Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Leszek Krowicki: Proszę o trochę cierpliwości

Paweł Pązik
- Kocham tę robotę - twierdzi trener Leszek Krowicki.
- Kocham tę robotę - twierdzi trener Leszek Krowicki. Sebastian Wołosz
Rozmowa z Leszkiem Krowickim, nowym selekcjonerem reprezentacji Polski piłkarek ręcznych.

Zdążył się pan już przyzwyczaić do tytułu „selekcjoner reprezentacji Polski”?

Tak, z każdym dniem przybliżam się do tego, co mnie czeka. Od momentu gdy zostałem wybrany na selekcjonera nieustannie obserwuję kandydatki do gry w kadrze. Przestudiowałem masę nagrań wideo, odbyłem dziesiątki rozmów, przede wszystkim z trenerami naszych zespołów ligowych. Chcę, aby to była nasza reprezentacja, a nie tylko Leszka Krowickiego. Mam już wyselekcjonowaną pewną grupę, pomysł na naszą grę, ale to są pierwsze kroczki. Czeka nas sporo roboty. Grupa, którą powołam, to nie będzie od razu gotowa reprezentacja. Damy szansę młodym, aby zadebiutowały, pokazały się w seniorskiej kadrze. Musimy już teraz selektywnie szukać piłkarek, które za 2-3 trzy lata będą tworzyły trzon tej reprezentacji. Zdaję sobie sprawę, że już w grudniu czekają nas mistrzostw Europy i oczekiwania są ogromne. Proszę jednak o zrozumienie. Budujemy nowy zespół, który będzie grał trochę inny handball niż do tej pory. Nie twierdzę, że za mojego poprzednika było źle. Kim Rasmussen zrobił fantastyczną robotę. Jednak każdy trener ma swoją wizję. Muszę wypróbować całą masę różnych rzeczy, a czasu mam mało.

Od 11 lat jest pan trenerem VFL Oldenburg. Znajduje pan jeszcze motywację do dalszej pracy z tym zespołem?

Praca w Oldenburgu sprawia mi przyjemność, budzi we mnie emocje. Cały czas mam ciągle coś do udowodnienia z tym zespołem. Gdy wygrywamy, jest motywacja, aby kontynuować dobrą passę. Gdy pojawiają się porażki, chcemy pokazać, że potrafimy grać lepiej. Kocham tę robotę. Kiedyś sobie postanowiłem, że jeśli trzy noce z rzędu prześpię bez żadnego problemu i trzy dni z rzędu nie będę myślał o handballu, to będzie właściwy czas, aby dać sobie spokój z piłką ręczną.

W poprzednim sezonie prowadzony przez pana zespół zajął piąte miejsce w Bundeslidze. Ten wynik pana cieszy?

Ta pozycja jest dla nas sukcesem, bo przez cały sezon borykaliśmy się z różnymi problemami. Z powodu kontuzji na dłużej wypadły trzy podstawowe rozgrywające, graliśmy tylko trzema zawodniczkami w drugiej linii, ale one także wielokrotnie wypadały z gry z różnych powodów. Mieliśmy całą masę problemów, nasze treningi nie miały odpowiedniego smaczku. Mimo to zajęliśmy tak wysoką pozycję, ogrywaliśmy mocniejsze zespoły i zakwalifikowaliśmy się do europejskich pucharów. Jestem bardzo zadowolony. W najbliższych rozgrywkach stawiamy sobie cele ambitne, ale realne. Z trzema-czterema klubami nie jesteśmy w stanie konkurować, bo mają znacznie większe od nas możliwości finansowe.

Wróćmy do reprezentacji Polski. Czy któraś z zawodniczek oficjalnie zadeklarowała, że nie będzie już grała z orzełkiem na piersi?

Nie rozmawiałem jeszcze ze wszystkimi zawodniczkami, które będę brał pod uwagę. Skupiłem się na rozmowach z tymi, które ostatnio miały problemy zdrowotne, m.in. z Aliną Wojtas. To było takie rozeznanie, pierwszy kontakt, wzajemnie poznanie się. Jednak żadna z zawodniczek nie powiedziała mi, że kończy przygodę z reprezentacją.

Rozmawiał pan już ze swoim poprzednikiem, Kimem Rasmussenem?

Do takiego spotkania na pewno dojdzie. Znamy się i darzymy szacunkiem. Wcześniej rozmawialiśmy kilka razy. Kim ma teraz inne obowiązki, koncentruje się na innych sprawach. Nie ma jakiejś wielkiej konieczności, abyśmy koniecznie teraz się spotkali. Kim i jego współpracownicy zrobili rzeczy wielkie - dwukrotnie doprowadzili naszą reprezentację do czwartego miejsca na świecie. To nie przypadek, tylko niezwykle ciężka i bardzo dobra robota.

W jednej z wypowiedzi po otrzymaniu nominacji na selekcjonera powiedział pan, że rachunek płaci się na końcu, a nie na początku. Chce pan być rozliczany dopiero po Igrzyskach Olimpijskich w Tokio w 2020 roku?

Być może już wcześniej zaskoczymy dobrym wynikiem, ale to właśnie igrzyska są marzeniem nas wszystkich. Czasami trzeba zrobić krok wstecz, żeby potem móc wykonać dwa kroki do przodu. W sporcie trudno coś zaplanować na sto procent. My trenerzy potrzebujemy czasu. Trzeba popełnić trochę błędów, aby na nich się czegoś nauczyć. Nie będzie tak, że po tygodniowym zgrupowaniu pokażemy od razu mocny zespół. To wymaga cierpliwości, czego wymagamy od siebie i o co prosimy obserwatorów, czyli kibiców i media.

Nie wiem jak jest w Niemczech, ale zdaje pan sobie sprawę, że w Polsce po każdym sukcesie jest się bohaterem narodowym, a przegranych obrzuca się błotem?

Mam to wkalkulowane w koszty swojej pracy. Nie tylko z reprezentacją. Nie raz byłem chwalony, a po kilku dniach ganiony. Jestem za tym, aby krytyka była rzeczowa, uczciwa. Napluć na kogoś jest łatwo, zwłaszcza w Internecie. Trzeba jednak mieć pojęcie o tym, co robimy, w jakich warunkach, z jakimi problemami się mierzymy. Wiem, czego się ode mnie oczekuje. Na mistrzostwach Europy w Szwecji zagramy w grupie z silnymi rywalami. Proszę zauważyć, że Niemki, Francuzki i Holenderki regularnie występują na największych imprezach młodzieżowych. Natomiast my nie. Mamy problem z zapleczem i trzeba pomyśleć, jak to rozwiązać. Chcę, aby każdy, kto podejmie się krytyki wiedział, jakie mamy trudności. Ale spokojnie - jest w Polsce grupa interesujących zawodniczek i jest na kim budować zespół.

Jakie plany na najbliższe tygodnie?

W październiku zgrupowanie, w jego trakcie dwie-trzy gry kontrolne. Tuż przed ME pojedziemy na kolejne zgrupowanie do Hiszpanii, gdzie też rozegramy sparingi, być może właśnie z Hiszpankami. A w międzyczasie będę ze swoim sztabem szkoleniowym bacznie obserwował rozgrywki, pojawię się na kilku meczach osobiście. Powołania roześlemy po trzeciej kolejce.a

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński