MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Piotrem Krzystkiem. Prezydent Szczecina o wyborach, PO, koalicji, Tusku, SPP, inwestycjach...

Rozmawiała Ynona Husaim-Sobecka
- Żaden z pomysłów, które zgłaszałem, nie jest pomysłem pustym, każdy ma mocne podstawy. Ale w programach moich kontrkandydatów jest też kilka elementów, po które warto sięgnąć - mówi Piotr Krzystek.
- Żaden z pomysłów, które zgłaszałem, nie jest pomysłem pustym, każdy ma mocne podstawy. Ale w programach moich kontrkandydatów jest też kilka elementów, po które warto sięgnąć - mówi Piotr Krzystek. Fot. Marcin Bielecki
Rozmowa z Piotrem Krzystkiem, nowym - starym prezydentem Szczecina

- Co pan zapamięta z kampanii wyborczej?
- To był bardzo pracowity okres. Dużo stresu, dużo emocji i mnóstwo fajnych ludzi, których spotkałem. To było bardzo pozytywne doświadczenie.

- Wygrał pan wybory prezydenckie, ale liczby są bezlitosne. Poparło pana niespełna 16 proc. wyborców, czyli 84 procent szczecinian zagłosowało na pana przeciwnika, albo zostało w domu. Jak pan przekona te osoby, że jest pan także ich prezydentem?
- Przede wszystkim swoją pracą. Będę pracował intensywnie, mając już pewne doświadczenia, które zdobyłem przez ostatnie 4 lata. Mam nadzieję, że sporo problemów uda się rozwiązać i pozytywny odbiór miasta będzie szerszy niż dotychczas. Choć tak naprawdę niska frekwencja w tych wyborach jest cechą wszystkich dużych samorządów w Polsce. Nie znam dużego miasta, w którym przekroczyłaby ona 50 procent.

- Czy są jakieś pomysły zgłoszone przez konkurentów do prezydenckiego fotela, które chciałby pan wprowadzić w życie?
- Powiem szczerze, że wiele punktów w tych programach odbierałem, jako wyjątkowo populistyczne. Moi konkurenci wielokrotnie składali obietnice, których w ciągu 4 lat byłoby im trudno zrealizować. Swój program budowałem w oparciu o realia, o to, co jest możliwe, jest już przygotowane i ma szanse na realizację w trakcie najbliższych 4 lat. Żaden z pomysłów, które zgłaszałem, nie jest pomysłem pustym, każdy ma mocne podstawy. Ale w programach moich kontrkandydatów jest też kilka elementów, po które warto sięgnąć. Trzeba pochylić się na przykład nad strefą płatnego parkowania.

- Co moglibyśmy zmienić w strefie?
- Zaproponujemy zmiany po przestudiowaniu analiz ruchu samochodów, które są przygotowywane. Tam, gdzie nie jest to konieczne, być może wycofamy się ze strefy, a w innym miejscu zmienimy jej barwę. Strefę trzeba maksymalnie uprościć i uporządkować. Mamy już doświadczenie 3 lat, które pozwoli nam to rzetelnie przygotować i przeprowadzić.

- Czy strefa może zostać powiększona?
- Wydaje mi się, że nie. Miasto żyje, zmieniają się potrzeby mieszkańców co do sposobu i miejsc parkowania, musimy reagować adekwatnie do sytuacji.

- Jędrzej Wijas, kandydat SLD na prezydenta Szczecina, proponował 15 minut darmowego parkowania w strefie. Spełni pan jego postulat?
- Będziemy to rozważali, choć uważam, że to skomplikowane rozwiązanie. W jakiś sposób sprawdza się na przykład w przypadku szkół. Ale trzeba się nad tym zastanowić.

- Arkadiusz Litwiński proponował powołanie Agencji Rozwoju Metropolitalnego, która miałaby zająć się poszukiwaniem inwestorów gotowych stworzyć miejsca pracy. Taka instytucja świetnie się sprawdza w przypadku Wrocławia.
- Do tego trzeba dojrzeć. Nie chciałbym obiecywać, że taka agencja powstanie w trakcie trwania tej kadencji. Ona też musi być oparta o współpracę z sąsiadami. Nie wyobrażam sobie, by taka agencja była tylko dla Szczecina. My dzisiaj pracujemy w oparciu o komórki urzędu miasta, natomiast jeżeli uznamy, że to za mało, że współpraca z sąsiadami wymaga odrębnej instytucji, to sięgniemy po ten pomysł. To dobry instrument. Teraz nie chciałbym powoływać instytucji trochę na wyrost. W wielu miejscach idziemy ścieżką Wrocławia.

- Małgorzata Jacyna-Witt, kandydatka niezależna proponowała by plac Orła Białego przekształcić w miejski rynek. Zgadza się pan z jej wizją?
- Plac Orła Białego wymaga troski ze strony władz miasta. Mamy tam przecież Akademię Sztuki. Będziemy nad tym pracowali, tym bardziej, że pojawia się sporo inicjatyw społecznych. To też trzeba konsultować z okolicznymi mieszkańcami. Wiem, że w tej kwestii zdania osób, które tam mieszkają, są podzielone.

- W poniedziałek powiedział pan, że koalicja nie jest panu potrzebna. Jak pan zamierza w takim razie skutecznie rządzić miastem?
- Koalicję rozumiemy w sensie bardzo politycznym. Natomiast ja mówię o porozumieniu programowym. W tym przypadku istotą koalicji nie byłoby porozumienie polityczne. To szansa na włączenie do dyskusji wszystkich sił w radzie, niezależnie od tego, czy to Platforma, SLD, PiS czy radni niezależni. Koalicja oznacza, że ktoś jest w opozycji do takiego programu.

- Chciałby pan formalnie zawrzeć takie porozumienie?
- Chciałbym, by był to dokument, pod którym wszyscy mogliby się podpisać. Te działania, które będą w nim zapisane, nie będą miały charakteru politycznego. Jeżeli zakładam rozwój specjalnej strefy ekonomicznej, to nie jest to korzyść dla SLD, PiS czy Platformy, to jest po prostu dobre dla miasta.

- To znaczy, że plany, by zamian za poparcie radnych, dać politykom możliwość wpływu na obsadę stanowisk wiceprezydenckich - są już nieaktualne?
- Cały czas rozmawiamy o tych działaniach, które będą wymagały wsparcia ze strony rady i wymagały większości. Co do personaliów, to ewentualnie wrócimy do tego później. Najpierw musimy mieć porozumienie programowe. Będę się tego trzymał bardzo sztywno, bo to klucz do sukcesu. Już raz się w Platformie o te personalia rozbiliśmy.

- Co się stanie jeżeli radni nie będą chcieli podpisać takiego dokumentu. I tak będzie pan realizował swój program?
- Znaczna część działań, przynajmniej tych inwestycyjnych miasta jest zdeterminowana już umowami i kontraktami.

- Mówił pan już, że większość ważnych dla miasta decyzji już zapadła i są nie do odwrócenia.
- Tak myślę.

- Którego z wiceprezydentów pan pożegna, a kto zostanie?
- Zastępcy prezydenta są urzędnikami tyle, że nie zatrudnionymi na umowę o pracę, ale powołanymi na tę funkcję. Ich rola w sensie politycznym jest znacznie mniejsza, niż było to w czasach kiedy istniał zarząd miasta wybierany przez radnych. Tych funkcji nie powinniśmy demonizować. Nie są przedmiotem targu politycznego, ale powinny je zajmować osoby, które są akceptowane także przez radę miasta.

- Krzysztof Soska zostaje?
- Nie chciałbym rozmawiać o personaliach. Wysoko cenię swoich zastępców. Ale znam też realia swojego miasta i wiem, że być może w tym przedmiocie potrzebne będą korekty.

- Kiedy pan rozpoczyna rozmowy programowe i z kim na początek?
- Te rozmowy już są prowadzone. Spotkałem się z Sojuszem Lewicy Demokratycznej oraz Prawem i Sprawiedliwością. Umówimy jesteśmy na kolejne, bardzo już konkretne spotkanie.

- Z Platformą też będzie pan rozmawiał?
- Oczywiście.

- Od czego pan zamierza zacząć swoje rządy w nowej kadencji?
- Budżet to najważniejsza uchwała w tej chwili, potrzebna Szczecinowi. To jest przedmiotem pierwszych naszych debat.

- A w drugiej kolejności?
- Będziemy przyglądali się kolejnym projektom inwestycji, które są przed nami. Nawet tym, które wykraczają poza tę kadencję.

- Jakie to są inwestycje?
- Przykładem jest kontynuacja przebudowy Autostrady Poznańskiej, której realizacja na pewno wykroczy poza ramy tej kadencji.

- Szybki tramwaj?
- Mam nadzieję, że uda nam się w tej kadencji doprowadzić do szczęśliwego końca, ale liczę się z tym, że realizację ewentualnie możemy kończyć w przyszłej kadencji. Tu możemy mieć lekki poślizg.

- W ostatnich dniach Szczecin odwiedziło wielu ministrów. Jak pan zamierza wyegzekwować obietnice składane przez nich?
- Myślę, że tu ogromna rola posła Arkadiusza Litwińskiego. Szczególnie cieszę się z obietnicy premiera Donalda Tuska dotyczącej obejścia zachodniego Szczecina. To poważna deklaracja, gdyby ta inwestycja już została wpisana do projektowania na przyszły rok, to byłaby szansa, że po 2013 roku już fizycznie rozpoczniemy jej budowę

- Premier Tusk sugerował, że może być również uruchomiona produkcja stoczniowa.
- Wtedy wszystkie ręce będą na pokładzie. Na każde hasło pana premiera jesteśmy w stanie pomóc inwestorom, którzy chcą funkcjonować w stoczni, by jak najszybciej rozpoczęli produkcję i stworzyli miejsca pracy. Tutaj jest pełna zgoda między nami.

- Może czasami lepiej mieć takie zapewnienia na piśmie?
- Bardzo szanuję pana premiera i uważam, że nigdy nie rzuca słów na wiatr. Dla mnie słowo pana premiera, czy jest na piśmie, czy wygłoszone przed kamerą telewizyjną, jest tak samo wartościowe.

- A słowo ministra sportu Adama Giersza, który obiecał, że być może po 2012 roku znajdą się pieniądze na budowę stadionu?
- To dla nas bardzo dobry sygnał. Myślę, że w pierwszej kolejności poprosimy o wsparcie budowy hali widowiskowo-sportowej. Z tego co wiem, hala w Koszalinie otrzymała 10-milionowe dofinansowanie, a tam nie będą organizowane mistrzostwa Europy w siatkówce, tak jak u nas. Jest to inwestycja wpisana na listę inwestycji strategicznych dla polskiego sportu.

- Wystąpił pan o to dofinansowanie?
- Oczywiście. Już rok temu.

- Może warto przypomnieć?
- Skoro znalazły się pieniądze na stadion, to hala, której budowa właśnie się rozpoczyna, powinna otrzymać wsparcie w pierwszej kolejności. Mogę obiecać jeszcze jedną rzecz - te pieniądze, które dzięki temu oszczędzimy na hali, będziemy mogli przeznaczyć na przygotowanie inwestycji stadionowych. To też dobra informacja dla kibiców.

- Pana konkurent, Bartłomiej Sochański twierdził, że miasto nie powinno prosić, ale żądać od rządu rekompensaty za upadek nie tylko stoczni, ale także innych dużych firm. Jakie jest pana zdanie w tej sprawie?
- Od dłuższego czasu mówię, że Szczecin nie miał żadnego projektu wsparcia. Firmy padały, a my byliśmy pozostawieni sami sobie. Pakiet, który przedstawiłem rządowi - Program dla Aglomeracji Szczecińskiej - był taką próbą pokazania Warszawie, co jest niezbędne, by Szczecinowi zrekompensować upadek stoczni. Stąd strefa, pieniądze na jej uzbrojenie czy przebudowa autostrady. Nie mieliśmy takich programów, jakie miał Śląsk czy Mielec. Dzisiaj też potrzebujemy takiej pomocy.

- Głównym zarzutem formułowanym wobec pana przez zarówno specjalistów, jak i polityków był brak kontaktu z radnymi i zwykłymi szczecinianami. Jak chce pan to zmienić?
- Tych spotkań na pewno będzie więcej. Potrzebne nam częstsze kontakty z radnymi, mam świadomość, że w ubiegłej kadencji było tego za mało. To się na pewno zmieni. Tego się nauczyłem.

- Jak pan tak symbolicznie przygotuje się do nowej kadencji? Jakiś nowy garnitur, nowe pióro, jakiś talizman? A może przemeblowanie gabinetu?
- Traktuję to jak proces kontynuacji. Nie spakowałem się przed niedzielą. Po prostu prowadzę dalej swoje działania. Tu nie ma nowego wejścia.

- To czego trzeba panu życzyć w nowej kadencji?
- Myślę, że przede wszystkim konsekwencji w działaniu i wytrwałości, bo nie będzie to łatwy czas. Gospodarka Polski nie wyszła jeszcze z kryzysu.

- A miastu?
- Spokoju i stabilizacji. I trochę szczęścia, by problemy, z którymi się borykamy, udało się przezwyciężyć. Potrzebna nam też wiara w dobrą przyszłość Szczecina, bo ta przyszłość rysuje się całkiem przyzwoicie.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński