Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawieszenie to zły pomysł. Trener Łukomski o zakończonym sezonie

Aleksander Stanuch
Aleksander Stanuch
Na razie ofert pracy brak, ale trener Łukomski nie próżnuje.
Na razie ofert pracy brak, ale trener Łukomski nie próżnuje. Andrzej Szkocki
Marek Łukomski, były trener Kinga Szczecin, opowiedział m.in. o swoim pobycie w klubie, planach na przyszłość i konflikcie z Pawłem Leończykiem.

Co aktualnie robi trener do wzięcia?

Już od kilku lat w moim życiu nie ma takiego okresu, że narzekam na nudę, zawsze coś się dzieje. Jeżdżę po kraju, nie leżę do góry brzuchem. Staram się bardzo aktywnie spędzać czas w Szczecinie i oglądać jak najwięcej meczów.

Jakieś oferty już wpłynęły?

Nie, pojawiły się trzy tematy, ale na razie to były tylko luźne rozmowy. Jeśli nie dostanę nigdzie pracy jako trener lub asystent, to będę jeździł na staże do Hiszpanii, a konkretnie do Badalony, gdzie grał Tomek Gielo i do Realu Madryt, a później do drużyny z niemieckiej ekstraklasy. To jest mój plan B, jeśli nie będę trenował w przyszłym sezonie.

Czyli nie wyklucza Pan powrotu do funkcji asystenta?

Nie odrzucam żadnej opcji, bo w tym zawodzie nie znasz dnia, ani godziny. Można sobie zaplanować różne rzeczy, ja też sobie zaplanowałem zwycięstwa z Siarką, ale czasem nie wszystko idzie według planu.

A co z reprezentacją Polski B?

Na początku ustaliliśmy, że będzie to projekt na trzy lata, ale podejrzewam, że niedługo mnie tam nie będzie. Związek chce promować młodych trenerów, a ja w tym momencie jestem bez pracy, więc pewnie ktoś inny dostanie szansę. Jeszcze nikt się ze mną nie kontaktował, a rok temu w połowie maja już dawno byliśmy po rozmowach.

Już od jakiegoś czasu było jasne, że nie zostanie Pan w Szczecinie. Ile było w Panu pogodzenia się z tym losem, a ile goryczy i myśli, że można było tu jeszcze zostać i coś osiągnąć?

Musiałem to wziąć na klatę. Sukces ma wielu ojców, a porażka jest sierotą. Brak awansu do ósemki to nie jest wina jednego, drugiego zawodnika, ale trenera. Co do mojej umowy z prezesem, to wyglądało tak, że przed pierwszym sezonem cel był jeden: play off. Przed drugim powiedziałem, że będziemy walczyć, bo trzeba postawić sobie sprawę jasno. Mieliśmy 10. budżet w lidze, ten sezon był specyficzny, bo w pewnym momencie osiągnęliśmy nasz szczyt, ale były też te porażki z Siarką Tarnobrzeg. Okazuje się, że nawet zwycięstwa w tych meczach nie dałyby nam awansu.

Ale byłaby inna mentalność i większy margines błędu, bo w końcówce nie musielibyście wygrać 4 na 4 czy 5 na 5.

Tak, ale my w meczach ze Stelmetem, Polskim Cukrem, Czarnymi czy Stalą pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z najlepszymi i rozbudziliśmy apetyty kibiców. Życzę przyszłemu trenerowi, żeby też prowadził z tymi drużynami wyrównaną walkę. Porażkami m.in. z Siarką czy Polpharmą sami te apetyty zabiliśmy.

Przed prezesem Królem sporo roboty. Do znalezienia jest dyrektor generalny, sztab szkoleniowy z trenerem na czele oraz dogadywanie kontraktów z zawodnikami.

Gdy ja przyszedłem do klubu, to był bałagan. Wymieniłem dziewięciu zawodników i myślę, że teraz będzie podobnie. Przez dwa lata udało nam się to wszystko ustabilizować, ale znowu zapowiada się wielkie wietrzenie szatni. Budowanie drużyny to etap długi i monotonny, więc najlepiej sięgnąć po trenera, który ma w tym doświadczenie. Zawodników trzeba dobrać tak, żeby tworzyli dobrą grupę ludzi.

Muszę zapytać o to słynne zawieszenie drużyny.

Dla mnie była to decyzja niezrozumiała. Wiedziałem, że po takim blamażu z Siarką najlepiej będzie zostawić nas samych i myślę, że spokojnie byśmy wygrali z Polpharmą. Prezes chciał dobrze, a wyszło, jak wyszło. Jestem pewien, że zaprezentowalibyśmy się o wiele lepiej. Zagraliśmy tragicznie pierwszą kwartę, bo nie trenowaliśmy, nie było rytmu oraz czwartą, bo nie mieliśmy już siły. Samo zawieszenie oddziaływało na nas źle też w późniejszym czasie. Teraz nikt nie patrzy, że wygraliśmy 16 meczów z budżetem o 35 procent mniejszym, że zawodnicy, jak Dutkiewicz, odbudowują karierę. Przez pryzmat zawieszenia przyjęło się, że sezon był beznadziejny. Niepowodzeniem było to, że nie awansowaliśmy do ósemki, sezon jako całość nie były taki zły, jak go ludzie rysują.

Wasza gra wyglądała lepiej niż w poprzednim sezonie. Była bardziej różnorodna.

Ja nie jestem samobójcą i nie powiem, że nie awansujemy do play off. Kibicom też nie powiem, że walczymy o 10. miejsce, bo już w ogóle nikt nie przyjdzie na halę. My od początku sezonu graliśmy dobrze. Nie zawsze wygrywaliśmy, ale było widać poprawę w grze. Brakowało nam takiego zawodnika, jak Chavaughn Lewis, który w trudnym momencie bierze piłkę pod pachę i każe rozejść się swoim kolegom - on to załatwi. Do pewnego momentu kimś takim był Taylor Brown. On w grze jeden na jeden zawsze potrafił coś wyczarować. Po jego odejściu, kiedy nam nie szło, nie mieliśmy drugiego takiego gracza. To było jak wyrwanie zęba trzonowego.

Miał Pan lepszą drużynę niż w poprzednim sezonie?

Graliśmy bardziej zespołowo. Więcej dzieliliśmy się piłką, częściej atakowaliśmy kosz z obwodu, częściej podawaliśmy pod kosz, to wszystko składało się na to, że nasza gra była bardziej różnorodna. W poprzednim sezonie byliśmy bardziej doświadczeni, bo mieliśmy Łukasza Majewskiego, Pawła Leończyka, którzy przez wiele lat grali na wysokim poziomie. Staraliśmy się ich zastąpić Szymonem Łukasiakiem czy Marcinem Dutkiewiczem, którzy wywiązywali się ze swoich ról, ale byli to inni zawodnicy. Lepiej się też ogląda zespół, gdy 4-5 zawodników dotyka piłkę w ataku, a nie jeden… no, chyba że jest to Chavaughn Lewis (śmiech).

Jako jedyny wytypował go Pan do nagrody MVP. Jest jakaś satysfakcja?

Ja wiem, co czułem, gdy graliśmy przeciwko niemu, jak nas skrzywdził. Patrzyłem pod kątem tego, jaki ten gracz ma wpływ na swoją drużynę. On sam wciągnął ich do ósemki, a teraz do półfinałów. Gdyby jeszcze do tego dołożył rzut z dystansu...

Kibic ogląda taki mecz z Polpharmą, widzi, że każdy boi się oddać rzut, traci piłkę i panikuje przy podwojeniu. Czyja to wina?

(śmiech) Moja, bo oczywiście to ja rozrysowałem akcję, np. dla Pawła Kikowskiego, który po dwóch zasłonach ma kogoś minąć i wkozłować sobie piłkę w stopę. A potem powiedziałem Russellowi i „Skibie”, żeby podali piłkę graczom Polpharmy, żeby ci mogli zdobyć łatwe punkty. Ludzie tego nie rozumieją, że potem ci zawodnicy to przeżywają i wiedzą, że zawinili. „Kiko” po meczu z Polpharmą przez cztery dni chodził struty, bo bardzo chciał się odbić po tym zawieszeniu i słabym meczu z Siarką. Nikt nie szukał wymówek, wiedzieli, że przez takie głupie straty przegrywamy mecz. To są momenty, kiedy kończy się rola trenera, a w grę wchodzą koszykarskie umiejętności.

Albo to słynne 1/24 z dystansu przeciwko Siarce.

Tak. Prezes po meczu mi powiedział, że powinniśmy grać więcej pod kosz. Ja mówię: „Prezesie, my zdobyliśmy 60 punktów z pomalowanego. Takie mecze się nie zdarzają”. Do tej pory rzucaliśmy z dystansu na dobrej skuteczności. Nie powiem Kikowskiemu, Dutkiewiczowi czy Nowakowskiemu, którzy w karierze trafiają 40 procent rzutów za trzy, żeby z otwartych pozycji ścinali pod kosz. To tak, jak powiedzieć Barcelonie, żeby od teraz grała długie piłki na Messiego, a on ma zgrywać głową. Mają wyrobiony swój styl, tak jak my, czasem się to udaje, a czasem nie. Miało być dużo ruchu i rzuty bez zastanowienia z otwartych pozycji nawet w piątej czy szóstej sekundzie akcji. My przed Siarką wygraliśmy z Polskim Cukrem, w tygodniu wyglądaliśmy super. Zrozumiałbym, gdyby chłopaki poszaleli po tym zwycięstwie w Toruniu, byłoby jakieś wytłumaczenie. A w Tarnobrzegu? „Żabka” do g. 23 i stacja benzynowa. Do tego mieszkaliśmy w szczerym polu przy cmentarzu. Nawet na porannym treningu nie było, co poprawiać, bo wszystko grało. Dlatego ta porażka jest tak trudna do wyjaśnienia.

Ostatnio prezes Król miał pretensje do dziennikarzy, że wymyślają sobie nazwisko nowego trenera. Szpilka została też wbita kibicom za to, że niezbyt licznie pojawiali się na meczach, gdy zespół już o nic nie grał.

Wróćmy do sytuacji zawieszenia. Gdy ludzie widzą takie sytuacje, że klub robi takie akcje, nie jest przez to dobrze odbierany w mediach, to też nie chcą się z czymś takim utożsamiać. Trochę rozumiem kibiców, bo w Szczecinie jest mnóstwo ekstraklasowych drużyn i mogą sobie wybrać wszystko. W poprzednim sezonie tych kibiców było dużo więcej. Teraz mieliśmy trochę mniejszy potencjał koszykarski, graliśmy lepiej, wycisnęliśmy, co się dało, ale burze medialne nam nie pomagały. Jeśli chodzi o prezesa, to nigdy nie powiedział, że mnie zwolni, zawsze stał za mną murem. Nie ulegał presji ze strony kibiców, mówił, że mam się nie przejmować.

Któryś z zawodników zrobił na Panu wrażenie w tym sezonie?

Jeśli ktoś przed sezonem mi mówi, że mamy najlepszych Polaków w lidze, to ja się zastanawiam czy ta osoba w ogóle zna się na koszykówce. Lubię graczy, którzy są po przejściach i mają coś do udowodnienia. Dutkiewicz odbudował się po nieudanych sezonach w Treflu, Łukasiak, który praktycznie został wypchnięty z Koszalina czy „Skiba” ściągnięty w trakcie sezonu. Młody Garbacz czy Nowakowski, który zawsze był graczem od zadań specjalnych. Do tego Kikowski, który ma za sobą dwa najlepsze sezony w karierze. Nie zawsze udało się ściągnąć zawodników pierwszego wyboru i nie ukrywam tego, ale musieliśmy działać w określonym budżecie. Trzeba zobaczyć, skąd my braliśmy tych ludzi. Większość jest z mniejszych klubów, a nie ze Stelmetu. Bardzo staraliśmy się to wszystko ułożyć.

Nikt nie grał przeciwko Panu?

Absolutnie. Gdyby tak było, to, jako swoją przewagę, mogłem wykorzystać to, że klub jest wypłacalny. Brown spóźnił się na odprawę i mówię mu, że zabiorę mu 10 procent pensji, jeśli nie wygramy, no i wygraliśmy. Przed Stelmetem śmiałem się, że zrobimy to samo, a on wtedy rzucił 30 punktów. Przed sezonem każdy zawodnik miał ze mną indywidualną rozmowę po 15-20 minut, która dotyczyła mojej wizji i oczekiwań. Po poprzednim sezonie czytałem wypowiedź Leończyka, który mówi, że nie wie, czego od niego oczekiwałem. W taki sposób tłumaczył po prostu swój słabszy sezon. Musiałem zadzwonić i sprostować jego słowa, bo to były bzdury.

Odniosłem wrażenie, że Leończyk nie pasował do Wilków. Ani nie rzucał z dystansu, ani nie dostawał piłek pod kosz.

Ja to analizowałem. Paweł grał w pierwszej piątce i każdą akcję na początku mieliśmy rozrysowaną pod niego. W efekcie miał dostać piłkę pod koszem, a jeśli się nie uda, to ma postawić zasłonę dla Kikowskiego czy Gainesa. Cieszył się, chciał to grać. Później od razu biegał na zasłonę dla naszej „dwójki” czyli nie chciał tej piłki. Przed sezonem mówiłem mu, że jest dla mnie fałszywą piątką. Może minąć ociężałego centra, zagrać przodem do kosza, a do tego dobrze biega. Gdy potem czytasz takie słowa, to tracisz szacunek do zawodnika. Dlatego przed nowym sezonem Paweł był dla mnie pierwszy do odstrzału.

W końcówce tego sezonu dużo naczytał się Pan komentarzy, że Łukomski nie nadaje się na trenera?

W ogóle tego nie czytałem, choć czasem prezes pokazywał mi te komentarze. Ja biorę do siebie konstruktywne uwagi, a nie takie wypociny, gdy ktoś napisze „Łukomski jest chu… i się nie nadaje”. Zawodnicy, którzy u nas grali i grają byli zadowoleni z poziomu, który prezentowałem i to jest dla mnie najlepszy wyznacznik. Dobrym przykładem jest Brown, który w trakcie sezonu odszedł i mógł powiedzieć, co chciał, a powiedział, że mam przed sobą świetlaną przyszłość. Kuba Garbacz mówił, że byłem pierwszym trenerem, który spełnił daną wcześniej obietnicę. „Skiba” czy „Russ”, schodząc z boiska w Koszalinie, przepraszali, że się nie udało. Oczy mi się zaszkliły. Oni wszyscy, z różnym skutkiem, ale dali z siebie wszystko. Takie momenty liczą się dla mnie najbardziej. Każdy może pisać, co chce, ale mam nadzieję, że moja praca w Szczecinie zostanie doceniona, bo zostawiłem tutaj kawał zdrowia. Dużo pracowaliśmy, aby ten klub na mapie Polski znów był postrzegany jako poważny. Ten sezon nie był stracony, przynajmniej dla mnie.

Zobacz również: Magazyn Sportowy Ekstra GS24: Skorża trenerem Pogoni!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński