Nabrzeże północne wydzieloną liną. Tablica obwieszcza: „Zakaz Wstępu. Nabrzeże wyłączone z eksploatacji”. Dotyczy to również slipu. Na łożach niszczeją jednostki. Ale także na wodzie. W oczy rzuca się przycumowany „Kapitan Głowacki”. Tak, tak. To ten sam „Głowacki”, który w 2014 roku w klasie A (statki powyżej 40 m dł. całkowitej lub z ożaglowaniem rejowym) wygrał w swojej klasie The Tall Ships Races. W tym roku nie wypływał nawet godziny.
Jacht z daleka pełen uroku. Kiedy wchodzimy na pokład, czar pryska. Tę piękną jednostkę zżera rdza. Oglądamy jacht, i ściska nas za gardło, chce się płakać, z drugiej strony człowieka ogarnia wściekłość. Jak można pozwolić na taka degradację? Ten żaglowiec przeszedł przecież nie tak dawno generalny remont. Miał kosztować 300 tys. zł.
Nie ma zarządcy...
W 2011 roku Polski Związek Żeglarski (właściciel portu jachtowego) wydzierżawił marinę gdyńskiej spółce Smart. Ta wykupiła też z długami Centralny Ośrodek Żeglarstwa w Trzebieży. Prezes spółki Zdzisław Uherek twierdzi jednak, że umowa okazała się z mocy prawa nieważna, bo nie było zgody ministra SP do zawarcia tych transakcji.
- PZŻ zakazał nam prowadzenia jakichkolwiek działalności i on jest prawnym użytkownikiem - mówi Uherek. - Mieliśmy m.in. rezerwację 300 dni pływania na „Głowackim”. Żaglowiec nie wykonał ani jednego rejsu. Chcieliśmy w tym roku dwukrotnie przekazać port, ale PZŻ to komplikuje.
Więcej o sprawie przeczytasz we wtorkowym papierowym wydaniu Głosu Szczecińskiego
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?