- Odpowiadałam na pytania dotyczące przebiegu zajścia w gabinecie burmistrza, swojej sytuacji rodzinnej i mieszkaniowej - powiedziała po rozprawie Hanna W. - Na początku sędzia odczytała, że sprawa wszczęta została na wniosek Urzędu Gminy.
Róża Kłys, sekretarz gminy Police, twierdzi, że to nie gmina złożyła wniosek.
- Zaręczam, że nigdy nie występowaliśmy do sądu o ograniczenie tej pani praw rodzicielskich - zapewniła. - Poprosiliśmy jedynie policję o usunięcie kobiety z gabinetu burmistrza. Kilka dni po zajściu otrzymaliśmy z policji kopię pisma, będącego opisem zajścia, które trafiło do sądu. Wiem, że sprawa została wszczęta z urzędu. Być może matka pomyślała, że chodzi o nasz urząd.
O sprawie pani W. Głos pisał w poniedziałek. Przypomnijmy, iż przykuła się w gabinecie burmistrza w połowie października ub. roku. Stało się to po kolejnej odmowie przydzielenia jej mieszkania komunalnego, o które zabiega od 1995 roku. Świadkami zajścia byli jej trzej synowie, w tym nieletni Marcin i Filip. Prawo do ich wychowywania pani W. właśnie może stracić.
Obecność dzieci w czasie incydentu jest jedynym powodem postawienia ich matki przed sądem. Przed incydentem nikt nie wnosił uwag do sposobu wychowywania przez nią synów. Co więcej, zarówno policja jak i opieka społeczna uważają, że pani Hanna jest dobrą matką.
- Pani sędzia spytała mnie, czy to, że media zainteresowały się moją sprawą, jest korzystne dla dzieci - żali się Hanna W. - A czy to, że stanęłam przed sądem, a moje dzieci mogą trafić do placówki opiekuńczej, bo i taka możliwość istnieje, jest dla nich korzystne?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?