„Na dworcu PKS w Gdańsku podróżnych witają kastety i pałki, które można nabyć już za kilkadziesiąt złotych. Rozumiem, że mamy wolny rynek, ale to chyba niespecjalnie właściwa wizytówka dla miasta wolności i solidarności” - napisał do nas oburzony pan Adam, który całą sprawę postanowił zgłosić na policję.
Włamał się do... odkurzacza. Ukradł 12 zł
Jego zgłoszenie zweryfikowaliśmy w piątek. W witrynie jednego z kiosków rzeczywiście, oprócz pamiątek, przekąsek czy papierosów znaleźliśmy pałki teleskopowe za 60-80 zł, noże motylkowe i myśliwskie, kastety w cenie 35-45 zł za sztukę, gazy pieprzowe i „CS”.
- Sama sprzedaż nie jest chyba niczym złym? Problemem jest użytek, jaki ludzie robią z takich przedmiotów. Równie niebezpieczne mogą być przecież noże kuchenne czy siekiery, a przecież chyba nikt sobie nie wyobraża jakichś specjalnych przepisów regulujących handel nimi - tłumaczył sprzedawca, zaskoczony pytaniem, czy ma zezwolenie na sprzedaż podobnych „gadżetów”. Jak wyjaśnił, biała broń w gablocie leżała od lat i przechodzące obok patrole Straży Miejskiej i policji, choć zauważały niebezpieczne narzędzia, nigdy nie domagały się od niego żadnego zezwolenia czy dokumentów potwierdzających rejestrację „zbrojeniowego” biznesu.
Tymczasem, jak czytamy w ustawie o broni i amunicji, choćby kastety obok „pałek posiadających zakończenie z ciężkiego i twardego materiału lub zawierających wkładki z takiego materiału” według prawa należą do „narzędzi i urządzeń, których używanie może zagrażać życiu lub zdrowiu”, czyli są traktowane jak broń. Jeśli więc biegły ekspert tak właśnie zakwalifikowałby towary oferowane w kiosku, jego sprzedawca - o ile nie posiada wymaganej rejestracji - zagrożony byłby karą aresztu albo grzywny.
Tymczasem w rozmowie z „Dziennikiem Bałtyckim” mężczyzna w okienku dworcowego kiosku przekonywał, że nic nie wie na temat obowiązku ewentualnej rejestracji handlu kastetami i pałkami. Jednak, kiedy kilka godzin później na miejscu zjawili się funkcjonariusze policji, kastety i inne potencjalnie niebezpieczne narzędzia zniknęły z witryny.
- Policjanci przeszukali stoisko i jego zaplecze. Nie znaleźli żadnych przedmiotów, na które wymagane jest zezwolenie - takich jak kastety czy pałki. Niemniej sprzedawca został przesłuchany i pouczony o odpowiedzialności karnej za składanie fałszywych zeznań i stwierdził, że nie oferuje tego typu asortymentu - mówi podkom. Aleksandra Siewert, rzecznik prasowy Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku, która zapewnia, że patrolujący miasto funkcjonariusze zwracają uwagę również na handel niebezpiecznymi przedmiotami i białą bronią.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?