- Zaniepokoiło mnie to ogłoszenie - pisze w mailu do redakcji wysłanym na [email protected] pani Angelika i załącza fotografię. - Zdjęcie zostało zrobione na przystanku przy ul. Wyszyńskiego. Zainteresujcie się tym.
Odwiedzam stronę internetową, która podana jest w ogłoszeniu i chcąc sprawdzić mechanizm działania "apteki" zamawiam jeden ze środków antykoncepcyjnych, który wydawany jest tylko z przepisu lekarza. Wysyłam wiadomość za pomocą specjalnego formularza. Na stronie widnieje też szczeciński adres siedziby apteki. W rzeczywistości nic tam takiego nie ma. Nie muszę jednak fatygować się na miejsce. Szybko otrzymuję zwrotnego maila z nazwą środka, dawką oraz kwotę do zapłaty za zamówione dwa opakowania - 180 zł.
Telefonuję na podany numer, by zapytać, jak tabletki można odebrać. Mężczyzna najpierw skrupulatnie sprawdza dane z informacjami z maila. Wszystko się zgadza.
- Pani poczeka - rzuca od niechcenia, następuje chwila ciszy - No dobrze, to albo się spotkamy w mieście albo pani do domu przywiozę. Pani adres?
- To może lepiej w mieście - odpowiadam i szybko słyszę zgodę.
- Ale na dzisiaj to tego nie będzie, na poniedziałek najszybciej. Nie da się szybciej - uprzedza kolejne pytanie. - Najpierw ktoś musi receptę wypisać, a potem z tą receptą lek wziąć i dopiero wtedy. Czyli tak proszę pani. Najpierw pani wpłaca kasę. Kiedy widzę, że jest przelew to wtedy może pani odebrać lek.
- Nie muszę mieć recepty?
- Jakby pani miała receptę, to by sobie pani poszła do apteki, a tak my załatwimy wszystko za panią - słychać szybką odpowiedź.
- Nie można zapłacić na miejscu? - dziwię się.
- No nie za bardzo proszę pani, bo po drodze każdemu trzeba zapłacić. A tutaj tak bywa, że ktoś zamawia, potem mówi, że rezygnuje i pieniądze się rozchodzą - tłumaczy mężczyzna.
- A jeśli wpłacę i tabletek nie dostanę? - drążę dalej.
- No jak ma pani nie dostać - pyta z pretensją. - To jak coś to ja pani zwrócę te pieniądze, ale widzę, że lek jest dostępny w hurtowni, więc nie ma problemu najmniejszego. Ja tutaj nikogo nie będę okradał na 180 zł. Jak kraść to miliony (śmiech). Poniedziałek to jest "maks", ale przelew trzeba zrobić. Na stronie jest numer konta. Proszę nie czekać, tylko zrobić screen potwierdzenia zapłaty i na tego maila, co pani dostała proszę je przesłać. Ja od razu dam cynk, żeby na magazynie odłożyli i w poniedziałek się zdzwonimy.
Zamiast robić przelew telefonuję do Wojewódzkiego Inspektora Farmaceutycznego w Szczecinie i informuję o sprawie Urząd Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Nie trudno się domyślić, że po wpłaceniu pieniędzy, nie zobaczyłabym ani tego mężczyzny, ani nielegalnie zamówionych tabletek, które wydawane tylko na receptę muszą być przecież przyjmowane pod nadzorem lekarza.
- Po otrzymaniu informacji od Głosu Szczecińskiego na temat ogłoszenia dotyczącego sprzedaży leków na receptę bez recepty, sprawę natychmiast zgłosiliśmy odpowiednim organom. Jesteśmy do ich dyspozycji - mówi Wojewódzki Inspektor Farmaceutyczny w Szczecinie, mgr farm. Kazimierz Polecki. - Zatelefonowałem pod numer podany na stronie internetowej i rzeczywiście po wstępnej rozmowie, jestem w stanie stwierdzić, że proceder, który oferują ci ludzie jest oszustwem.
Sprawą zainteresowaliśmy też policję. Działalność taka ścigana jest z urzędu. Za wyłudzanie pieniędzy grozi do 8 lat pozbawienia wolności, za naruszenie prawa farmaceutycznego do 3 lat.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?