MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sławomir Nitras: nie jestem przegrany

Rozmawiała: Ynona Husaim-Sobecka
Marcin Bielecki
Szczera rozmowa z posłem Sławomirem Nitrasem, szefem Platformy w Szczecinie.

- Jest pan przegrany?
- Oczywiście, że nie. Więcej przede mną, niż za mną. Jeśli wielkość człowieka mierzy się jego wrogami, to nie jest ze mną najgorzej.

- Nie ma pan ostatnio dobrej passy.
- No nie mam. Nie można mieć samych przyjemności. To też jest sztuka, umieć w polityce takie chwile przeżywać. Życzyłbym innym tej odporności, jaką posiadam.

- Sytuacja Platformy w Szczecinie jest fatalna. Prezydent z waszego nadania zajmuje przedostatnie miejsce w rankingu. W rządzonym przez was urzędzie marszałkowskim afera goni aferę.
- Sytuacja jest trudna, ale bez przesady. To czas na to, by zobaczyć na kogo można liczyć. Wpadka narkotykowa rzeczywiście się zdarzyła, ale przez jej pryzmat proszę nie oceniać wszystkiego. W wielu sprawach, jako region jesteśmy liderem. Jeżeli chodzi np. o koleje regionalne jesteśmy stawiani jako wzór. Będziemy mieli program pilotażowy komercjalizacji szpitali.

- To Platforma wysunęła Piotra Krzystka na prezydenta. Dzisiaj nie ma najlepszych notowań wśród szczecinian.
- To prawda. Mam poczucie odpowiedzialności politycznej, ale decyzje pan prezydent podejmuje samodzielnie. Wielokrotnie podkreślał swoją niezależność i samodzielność. Ponosi też pełną odpowiedzialność.

- Czy to był dobry wybór?
- Czas pokaże. Nie zawraca się koni w połowie przeprawy przez rzekę, a my właśnie jesteśmy w połowie. Dzisiaj zastanawianie się, czy coś było dobrym wyborem dwa lata temu, jest kompletnie bezprzedmiotowe. Mówienie o wszelkich wątpliwościach, jakie posiadam, byłoby wsadzaniem kija w szprychy.

- Piotr Krzystek będzie kandydatem Platformy? Już teraz oficjalnie ogłosił, że zamierza ubiegać się o reelekcję.
- Platforma decyzję podejmie przed wyborami. Jest faworytem, ale czy wygra - tego nie potrafię dzisiaj powiedzieć. Natomiast pan prezydent będzie musiał rozliczyć się z tego, co mu się udało. W połowie biegu wspieramy Piotra Krzystka, a potem będziemy się zastanawiać, co dalej.

- Mówi się, że jest pan w konflikcie z Krzystkiem. Ponoć nie konsultuje projektów uchwał z radnymi Platformy i członkami kierownictwa PO?
- Nieprawda. Panu prezydentowi nic nie zarzucam. To był świadomy wybór, również mój, że prezydent jest w swoich decyzjach samodzielny. Natomiast relacje między prezydentem a radnymi układają się bardzo różnie. Wiem, że radni chcieliby, by urząd dostrzegał bolączki zwykłych ludzi. Dziury w ulicach, źle wykonane remonty, czy ich brak przez wiele lat. Urząd miasta zbyt często sprawia wrażenie, jakby istniał dla siebie, nie dla mieszkańców.

- Jak pan ocenia sposób wybrnięcia prezydenta z afery mieszkaniowej? Dostał bez kolejki 150 m.kw. i wykupił za niewielkie pieniądze.
- Staram się prezydenta wspierać i myślę, że ma jakiś pozytywny plan.

- Żona prezydenta sądzi się z miastem o mieszkanie. To dobry plan?
- Nie potrafię tego ocenić.

- Norbert Obrycki, były marszałek województwa, odwołany z nieznanych przyczyn, powiedział , że stracił stanowisko przez brak lojalności wobec liderów partii.

- Różnica między mną a panem Obryckim polega na tym, że on ponosi dzisiaj odpowiedzialność wyłącznie za siebie. A ja także za Platformę. Rozumiem jego rozżalenie. On może sobie pozwolić na oceny, które bronią jego wizerunku. Choć wydaje mi się, że powinien być bardziej oględny w słowach.

- W sejmiku Radosław Majdan nie przychodzi na posiedzenia. Pana były kolega partyjny Michał Łuczak, został zatrzymany przez policję za posiadanie narkotyków. Mandatu nie złożył.
- Nie mamy wpływu na to co pan Łuczak zrobił. Prawo wyraźnie określa, kiedy radny traci mandat.

- Nie byłoby lepiej dla Platformy, gdyby zrzekł się mandatu?
- Dla Platformy byłoby lepiej. Ale to jego decyzja. Proszę jednak pamiętać, że radnym został wybrany Michał Łuczak, a nie kto inny.

- Ale za nim stała partia i pan.
- Niewątpliwie. On nie został jeszcze skazany. Jeżeli ustawodawca by chciał, żeby radny tracił mandat wtedy, gdy prokurator postawi mu zarzuty, to by tak to zapisał. Ale zostało zapisane, że traci się mandat po prawomocnym wyroku sądu. Jeżeli ten wyrok nie zapadnie, to Michał Łuczak mandat zachowa i może zrobić z nim to, co chce.

- A co pan zrobi z Radosławem Majdanem, który nie przychodzi na posiedzenia? Przeprowadził pan z nim męską rozmowę?
- Powinien brać udział w posiedzeniach. Kiedy kandydował na radnego, był piłkarzem Pogoni Szczecin. Czy to wina Radka, że z dnia na dzień stał się bezrobotny? Powinien zrezygnować z mandatu. Nikt by nie miał pretensji. Problem polega na tym, że pojawiły się problemy prawne. Jak mówi, nie chce rezygnować w chwili, kiedy ma zarzuty. Jedną sprawę już wyjaśnił. Teraz czeka go postępowanie związane z wydarzeniami w Mielnie (podejrzenie o bójkę z policjantami p.r.). One wyglądają dość dwuznacznie. I życzę mu, by wszystko się dobrze skończyło. Jego kontrakt kończy się w czerwcu. Majdan nie wie, czy zostanie przedłużony. Może wróci do Szczecina i będzie chciał nadrobić stracony czas? To go nie usprawiedliwia, ale rozumiem argument, że jak ktoś mieszka w Warszawie, to trudno mu pracować w Szczecinie.

- Czy rozważał pan wariant odwołania marszałka, a wraz z nim całego zarządu? Skoro są wątpliwości z przetargami, to może korzystniej uciąć spekulacje?
- To jest wariant, który proponuje opozycja. Przy całym szacunku do opozycji, nie do końca ufam w ich dobre intencje. Nie ma podstaw do tego, by wobec kogokolwiek z członków zarządu formułować zarzuty prawne, czy mówić, że cokolwiek złego zrobili. Ten zarząd zrobił wiele rzeczy, z których jestem dumny i trzeba go wspierać.

- Ale zarząd nie radzi sobie z sytuacjami kryzysowymi. Marszałek nie był w stanie wskazać osoby, która jest odpowiedzialna za aferę samochodową. Przetarg był tak ustawiony, że tylko jedna firma mogła wygrać.
- Tak zwana afera samochodowa, to nie jest sprawa przez pryzmat której mamy oceniać prace zarządu. Wierzę w to, że marszałek bezpośrednio nie angażował się w przetarg. Wiem, że ma wolę wyjaśnienia tej sprawy. Wiem, że jest zdeterminowany do tego, by te samochody zwrócić. O ile jeszcze nie zostały zwrócone.

- Używane?
- Myślę, że będzie potrzebna jakaś rekompensata. Ale temu dilerowi też będzie zależało, by nie kojarzono go z przetargiem, który był nieprawidłowo zorganizowany. Nie zmienia to faktu, że samochody zostały kupione niezgodnie z prawem i powinny być zwrócone.

- Ale kalendarze trudno zwrócić, a wyniki tego przetargu też zostały zakwestionowane.
- Po pierwsze to nie były kalendarze. To były w większości dokumenty zamówione przez wydział zajmujący się funduszami unijnymi, głównie były to materiały reklamowe. To zamówienie było realizowane w niewielkiej części przez gabinet marszałka. Teraz władze województwa podjęły jedno zobowiązanie - utworzenie specjalnego biura, które będzie odpowiadało za wszystkie zamówienia: przez kalendarze, druki, po samochody.

- Pana koledzy partyjni powiedzieli, że powinien pan rozważyć pomysł podania się do dymisji po aferze narkotykowej.
- Nie. Takiej opinii nie ze strony kolegów nie słyszałem.

- Powiedzieli to wyraźnie w mediach.
- Rzeczywiście, czytałem takie wypowiedzi. Ale z jakichś powodów zabrakło ich autorom odwagi, by powiedzieć to wprost na posiedzeniach gremiów partyjnych. Łatwo coś powiedzieć w radiu, trudniej wiarygodnie przedstawić wniosek i logicznie go uargumentować. Mam poczucie głębokiego wsparcia ze strony Platformy.

- A pan sam nie miał takiego pomysłu, by ustąpić?
- Nie.

- Platforma jest podzielona. Sporo osób jest niezadowolonych ze stylu pana rządów.
- Jak ktoś nigdy niczym nie rządził, to wydaje się to proste. Jeżeli pani mnie zapyta, czy ja mam poczucie opozycji wewnętrznej w Platformie - powiem: nie. Mam poczucie wielkiej odpowiedzialności. Staram się robić wszystko, by temu sprostać. Na razie czuję wsparcie. Jeśli będzie inaczej - nie będę okupował żadnego stanowiska. W Platformie poza paroma harcownikami większość uważa, że teraz jest czas pracy, a nie rozliczeń. Czas całościowej oceny mojej pracy, prezydenta, czy marszałka nadejdzie. Reszty kolegów również.

- Czy sprawdziła się pana strategia oparcia się na młodych, niedoświadczonych politykach?
- Rzeczywiście jesteśmy młodsi, niż nasi polityczni konkurenci, ale czy mniej doświadczeni? Z tym się nie zgadzam. Jesteśmy poważni i odpowiedzialni. Cieszę się, że w Szczecinie nie mamy już 70-letnich decydentów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński