O tym, że trzebiatowscy gimnazjaliści nie są bezpieczni w drodze do szkoły pisaliśmy miesiąc temu. Wówczas to zastępca burmistrza obiecał, że wyznaczy nowe miejsce na przystanki.
Pójdą na Lipową
Słowa dotrzymał. Zgodnie z zapowiedzią Grzegorza Olejniczaka, uczniowie będą korzystać z bezpiecznej zatoczki, z której odjeżdża większość busów.
- Decyzję podjąłem bez konsultacji z rodzicami, ale uważam, że jest słuszna. Do nowego przystanku uczniowie pójdą pod opieką nauczyciela - zapowiada zastępca burmistrza.
Plac, gdzie mają zatrzymywać się szkolne autobusy, znajduje się około 400 metrów od budynku gimnazjum. Droga, którą mają być doprowadzani uczniowie biegnie z dala od ruchliwej ul. Wojska Polskiego.
- Aby dzieciaki zdążyły na czas, musimy co prawda wydłużyć o pięć minut jedną z przerw. Ale cieszymy się, że problem, który próbowaliśmy rozwiązać od lat, w końcu znalazł finał - uważa Alicja Iwanowska, dyrektor gimnazjum.
Blokowali chodnik
Przystanek, który początkowo wyznaczono przy szkole, okazał się fatalną pomyłką. Ktoś, kto podjął decyzję o umiejscowieniu go w tym miejscu nie przewidział, że autobusy nie zmieszczą się w prowadzącej do szkoły, wąskiej uliczce. Na swobodne manewry nie pozwalały też parkujące tam, często nieprzepisowo, samochody.
Dlatego na głównej ulicy miasta powstał dziki przystanek. Nie podobało się to mieszkańcom i okolicznym handlowcom. W oczekiwaniu na transport uczniowie często blokowali chodnik i śmiecili pod sklepowymi witrynami.
- My też nie jesteśmy zadowoleni z tego, że tu stoimy. Przydałby się jakiś prawdziwy przystanek. Jak jest zimno, to już nie raz porządnie nas tu wywiało - narzekali uczniowie.
Trzeba zadbać o wiaty
W miejscu, gdzie teraz będą czekać na autobusy, wiata jest. Przedstawia jednak żałosny widok. Rodzice gimnazjalistów aż boją się, co będzie, gdy trafią pod nią uczniowie.
- Uważam, że to dobre miejsce na szkolny przystanek, ale burmistrz powinien dostawić tu jeszcze jedną wiatę. No i naprawić tę, która już stoi - mówi Kamil Osakowski z Trzebiatowa.
Inni podróżni także zwracają uwagę na stan budki. Miejsce, z którego odjeżdżają busy do pobliskich miejscowości, ma tylko jedną ławeczkę, uszkodzony dach, a ściany szpecą obsceniczne napisy i rysunki.
- Uważam, że zanim trafią tu dzieciaki trzeba to wszystko naprawić i wyczyścić te wulgarne napisy - stwierdził kategorycznie Radosław Majcherczyk, jeden z podróżnych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?