbiam moją mamę. Ma 93 lata i jest absolutnie niesamowitą kobietą, będzie też na wernisażu. (red. I tak, potwierdzam - była.) Ale tu mówimy o kosmicznym uporządkowaniu rzeczywistości, porządku jaki wprowadza natura. Te wszystkie rzeczy układają się same. Natura nie potrzebuje religii, polityki czy ideologii, by funkcjonować. To wynalazek dorosłych ludzi. Dorośli ludzie to też jedyne stworzenia zdolne do zła. Nie ma na świecie złych zwierząt, złych elementów czy złych planet. Nie ma nawet złych dzieci - tylko w horrorach i może na niektórych pracach Michała (śmiech).

Kosmiczny porządek rzeczywistości, czyli Meese i Jankowski w Trafostacji Sztuki w Szczecinie
Andrzej Golc

Wszyscy spojrzeli w stronę realistycznych obrazów Jankowskiego, które jak choćby postacie ludzi bez twarzy, mogą budzić niepokój. Ale co stwierdził Meese, kiedy przygląda się tym pracom zawsze czuje się jakby oglądał horror. To dobrze, bo kocha horrory, ponieważ sam nie ma z nimi nic wspólnego. - Gdyby złożyć prace Michała w jedno można by zaprosić Kubricka czy Hickoka, byliby zachwyceni - dodał z uśmiechem.

W końcu musieliśmy zejść z balkonu, przyszedł czas na próbę podniesienia obrazów do góry. - Będą latające elementy wystawy - stwierdził z entuzjazmem Jonathan. Ten entuzjazm i zachwyt jest mocno zaraźliwy. Wszyscy obecni na sali, prawie wstrzymując oddech, wpatrywali się w unoszące się coraz wyżej obrazy. Trashowa instalacja powoli nabierała ostatecznego kształtu. Obrazy Michała delikatnie huśtały się na metalowych linkach - są trochę za wysoko - szybko stwierdzili kuratorzy. - Musimy to dopasować. I wkrótce to dopasują, ale powoli czas zakończyć nasze spotkanie. Przyglądamy się jeszcze wspólnie puszystym kocykom z nieco groteskowymi wzorami. - Możesz się nimi otulić wychodząc z kąpieli, ale jednocześnie przyglądasz się postaciom na nich i zaczynasz odczuwać niepokój - mówi Jonathan. - To trochę takie killing me softly. Następuje transformacja. Łącząc ją z pewnymi hasłami otrzymujemy zupełnie coś nowego. Tak zresztą jest z całą wystawą. Jest ona jednym wielkim kolażem. Moje prace w połączeniu z pracami Michała są kolażem. Życie jest kolażem, powinniśmy to zaakceptować. A kiedy to zaakceptujemy będziemy szczęśliwi, będziemy wolni.

Tą myślą podsumowaliśmy rozmowę. Od czasu tego spotkania do ekspozycji dołączyło jeszcze kilka prac, a kilka zmieniło swoje położenie. Na jakie? -To trzeba odkryć samemu. A jest na to czas. Wystawa potrwa aż do 24 marca.

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński