Espadon Szczecin wrócił do gry, choć po pierwszym secie przegrywał 0:1, a godzinę później 1:2. Partia otwierająca mecz była koszmarem dla podopiecznych Michała Gogola, mimo to potrafili obudzić się i jeszcze przed przerwą odpowiedzieć Łuczniczce Bydgoszcz.
Kluczowe dla meczu było wejście z kwadratu rezerwowych Bartłomieja Klutha. Atakujący nie był w poprzednich kolejkach podstawowym siatkarzem Espadonu. Skuteczność 0 procent Mateusza Malinowskiego nie dała trenerowi Gogolowi wyboru. Musiał wprowadzić na boisko strzelbę numer dwa, a ta wystrzeliła 23 punktami.
Widowisko zakończyło się tie-breakiem. Miało więc identyczny scenariusz jak mecz Espadonu z Łuczniczką w poprzednim sezonie. Historia lubi się powtarzać i podobnie jak w listopadzie minionego roku, szczecinianie pokonali bydgoszczan 15:11 w decydującej rundzie po ponad dwóch godzinach walki.
Espadon nie zaprezentował się równie dobrze jak we wcześniejszych meczach z Cuprum Lubin i Cerrad Czarnymi Radom, mimo to potrafił wywalczyć dwa z możliwych trzech punktów. Nie jest łup marzeń, ale cenna zdobycz.
Statuetkę MVP odebrał Bartłomiej Kluth i dał trenerowi do myślenia. Jednym występem przyćmił trzy poprzednie Malinowskiego i zaapelował o kolejne szanse.
Espadon Szczecin - Łuczniczka Bydgoszcz 3:2 (14:25, 25:19, 20:25, 25:20, 15:11)
Espadon: Tervaportti, Wika, Menzel, Duff, Gawryszewski, Malinowski, Murek (l.), Mihułka (l.) oraz Kowalski, Ruciak, Jaskuła, Gałązka, Kluth
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?