MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Uczeń ze Świnoujścia dostał się na Oxford

Hanna Nowak-Lachowska
- Lubię fizykę za to, że dzięki niej widzę coś, czego nie widzą inni - mówi Krzysztof Lorek.
- Lubię fizykę za to, że dzięki niej widzę coś, czego nie widzą inni - mówi Krzysztof Lorek.
6 tysięcy funtów potrzebuje wybitnie zdolny tegoroczny maturzysta liceum STSG Krzysztof Lorek. Bez tych pieniędzy może zapomnieć o studiach na jednej z najlepszych w świecie uczelni - brytyjskim Oxfordzie.

Ze swojej strony Krzysztof zrobił już wszystko, co mógł, aby studiować na wymarzonej uczelni.

- Ten chłopak to wielki talent - mówi Janina Lech, dyrektorka STSG. - Szkoda byłoby, gdyby z powodu pieniędzy musiał zrezygnować z Oxfordu. Wszyscy w szkole liczymy na to, że znajdą się ludzie, którzy mu pomogą.

Na czesne zdobędzie

6 tys. funtów potrzebne jest na opłacenie zakwaterowania w Oxfordzie. Kolejne 3 tys. funtów na czesne. Ale te pieniądze Krzysiek już wie, jak zdobędzie. Chce wziąć pożyczkę od rządu brytyjskiego.

- Jest taka możliwość - zapewnia.

Krzysiek pochodzi z tzw. normalnej rodziny. Mama pracuje w świnoujskim uzdrowisku. Tata na budowach. Jest inżynierem. Ma starszego brata. Rodzice pomogą Krzysztofowi, ile będą mogli. Nie są jednak w stanie zebrać całej kwoty. Konkretną pomoc finansową obiecał już prezydent miasta. Może nawet 10 tys. złotych. Teraz młodemu licealiście pozostaje już tylko liczyć na sponsorów. Wierzymy, że dzięki naszej gazecie znajdą się tacy, którzy mu pomogą.

Marzy, żeby być naukowcem

Fizyka jest prawdziwą pasją Krzysztofa. Gdy pytam, kiedy zaczął się nią interesować odpowiada, że już od małego.

- Jako mały chłopak uwielbiałem czytać książki o astronomii. Tylko, że wtedy nie zdawałem sobie jeszcze sprawy, że to ciągnie mnie fizyka - wyjaśnia z uśmiechem.

W gimnazjum na chwilę skupił się na elektronice. "Na właściwe tory" naprowadził go z powrotem nauczyciel fizyki w STSG Wojciech Lech.

- Po kilku kółkach fizycznych z panem Wojtkiem nie miałem już żadnych wątpliwości. Fizyka, to jest to, czym chcę zajmować się w przyszłości - mówi Krzysztof. - Ale nie, żeby uczyć tego przedmiotu w szkole. Marzę, żeby być prawdziwym naukowcem, pracować na uczelni, przeprowadzać doświadczenia.

Najpierw podanie i testy przez internet

Wojciech Lech szybko poznał się na Krzysztofie. Zaproponował mu, aby spróbował startować na Oxford. W październiku przez internet Krzysztof złożył podanie i inne niezbędne dokumenty. Z Oxfordu przysłali mu testy z fizyki i matematyki. Potem zaprosili na rozmowę do Anglii.

Krzysiek pojechał ze starszym bratem. Najpierw do Londynu. Dwa dni zwiedzali.

- Chciałem trochę pobyć w Londynie, poczuć angielską atmosferę, posłuchać jak ludzie posługują się językiem angielskim, tak jak my polskim - mówi Krzysztof.

Trema tylko na początku

Potem rozstał się z bratem. Ten wrócił do kraju, a Krzysztof pojechał do Oxfordu.

- Jakiś człowiek wskazał mi pokój i powiedział, że za 10 minut jest pierwsze spotkanie. To znaczy mówił coś jeszcze, ale ja miałem taką tremę, że nic więcej nie zrozumiałem - śmieje się Krzysztof. - Mało nie pogubiłem się w tych labiryntach korytarzy.

Przed wyjazdem do Anglii bał się, że nie będzie rozumiał, co do niego mówią. Na szczęście ten problem miał tylko z panem, który wskazał mu jego pokój. Potem poszło już gładko.

Słucha wykładów po angielsku

W Oxfordzie przeszedł w sumie trzy rozmowy kwalifikacyjne. Rozwiązywał zadania z fizyki. Odpowiadał na pytania profesorów. Oczywiście w języku angielskim.

Fizycznych określeń w tym języku nauczył się oglądając w internecie wykłady z tego przedmiotu po angielsku. Z różnych uczelni. Pierwsze dwa, jeszcze ze słownikiem w ręku, potem już bez.

- Z twarzy, czy zachowania profesorów w Oxfordzie trudno było cokolwiek wywnioskować - wspomina Krzysztof. - Niczym się nie zdradzali. Ewentualnie po odpowiedzi padało tylko krótkie "jestem zadowolony"

Zagiął egzaminatora

Podczas jednej z rozmów, jeden z egzaminatorów zapytał, czy może on ma jakieś pytania do nich. Krzysztof nie wahał się ani przez moment.

- Chodziło o zagadnienie z optyki atmosferycznej, którego nie rozumiałem. Okazało się, że ten który mnie pyta jest specjalistą w tej dziedzinie. Ale moje pytanie go zaskoczyło. Uśmiechnął się i nie odpowiedział. Chciałem, żeby mnie zapamiętali i chyba mi się to udało.

Drżącymi rękoma

Po rozmowach wrócił do Świnoujścia. Pewnego dnia tata przyniósł do domu list z Anglii.

- Jezu, jak mi ręce drżały, jak go otwierałem - wspomina z uśmiechem licealista.

Rozerwał kopertę. W środku było pełno kartek, każda w innym kolorze.

- Chwyciłem tę białą i zacząłem czytać - opowiada Krzysztof. - "Oferujemy ci miejsce na naszej uczelni. Musisz jeszcze tylko maturę z fizyki i matematyki zaliczyć na 85 procent i zapraszamy do nas".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński