Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrapunkt wraca do Szczecina. - Chcieliśmy, aby spektakle zapraszały do odkrywania świata

Agata Maksymiuk
Agata Maksymiuk
- Prace, które zaprosiliśmy, są pracami pisanymi z dystansu, troski i zabawy. Chcieliśmy, aby spektakle zapraszały do odkrywania świata, by były tak wciągające w warstwie dramaturgicznej i estetycznej, aby temat po prostu się oglądał - wyjaśnia nam Agata Kołacz, członkini zespołu programowego 57. Kontrapunktu, z którą rozmawiamy na chwilę przed rozpoczęciem festiwalu.

Kontrapunkt wraca do Szczecina po dwóch latach. System rocznej przerwy rzeczywiście przydaje się w organizacji?

- Może zacznę od tego, że praca nad festiwalem to ogromna praca nad kalendarzem i kompozycją. Przez kompozycję mam na myśli odpowiednie zestawienie ze sobą sztuk oraz wydarzeń. Podejmowane tematy powinny prowadzić ze sobą dialog, uzupełniać się lub - nomen omen: stawać w kontrapunkcie. Sezon czy rok kalendarzowy nie zawsze dają gwarancję ułożenia tego kalejdoskopu. Dlatego myślę, że ustanowienie trybu biennale było dobrym i odważnym pomysłem. Mam do Szczecina wielki szacunek za to. Taka decyzja świadczy o tym, że miasto jest gotowe na pełnowymiarowy festiwal na europejskim poziomie programowym. Tym bardziej że tegoroczne propozycje są bardzo znaczące dla tego, co obecnie dzieje się na europejskich scenach.

Od razu zaczęłam się zastanawiać, w jakim miejscu na teatralnej mapie znajdujemy się w Szczecinie. Chyba musisz zdradzić, co dzieje się w Europie?

- Szczecin jest trochę rozpieszczony jeśli chodzi o jakość teatru, ponieważ macie tu wspaniałe zespoły teatralne i wspaniałą odwagę w podejmowaniu tematów (uśmiech). Nie szukaliśmy dla tych jakości konkurencji. To, co jest oryginalnego w złożonych przez nas zagranicznych propozycjach, to na pewno problematyka, o której w Polsce wciąż mówimy często z poziomu kontrowersji czy narracji litości. Prace, które zaprosiliśmy, są pracami pisanymi z pozycji dystansu, troski i zabawy. Oglądając „Scores that shaped our friendship” czy „The Making of Pinocchio” bardziej od kwestii queerowych, dla których są reprezentatywne, w oczy rzuca się forma. Nie ma w tym nic prowokującego, jest za to wiele budującego. Takie też było założenie Międzynarodowego Konkursu Formy - chcieliśmy, aby spektakle zapraszały do odkrywania świata, by były tak wciągające w warstwie dramaturgicznej i estetycznej, aby temat po prostu się oglądał. W Europie wiele mówi się też o nierównościach społecznych wynikających z przeszłości kolonialnej kontynentu. Stąd w naszym programie obecność choćby fenomenalnej sztuki „Whitewashing” Rébecci Chaillon, wschodzącej gwiazdy francuskiego teatru, prezentowanej m.in. w głównym programie Festival d’Avignon. Jestem przekonana, że międzynarodowy program w konkursie jest programem zapraszającym - często wręcz przytulającym, programem, który jest kontrapunktem dla polskiego teatru, z którym spotka się w Szczecinie.

Wspomniałaś o tematyce, którą wciąż poruszamy w Polsce z poziomu kontrowersji i litości - i masz rację, dla wielu osób nierówności społeczne to wciąż kwestia do przepracowania. Nie obawiasz się, że widz nie jest jeszcze gotowy albo że poczuje się przytłoczony?

- W spektaklu „The Making of Pinocchio” głównym bohaterem jest Ivor, który przeszedł tranzycję płci. Pinokio, którego używa jako przenośni, jest drewnianą kukiełką, która chciała stać się chłopcem. Czy to nie genialne porównanie? W pewnym momencie na scenie pada żart - „we were gay - now we’re straight”. To moja ulubiona kwestia i często powtarzam ją jako anegdotę, ponieważ wiele mówi o absurdach funkcjonowania naszego społeczeństwa. Spektakl zebrał niesamowite recenzje w Wielkiej Brytani, Australiii Kanadzie. W mediach zestawiono go z „Romeem i Julią” i nazwano najlepszym teatralnym lovestory. Pewne historie są uniwersalne, dlatego nie mam poczucia, że buntujemy się i wychodzi czemuś naprzeciw, albo że narzucamy swój obraz rzeczywistości. Wręcz przeciwnie - stoimy otwarci, zafascynowani różnorodnością i zapraszamy do siebie.

Ostatecznie jednak wybór spektakli to niełatwy wybór, szczególnie dla konkursowego jury.

- Spektakle mocno różnią się od siebie. I przyznam, że bardzo mi zależało, aby były na tyle różne, żeby jury nawet nie pomyślało o wyborze lepszej czy gorszej sztuki, ale tej najbardziej wartościowej z ich punktów widzenia. Myślę, że skompletowaliśmy program nieporównywalny w żadnym kanonie - estetycznym, tekstowym, podejścia do pracy z aktorem czy pracy na scenie. Każdy jest tu faworytem.

Wszystkie propozycje, o których myślałaś udało się włączyć w program? Jest kilka nazwisk i tytułów, na które trudno nie zwrócić uwagi.

- Na pewno cieszę się, że w programie Punkt Zwrotny - sekcja mistrzowska pojawi się Philippe Quesne z „Farm Fatale”. To reżyser, który wywrócił pewne rzeczy w teatrze do góry nogami - szczególnie jeśli chodzi o scenografię. Jego podejście wyniosło jej rangę do rangi bohatera. Uczestnicy festiwalu będą też mogli zobaczyć na żywo w Ogrodach Śródmieście Koncert Kretów z jego wcześniejszej pracy „Welcome to Caveland”. To pierwszy koncert Kretów w Polsce i gwarantuję, że jest to muzyczne i performatywne zjawisko. Zespół gra tak świetnie, że wyemancypował się ze spektaklu i daje oddzielne występy na festiwalach rockowych i metalowych na całym świecie. Myślę, że każda część programu jest warta uwagi, a program Międzynarodowego Konkursu Formy to szczyt naszych marzeń.

Wydarzeń jest łącznie aż 50. Spora liczba do obejrzenia. Myślisz, że znajdą się tacy, którzy spróbują wziąć udział we wszystkich?

- Wydarzenia są rozłożone na ponad sześć tygodni, więc można powiedzieć, że festiwal przyjął bardzo relaksującą formę. To od widza zależy czy zareaguje kompulsywnie i będzie uczestniczył we wszystkim, co proponujemy - sztuki, performance, działania społeczne eksperymenty, koncerty, przedstawienia dla dzieci, czy raczej będzie podążał za kluczem własnych upodobań. Z badań wynika, że widzowie kompulsywni to raczej mała grupa, do której sama się zaliczam (uśmiech). Na pewno jest kilka punktów, które będą budziły większe zainteresowanie, jak choćby wymienione już „Whitewashing”, ale jest też kilka, które jestem przekonana, że zrobią ogromne wrażenie, jak The Ballroom „Nagich przyodziać - Kiki Night” z programu otwarcia 7 aktów Miłosierdzia czy w spektaklu dla dzieci „Tata” Teatru Lalek Arlekin w Łodzi. Zaplanowane wydarzenia będą wychodziły w miasto, odkrywały nowe przestrzenie, ale też klasycznie zapraszały na teatralne widownie. Myślę, że wszystkie te puzzle można ułożyć po swojemu.

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński