Na pchlim targu można znaleźć naprawdę wiele perełek, ale jak to się stało, że zdecydowała się Pani właśnie udać, by urządzić swoje mieszkanie?
- Urządzając mieszkanie, wykorzystałam bardzo dużo rzeczy, które udało mi się znaleźć na pchlim targu, ponieważ są unikatowe i niepowtarzalne. Mają w sobie historię i energię poprzednich właścicieli. Są piękne, ponadczasowe. Bardzo często tworzone ręcznie lub w niewielkich ilościach. Takie dodatki sprawiają, że wnętrze jest oryginalne. Ma indywidualny charakter i że można osiągnąć coś wyjątkowego, jednocześnie nie wydając dużych pieniędzy. Bo pchli targ to bardzo często niskie ceny i niesamowite okazje. I do tego ten dreszcze emocji, kiedy nigdy nie wiadomo na co się trafi.
Całe wyposażenie w pani mieszkaniu jest pozyskane z drugiej ręki?
- Dodatki, ale również większość mebli w naszym domu to zdobycze z drugiej ręki. Krzesła i fotele w większości udało nam się znaleźć na śmietniku - sami je odnawialiśmy. Tak samo, jak stolik w pokoju córki czy ławka w sypialni. Starą komodę na nóżkach i dziecięce krzesełka przywieźliśmy, aż z Budapesztu, szperając na tamtejszym pchlim targu. Stołek przyleciał z nami z Wietnamu. Witryna i stół przy kanapie to spuścizna po poprzednich właścicielach naszego mieszkania. Stare łóżeczko syna przyjechało ze Szwecji, córki udało nam się kupić już w Polsce. Szafę, w bardzo złym stanie, dostaliśmy od naszego przyjaciela, który odziedziczył dom po babci. Przez bardzo długi czas walczyliśmy o jej wygląd. Komoda pod telewizor powstała z starych drzwi, przywiezionych kiedyś przez nas z Estonii. I tak mogłabym wymieniać jeszcze długo. Dom to układanka. I w tej naszej układance przeplata się to, co stare z tym, co nowe. Chociaż zdecydowanie więcej jest tych rzeczy z duszą.
Zajmuje się pani aranżacją wnętrz zawodowo?
- Nie, chociaż faktycznie skończyłam studia podyplomowe na takim kierunku. Robię to głównie dla siebie samej, rozwijając własne zainteresowania i w momencie, kiedy nasze mieszkanie było już praktycznie ukończone.
Ile czasu zajęło odnowienie mieszkania?
- Główny remont trwał około dwóch lat, ponieważ jak najwięcej staraliśmy się zrobić sami, jednocześnie pracując zawodowo.
Jak udało się pani pogodzić pracę z poszukiwaniami tych wszystkich rzeczy i jeszcze renowacją? To brzmi jak sporo pracy.
- Samo urządzanie wnętrz to proces, który zapewne nie skończy się nigdy. Wciąż coś się zmienia. Dom ma nam służyć, więc zachodzące w nim zmiany idą równolegle z tymi w naszym życiu. I nie jest to tylko kwestia innych dodatków, bo w między czasie zdecydowaliśmy się wykuć dodatkowe drzwi w naszej sypialni, czyniąc ją tym samym pokojem przejściowym, czy zmienić zupełnie podłogę w korytarzu, zastępując deski starą cegłą. Większość naszych pomysłów jest dość nietypowa, ale nie wyobrażam sobie tworzenia tej przestrzeni inaczej, niż podążając za swoimi marzeniami.
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?