Pół roku zajmie mu samo pływanie. Reszta to czas spędzony w portach. O panu Henryku głośno było w ubiegłym roku, gdy rosyjskie służby zatrzymały go właśnie w Rostowie za brak zezwolenia na żeglowanie po ich wodach. Szczeciński żeglarz na znak protestu zaczął wtedy głodówkę. Sprawę opisywały media. Wysłał nawet list do Władymira Putina.
- W programie telewizyjnym Putin przyznał, że przepisy dotyczące zezwolenia są nieżyciowe i trzeba je zmienić - mówi z dumą pan Henryk.
Po liście rosyjskie służby kazały mu czekać do wiosny na zezwolenie.
- Bałem się, że mogę nie dożyć. W końcu mam już swoje lata. A nie chciałbym umrzeć na obcej ziemi - opowiada żeglarz. - Dlatego zdecydowałem się jednak przerwać podróż i wrócić do Szczecina.
Po powrocie złożył jednak wniosek o ponowne przyznanie wizy i nieszczęsnego zezwolenia. W czwartek dostał wiadomość od rosyjskiego ministra transportu, że potrzebne dokumenty otrzymał.
- Jestem bardzo szczęśliwy - mówił nam w świnoujskim jacht klubie "Cztery wiatry". - Płynę, żeby dokończyć to, co rok temu mi się nie udało.
Pan Henryk jest z zawodu muzykiem. W każdy rejs zabiera ze sobą skrzypce. - Nie mógłbym bez nich płynąć - mówi. - Już nie raz dzięki nim zarobiłem na życie podczas podróży.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?