Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ujawniamy kulisy afery mieszkaniowej w Szczecinie

Mariusz Parkitny
Zatrzymanie byłego wiceszefa szczecińskiej lokalówki to początek wielkiej afery mieszkaniowej. Nawet kilkadziesiąt osób mogło zostać bezdomnymi. Prokuratura potwierdza, że tzw. niezbędni dla miasta dostali mieszkania bezprawnie. Wśród nich jest prezydent Szczecina i były komendant wojewódzki policji.

Bomba wybuchła w piątek rano. CBA potwierdziło, że dzień wcześniej do aresztu trafiły trzy osoby. Mają ponad 40 zarzutów. Sprawa dotyczy nieprawidłowości w prywatyzacji 58 mieszkań z lat 1999-2003. Wśród podejrzanych jest Andrzej R. były wicedyrektor Wydziału Budynków i Lokali Komunalnych Urzędu Miejskiego w Szczecinie. Zarzuca mu się przekroczenie uprawnień i branie łapówek (po wpłaceniu 30 tys. zł. kaucji wyszedł na wolność).

Dwaj pozostali mężczyźni mieli pomagać w przejmowaniu mieszkań komunalnych sprzedawanych z bonifikatą. Potem je sprzedawali po cenach rynkowych. Cała trójka nie przyznała się do winy.

- W naszym zainteresowaniu jest łącznie 160 lokali - przyznaje prok. Małgorzata Wojciechowicz.

Śledztwo jest bardzo skomplikowane. Prowadzi je wydział d/s przestępczości gospodarczej prokuratury okręgowej w Szczecinie. W sprawie są dwa główne wątki. Udało nam się poznać niektóre szczegóły.

Pierwszy wątek dotyczy mieszkań, które dostali tzw. niezbędni dla miasta. To osoby wskazane na podstawie porozumienia wojewody z ówczesnym prezydentem miasta. Są wśród nich m.in. Piotr Krzystek, prezydent, czy były komendant zachodniopomorskiej policji. Ich nazwiska pojawiają się w uzasadnieniu zarzutów dla Andrzeja R. Według prokuratury, były wicedyrektor bezprawnie podpisał niekompletne dokumenty, na podstawie których "niezbędni dla miasta" dostali mieszkania.

- Nie mógł tego robić, bo najemcy nie spełniali kryterium dochodowego - mówi prok. Wojciechowicz.

Inaczej mówiąc, byli zbyt majętni, aby otrzymać mieszkania z tej puli zarezerwowanej dla najuboższych.

Drugi wątek dotyczy przejmowania mieszkań kupowanych z bonifikatą (nawet do 85 procent). Oszuści docierali do ludzi z kłopotami finansowymi. Obiecywali im pomoc, w zamian za przepisanie na nich mieszkań. Potem sprzedawali je na wolnym rynku.

- Były przypadki, że po takich transakcjach ludzie zostawali bezdomnymi - przyznaje prok. Wojciechowicz.

Według prokuratury, zatrzymani narazili miasto na 6 milionów złotych strat.
Pod lupą śledczych jest 160 lokali. Nieprawidłowości dopatrzono się już w 58. Śledztwo trwa od półtora roku.

W czwartek do aresztu trafiły trzy osoby. Jedną z nich jest Andrzej R. były zastępca dyrektora szczecińskiej lokalówki. Jest podejrzany o przekroczenie uprawnień, niedopełnienie obowiązków i przyjmowanie łapówek. Nie przyznał się do winy. Po wpłaceniu kaucji wyszedł w czwartek na wolność. Pracuje w jednej z miejskich spółek mieszkaniowych. Wczoraj nie odbierał telefonów. Grozi mu 10 lat więzienia. Jest na urlopie. Gdy wróci zostanie przesunięty na inne stanowisko.

W areszcie siedzą Jacek R. i Grzegorz R. Usłyszeli zarzuty oszustwa. Mieli działać wspólnie i w porozumieniu z innymi ustalonymi osobami. Nie wiadomo, o kogo chodzi. Niewykluczone, że i te osoby usłyszą wkrótce zarzuty. Dlatego CBA przyznaje, że sprawa jest rozwojowa.

Nie wiadomo, jaki jest związek między siedzącymi w areszcie mężczyznami, a Andrzejem R. W zarzutach, które mu postawiono, nie ma zwrotu, że działał "w porozumieniu z innymi osobami". Cała trójka usłyszała ponad 40 zarzutów. Są sformułowane na kilkudziesięciu stronach maszynopisu.

Nazwiska Jacka R. i Grzegorza R. pojawiają się w sprawie wyłudzania od ludzi mieszkań, a potem sprzedaży ich po wysokiej cenie.

Proceder miał wyglądać tak. Oszuści wynajdywali zadłużone mieszkania. Proponowali najemcom, że pomogą im uregulować zaległości. Najemcy to głównie ludzie w trudnej sytuacji finansowej, ale nierzadko osoby z marginesu społecznego.

Tzw. pełnomocnicy pomagali im wykupić mieszkania z dużą bonifikatą (nawet do 85 procent). Np. mieszkanie warte 119 tysięcy kupowali za 20 tys. zł. Ale przysługa nie było za darmo. Najemcy podpisali zobowiązanie, że przeniosą własność lokali na pełnomocników. A potem ci sprzedawali je z zyskiem na wolnym rynku.

- Najemcy byli wprowadzani przez nich w błąd - napisano w zarzutach dla Jacka R. i Grzegorza R.

Takich przypadków mogło być nawet kilkadziesiąt. Obaj podejrzani nie przyznają się do winy. Jacek R. zostanie w areszcie dwa miesiące. Jego kolega o miesiąc dłużej.

Nazwiska obecnego prezydenta Szczecina, czy byłego komendanta zachodniopomorskiej policji padają w uzasadnieniu zarzutów dla dyrektora Andrzeja R. Prokuratura twierdzi, że przyznanie im mieszkań było bezprawne, bo nie spełniali kryteriów finansowych. Krótko mówiąc, ich sytuacja materialna była na tyle dobra, że nie powinni dostać mieszkań przeznaczonych dla ubogich.

Chodzi o lokale od 50 do 150 metrów kw. dla osób uznanych jako "niezbędne" dla miasta. Takich przypadków było sześć. Do zawarcia umowy miał ich kierować właśnie Andrzej R.

- Przekroczył swoje uprawnienia podpisując niekompletne dokumenty dostarczone przez pracowników - twierdzi prokuratura.

Bo na przyznanie "niezbędnym" mieszkań potrzebna była dodatkowa zgoda radnych. A takiej nie było.

Nie wiadomo, w jakich okolicznościach i od kogo Andrzej R. miał brać łapówki.
Straty miasta z powodu przekrętów mieszkaniowych prokuratura wylicza na 6 milionów złotych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński