Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Neurochirurdzy ze Szczecina wycięli guza mózgu przytomnej kobiecie

Anna Miszczyk
Operacja trwała cztery godziny. Na zdjęciu zespół, który ją przeprowadził (od lewej): Barbara Rapacewicz, oddziałowa bloku; dr Beata Rzewuska, anestezjolog; dr Łukasz Madany, neurochirurg; doc. Leszek Sagan, neurochirurg, główny operator; dr Marcin Nagórny, anestezjolog; Anna Startek, pielęgniarka anestezjolog; Anna Kamińska, pielęgniarka instrumentariuszka (nieobecne: dr Anna Zadrożna, anestezjolog oraz Elżbieta Klich, pielęgniarka instrumentariuszka).
Operacja trwała cztery godziny. Na zdjęciu zespół, który ją przeprowadził (od lewej): Barbara Rapacewicz, oddziałowa bloku; dr Beata Rzewuska, anestezjolog; dr Łukasz Madany, neurochirurg; doc. Leszek Sagan, neurochirurg, główny operator; dr Marcin Nagórny, anestezjolog; Anna Startek, pielęgniarka anestezjolog; Anna Kamińska, pielęgniarka instrumentariuszka (nieobecne: dr Anna Zadrożna, anestezjolog oraz Elżbieta Klich, pielęgniarka instrumentariuszka). Fot. Andrzej Szkocki
W szczecińskiej Klinice Neurochirurgii przy ulicy Unii Lubelskiej przeprowadzono niezwykłą operację. Pacjentka niemal przez cały zabieg rozmawiała z lekarzami.

W mózgu 35-letniej kobiety od dłuższego czasu rozrastał się nowotwór. Spowodował on u chorej padaczkę, na którą nie działały leki. Istniało ryzyko, że guz zezłośliwieje. Należało go więc usunąć.

- Zadanie to byłoby jednak obciążone ryzykiem a nawet pewnością dużego kalectwa, bowiem guz
rozrastał się w lewej półkuli mózgu, w ośrodku, który odpowiada za mowę, ruch ręką i nogą po przeciwnej stronie ciała. Tradycyjne usunięcie guza oznaczałoby, że chora obudziłaby się nie mówiąc i ze sparaliżowaną połową ciała - wyjaśnia doc. Leszek Sagan, neurochirurg, który przeprowadził operację.

Neurochirurdzy ze szpitala przy ul. Unii Lubelskiej postanowili wykorzystać zjawisko plastyczności mózgu, który potrafi przenosić pewne funkcje z jednych obszarów na inne. Ponieważ jednak nie wiadomo, gdzie będą one położone (ośrodki zawiadujące odruchami nie zawsze są w tym miejscu, które wskazują atlasy anatomiczne), wszystko to musi być ustalone podczas operacji. Oznacza to, że pacjent musi być przytomny. Tak też było z chorą 35-latką.

- Pacjentka została uśpiona, a następnie w czasie trwania operacji wybudzona, by była w pełnym kontakcie z lekarzem - wyjaśnia dr Beata Rzewuska, anestezjolog.

Lekarze obawiali się powikłań: drgawek, bólu głowy. Emocje związane z operacją mogły też wywołać u pacjentki atak padaczkowy. Podobnie jak elektrostymulacja mózgu.

- Można sobie wyobrazić, co by było, gdyby chora z odsłoniętym mózgiem dostała napadu padaczki - mówi doc. Leszek Sagan.- Tego na szczęście nie było.

Atmosferę na sali operacyjnej podgrzewało też to, że lekarze i pielęgniarki nigdy wcześniej nie przeprowadzali tak specyficznej operacji.

- To nie są tak komfortowe warunki pracy jak wtedy, gdy chory śpi - przyznaje prof. Ireneusz Kojder, kierownik Kliniki Neurochirurgii w Szpitalu Klinicznym nr 1 przy ul. Unii Lubelskiej. - Ale rozmawiając z chorym można uzyskać informacje bardziej złożone. Nie tylko takie, czy rusza ręką, ale na przykład, że czuje nieokreślony niepokój albo ma uczucie błogości itp.

Dla nowocześnie praktykujących lekarzy tzw. operacje wybudzeniowe to nowość.

- Tymczasem do końca lat 50-tych wszystkie operacje mózgu były przeprowadzane w znieczuleniu miejscowym, czyli wyglądały tak jak podczas tego zabiegu - mówi prof. Kojder i dodaje, że współcześnie stosowany sprzęt medyczny oraz najnowsza wiedza o pracy mózgu pozwalają poprawić wynik operacji.

- Chory musi być skoncentrowany, bo dostaje konkretne zadania. On musi czytać, liczyć, rozumieć polecenia. Wszystko to było możliwe, bo ludzki mózg nie odczuwa bólu. Można go ciąć, szczypać. Nie boli.

Czterogodzinna operacja zakończyła się pomyślnie.

- Musieliśmy co prawda ominąć jedno miejsce, które odpowiada za mowę. Ta funkcja się przeniesie w inne miejsce mózgu. I za pół roku możemy usunąć resztę nowotworu - mówi doc. Sagan.

Zoperowana pacjentka zachowała czucie w rękach i nogach. Nie ma ataków padaczkowych. Za tydzień powinna wrócić do domu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński