Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stojąc twarzą w twarz z uchodźcą z Syrii. Relacja z Belgradu

Redakcja
Prawicowe środowiska zarzucają mediom manipulacje. - Tam są prawie wyłącznie młodzi mężczyźni - krzyczą. Owszem, jest ich więcej. Ale to widok kobiet z dziećmi porusza najbardziej. Matki pragną, aby ich dzieci mogły żyć w bezpiecznym kraju. Nie uciekają, aby zarobić i się wzbogacić. Chcą, aby ich dzieci miały co jeść i mogły się uczyć w szkołach
Prawicowe środowiska zarzucają mediom manipulacje. - Tam są prawie wyłącznie młodzi mężczyźni - krzyczą. Owszem, jest ich więcej. Ale to widok kobiet z dziećmi porusza najbardziej. Matki pragną, aby ich dzieci mogły żyć w bezpiecznym kraju. Nie uciekają, aby zarobić i się wzbogacić. Chcą, aby ich dzieci miały co jeść i mogły się uczyć w szkołach Tomasz Kuczyński
Dyskusje „za czy przeciw uchodźcom”? Tam, na miejscu, w Serbii, to nie ma znaczenia. Liczą się tylko ludzie. Ci, którym można pomóc. To nie są są obrazki z telewizora. To jest prawdziwe życie, które nigdy nie jest czarno-białe.

W ostatnim czasie do Europy uciekło kilkaset tysięcy uchodźców, głównie z Syrii, ale też z Erytrei, Iraku czy Afganistanu. Tysiące są w drodze. Jedni przyjmują ich z otwartością, inni skandują „Polska dla Polaków”. Emocjami świata nie zmienimy. A co możemy zrobić? Na przykład kupić kilka par butów.

Uchodźcy w „realu”

W mediach z jednej strony oglądamy kobiety z dziećmi, rodziny szukające lepszego życia, z drugiej - młodych, rześkich mężczyzn, którzy zamiast bronić własnego kraju, wyjeżdżają do Europy, zostawiając w Syrii całe rodziny.

Jak to wygląda naprawdę? Nie przez pryzmat internetowego hejtu czy wymuskanych relacji telewizyjnych i prasowych? Owszem, wśród uchodźców więcej jest młodych mężczyzn. Ale w punkcie pomocy, czy w miasteczkach namiotowych, w oczy rzucają się przede wszystkim kobiety z dziećmi. W tej sytuacji nie ma miejsca na akademickie dyskusje. Liczy się pomoc. Tu i teraz. W końcu - jak wszyscy wiemy - prawda leży pośrodku.

- Obawiamy się, ponieważ jest to bardzo głęboki kryzys. Tak jak w biologii, strach jest pewnym odczuciem, które służy przetrwaniu - tłumaczy dr Anna Królikowska z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Szczecińskiego. - Ważne jest to, w jaki sposób ta sprawa jest przedstawiana. Czy w sposób zideologizowany. Możemy mieć różne, skrajne interpretacje. Od „huraoptymistycznych“ zapewnień, że nie wiążą się z tym żadne zagrożenia, a ci, którzy mają inne zdanie, są jakimiś oszołomami. Albo będziemy zupełnie zamykać na tych, którzy potrzebują pomocy. Potrzebne jest z jednej strony szybkie działanie, a z drugiej dobre rozeznanie.

Z uchodźcami w hostelu

Tu zaczyna się skromna relacja z podróży do Serbii, do kraju, który dla wielu tysięcy uchodźców jest przystankiem w drodze do upragnionego raju.

Wraz z moją znajomą Pauliną docieramy do Belgradu, wysiadamy z autobusu i od razu trafiamy w sam środek wydarzeń. Kiedy opuszczaliśmy Polskę, media dopiero rozkręcały się w doniesieniach na temat uchodźców. Wcześniej, raz na jakiś czas, dowiadywaliśmy się o zatopionym statku, o śmierci kilkunastu, kilkudziesięciu, kilkuset osób. A tu równolegle z naszym wyjazdem rozpętała się medialna burza.

Na dworcu odbiera nas Milan. Bośniak, który mieszka w Belgradzie. Tutaj szuka pracy bezskutecznie od kilku miesięcy. Ale na Bałkanach lekko nie jest. Nic dziwnego więc, że uchodźcy nie chcą tutaj zostać. Z tego samego powodu nie po drodze im do Polski. Ale i Belgrad to tylko przystanek. Jeden z wielu. W tym przypadku jednak na trochę dłużej.

Ile będą czekać na autobus albo pociąg? Często nie wiedzą. W namiotach koczuje kilkaset - a może kilka tysięcy - osób. Widok jest wstrząsający. Jest brudno. Władze robią jednak wszystko, co mogą skromnymi środkami, żeby był porządek. Podstawiono beczkowóz z wodą. Są przenośne toalety. Systematycznie miasto jest sprzątane. Uchodźcy mają pomoc lekarską. Mieszkańcy nie reagują agresywnie. O dziwo, prawie nie ma policji. Jest bezpiecznie.

Niektórych stać na zapłacenie za nocleg. Przypadkiem spędzamy noc w jednym z hosteli z grupą uchodźców z Syrii. Rozmawiamy z byłym nauczycielem wychowania fizycznego. Wychudzony, nie wygląda na atletę, chociaż można dostrzec echo sportowego trybu minionego życia. Opowiada nam, co przeżył w drodze do Belgradu. Nie było lekko. Ale te wszystkie historie znamy. Inaczej jednak brzmią wysłuchane na żywo.

Płynął zatłoczoną łodzią. Z Turcji do Grecji. Długą na cztery metry, na pokładzie 35 osób. Pokazuje nam zdjęcia zrobione telefonem komórkowym. Tłumaczy, że musiał uciekać, bo w Syrii nie da się żyć. Często dochodzi do bombardowań. Chciałby pracować w zawodzie, ale nie ma takiej możliwości, szkoły nie funkcjonują. Podobnie jego przyjaciele. Jeden z nich jest bankierem. Uciekli z ojczyzny w trójkę. Sam wziął ze sobą córkę siostry. Ona została, teraz liczy na brata. Chcieli dostać się do Niemiec albo do Holandii. Tam mają znajomych, którzy pomogą im na starcie. Nie wyglądają na takich, którzy jadą do Europy po wysoki socjal. Pomimo tego, co przeżyli, widać optymizm. A może nadzieję?

Obawiali się tylko, że nie uda im się przekroczyć granicy z Węgrami. A wtedy jeszcze sytuacja nie była tak napięta jak dzisiaj. Węgierski mur dopiero powstawał, przejścia były jeszcze otwarte. Dzień, dwa dni później zaczęły docierać do nas informacje, że międzynarodowe pociągi z Budapesztu nie kursują. Przejścia graniczne są zamknięte. Od naszego przyjazdu do Belgradu wszystko działo się tak szybko, że bez stałego dostępu do Internetu nie byliśmy na czasie. Tym bardziej uchodźcy. Jednak nie wszyscy mają iPhone’y i stały dostęp do Internetu. Jak tłumaczył nam jeden z wolontariuszy w centrum pomocy w Belgradzie, który przyklejał rozkłady jazdy autobusów z cenami, większość z nich nie wie, co się dzieje na granicy. Przekonaliśmy się o tym w pociągu, w drodze na północ. Konduktor tłumaczył młodemu małżeństwu z dziećmi, że na Węgry ich nie przepuszczą. Mógł spokojnie pójść sprawdzać bilety dalej, ale jednak zatrzymał się na chwilę, wytłumaczył im sytuację. Tak niewiele, a tak wiele.

Słuchając tych wszystkich historii, nasze sumienia dostają - brzydko mówiąc - kopa w du.... My w podróży, na urlopie, oni również, tyle że w drodze ku lepszemu życiu. Kolejna konfrontacja z obrazkami z telewizora. Opowiadamy o tym Bartkowi, z którym jeszcze przed odlotem rozmawialiśmy na temat uchodźców.

Z uchodźcami po buty

Rodzi się idea, żeby coś zrobić. Może i po to, żeby uspokoić sumienie. Motywacja nie ma tu jednak znaczenia, liczy się efekt.

Bartek po wysłuchaniu relacji podrzuca kolejne pomysły pomocy. Potrzeb jest dużo, trudno się zdecydować. Ostatecznie stanęło na spontanicznej zbiórce pieniędzy wśród znajomych.

- Myślę, że moja osobista chęć zorganizowania pomocy jest wynikiem rozmów na temat wojny z moją babcią - tłumaczy Bartek, który koordynował akcję, mając stały dostęp do komputera, kiedy mi byliśmy w drodze. - Ona nie miała wątpliwości - wojna to zło, niewinni ludzie są jej ofiarami. Jeżeli można, trzeba pomóc. Kropka.

Wbrew początkowemu niedowierzaniu w efekt, na naszym koncie w kilka dni pojawiło się 3 650 zł. I tu bardzo pozytywne zaskoczenie. Któż by się spodziewał, że aż tyle osób poświęci - często niemałe kwoty - na pomoc uchodźcom w odległej Serbii.

W punkcie pomocy uchodźcom dowiedzieliśmy się, że najbardziej potrzebne są buty. Tak trafiliśmy do obuwniczego, do sieciówki, gdzie w sumie udało nam się kupić ponad 60 par. W pierwszej kolejności wybieraliśmy obuwie dla kobiet i dzieci, w drugiej kolejności dla mężczyzn.

W miejscu, gdzie pomagano uchodźcom, było nerwowo. Nasze zakupy wypadły akurat w czasie, kiedy padał deszcz. Nic więc dziwnego, że wszyscy potrzebowali suchego obuwia. Wolontariusze w pierwszej kolejności pomagali kobietom i dzieciom. A tutaj była największa kolejka. Uśmiech dziecka, które wcześniej miało pomarszczone stopy od mokrych butów - to chyba najlepszy dowód, że warto było pomóc.

- W kraju konsekwentnie od jakiegoś czasu unikam dyskusji na temat uchodźców, szczególnie tych internetowych. Głównie dlatego, że większość jej uczestników jeszcze do niedawna nie wiedziała, gdzie leży Syria - tłumaczy Paulina. - Słowo uchodźcy nie schodzi z ust ludzi w tramwajach, kawiarniach, zakładach pracy, tylko często mam wrażenie, że zapominamy o tym, że za nim kryją się konkretni ludzie, że to z czym mamy do czynienia, to nie jest problem uchodźców, ale tragedia tysięcy zwykłych ludzi. Ja też nie wiem jak jej zaradzić, nie znam rozwiązania, mam wiele pytań i wątpliwości, ba! nawet boję się terrorystów. Ale stojąc twarzą twarz z kimś, kto uciekając przed wojną, stracił wszystko, a teraz jest zdany głównie na łaskę i niełaskę obcych ludzi, trudno jest zgłębiać zagadnienia polityki międzynarodowej. Trzeba wykonać prosty, ludzki gest. Pomóc. Bardzo się cieszę, że mimo wszystko jest wiele osób, które myślą w podobny sposób i z którymi mogliśmy ten gest wykonać.

Solidarność?

Nie byliśmy jedynymi, których poruszył los uchodźców. Mieszkańcy Belgradu co chwilę podjeżdżali samochodami z darami. Pomagali też w pociągach, w autobusach. A przecież Serbia to jedno z najbiedniejszych państw Europy. Kraj z trudną historią. Dlaczego więc mieliby się przejmować? A jednak.

Jak to się ma z solidarnością Polaków? Jak się okazało, sporo naszych rodaków również nie jest obojętna na los uchodźców. Bez wahania byli w stanie podzielić się pieniędzmi. Bo przekonali się, ze uchodźcy to nie tylko młodzi imigranci zarobkowi. To również kobiety z dziećmi. W tej sytuacji dyskusje o to, ile tysięcy uchodźców przyjąć do Polski czy do innych krajów Unii Europejskiej, schodzą na drugi plan. Elementarna ludzka wrażliwość zmusza do działania. Chociażby w postaci kupna nowych butów.

Jak pomóc uchodźcom?

Caritas: www.caritas.pl

Fundacja Ocalenie: www.facebook.com/events/1537462243169123

Fundacja Wolna Syria: www.wolnasyria.org

Lekarze Bez Granic: www.msf.org.uk/support-us

Organizacja Narodów Zjednoczonych: www.unhcr-centraleurope.org/pl/ogolne/zaangazuj-sie/wolontariat.html

Polska Akcja Humanitarna: www.pah.org.pl

Refugee.pl: facebook.com/refugee.pl.pah

Refugee Aid Serbia: facebook.com/refugeeaidserbia

Albo napisz na [email protected]

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński