MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowa z Agnieszką Kuchcińską-Kurcz. Jak tworzy się historyczne jedno plemię, czyli Przełomy po pięciu latach

Michał Elmerych
Michał Elmerych
O Szczecinie, historii i jej postrzeganiu z Agnieszką Kuchcińską-Kurcz kierowniczką Muzeum Narodowego Centrum Dialogu Przełomy rozmawia Michał Elmerych.

Szczecinianie mają problem z najnowszą historią swojego miasta?

- Myślę, że może nie tyle problem, ile czują jakiś dystans do niej? Mam wrażenie, że często te osoby, które nie były bezpośrednio włączone w te wydarzenia przełomowe, może nie za bardzo odczuwają ich wagę, a szkoda, bo to właśnie wydarzenia budują wyjątkowość miasta.

Kierując najmłodszym oddziałem Muzeum Narodowego Centrum Dialogu Przełomy stara się pani tę historię pokazywać. W tym roku Przełomy obchodziły 5-lecie działalności w swojej siedzibie.

- To było bardzo intensywne pięć lat. Przede wszystkim, dlatego, że ja miałam gdzieś z tyłu głowy, że musimy spowodować, aby ta instytucja weszła w krwiobieg miasta, żeby to miejsce stało się czymś takim, jak trawa, jak drzewa. I powiem, że największe komplementy, jakie usłyszałam od paru osób w różnym czasie przez te ostatnie miesiące, kiedy mówiłam, że minęło 5 lat, to te wszystkie osoby mówiły: niemożliwe, przecież CDP jest od zawsze - i to dla mnie jest absolutnie największym komplementem i jakby taką uwagą, która poświadcza, że te nasze starania przynajmniej w jakiejś mierze miały sens i znaczenie, że faktycznie to miejsce stało się dla miasta ważne. Oczywiście, żeby ono było bardziej rozpoznawalne, to do tego potrzebne są pieniądze.

Szczecinianie polubili to miejsce?

- Ci, którzy do nas przychodzą tak, na pewno, wielokrotnie wracają tutaj w różnych konfiguracjach, przyprowadzają znajomych, rodziny. Pokolenia młodsze przeprowadzają starsze - starsze, przeprowadzają młodsze. To są bardzo fajne, takie rodzinne lekcje historii. Przez te 5 lat, a właściwie 4, no bo przecież pandemia ten piąty rok nam zabrała przez CDP przeszło ponad 200 tysięcy osób i to oczywiście nie tylko szczecinianie, było też wielu ludzi z zewnątrz. Z Polski i z zagranicy.

Gdyby miała pani wybrać te najważniejsze wydarzenie, najważniejszą debatę, które tu się odbyły?

- Tych debat było ponad dwieście, więc trudno mi wskazać tę jedną, Na pewno debaty poświęcone relacjom polsko- niemieckim. Była taka debata bardzo trudna, w której brali udział nasi kresowianie wywiezieni ze Wschodu, ale którzy najpierw przeszli łagry, więc to nie było takie miękkie przerzucenie z miejsca na miejsce, ale i tak traumatyczne, bo przecież w zupełnie obcą przestrzeń. Oni za sobą mieli piekło i musieli jakoś z tym piekłem się zmierzyć. Przywieźli cały ten bagaż fatalnych doświadczeń tutaj i jakoś z nimi musieli na nowo ułożyć sobie życie. I byli Niemcy, którzy mieszkali przed wojną w Szczecinie czy wokół Szczecina. Oczywiście jako dzieci pamiętali to, co się tutaj działo. Pamiętali bombardowania i ta konfrontacja pamięci jednych i drugich była bardzo bolesna. Na pewno też debata o relacjach polsko-ukraińskich, bo cały czas się przewijały żale i z jednej strony związanej z rzezią wołyńską, z drugiej z akcją Wisła. No ale najtrudniejsze oczywiście są spory polsko-polskie. Bo te wszystkie przełomowe momenty… to one pokazywały jak bardzo ludzie się różnią, dzielą - jak PRL potwornie podzielił ludzi i nie sądzę, żeby kiedykolwiek faktycznie ta pamięć stała się wspólna. Inaczej będą wspominać tamten czas beneficjenci systemu, inaczej ci, którzy byli jego ofiarami.

Tworzy pani też swoje własne przełomy. Pisząc książki o najważniejszych wydarzeniach z historii powojennego Szczecina.

- Niedługo wyjdzie szósta, bo właśnie nasza wystawa stała pokazuje 6 tych największych przełomowych momentów. Nie wliczam początku, bo dla mnie jest to rok zero. Przede wszystkim chciałam, aby zostały utrwalone w pamięci szczecinian te momenty, które gdzieś uciekają, Bo ten początek dzikiego Zachodu jest fascynujący. Sporo ludzi wokół tego się kręci, ale to, co się działo później, jakoś już nie budzi aż takich emocji, jak widzę dzisiaj.

Mieliśmy taką przerwę od roku, powiedzmy, 1948 do roku 70.

Jest ta przerwa, natomiast nawet te późniejsze wydarzenia aż do końca systemu, one często, mam wrażenie, nie budzą aż takich emocji, nawet jak ta historia przedwojennego miasta, która była owocem zakazanym, więc sięgnięcie po niego cały czas jeszcze dzisiaj jest odkrywaniem faktycznie nieznanego lądu. Ja nie mogę też zrozumieć, dlaczego te historie, które mogą ciągle opowiadać świadkowie historii, bo na szczęście jeszcze żyją, też nie są tak chętnie słuchane . Jako dziennikarka przez lata z tymi ludźmi rozmawiałam. Uznałam, że Centrum Dialogu Przełomy musi mieć przygotowane w plikach produkcyjnych, czyli gotowych do utworzenia w każdej chwili wystawy tych 6 przełomów. Mówię o Grudniu’ 70 to jest ta książka, „Zło/Przypadek” mówię o Sierpniu’ 80, czyli to jest „Jedno plemię”. Jak zauważyłam ostatnio przy promocji ogromne kontrowersje wciąż wywołuje ten tytuł. To jest książka poświęcona stanowi wojennemu, która właśnie powstaje. Ona będzie miała premierę w grudniu. Stan wojenny był bardzo ciekawy w Szczecinie, z dziwnymi zwrotami akcji. Naprawdę gotowy scenariusz na film. To jest oczywiście wizyta papieża, bo to był taki wstrząs, przebudzenie dla miasta. Czyli to jest rok 1987 „ Operacja papież”. Mój ulubiony, bo to jest taki też mój zwrot w życiu Strajk w 1988, czyli „Samotny strajk” no 1989 to jest „próba dialogu”, czyli przełom ustrojowy.

Bardziej jest pani kierowniczką, czy wciąż dziennikarką?

- Dziennikarką zdecydowanie! Chyba nie mam we krwi takiego typowego administrowania. Ale muzealnictwo jest bardzo ciekawe i te studia, które odbyłam w Instytucie Historii Sztuki na Uniwersytecie Warszawskim, były fantastyczne. Z fantastycznymi wykładowcami z Andą Rottenberg na czele, która mówiła o wystawach i błędach popełnianych przez kuratorów, ale też o niesamowitych sukcesach. Mnie interesuje bardzo kwestia pamięci i muzealnictwo takie żywe, które bardzo dużo pracuje z publicznością, które kładzie nacisk na edukację. Zresztą pracę dyplomową pisałam z partycypacji, czyli z udziału publiczności muzealnej we wszystkich wydarzeniach. U nas publiczność nie tylko bierze udział, ale często je inspiruje i jest bardzo aktywna. To dzięki nim powstały widowiska historyczne, często chwytające za serce.

Bez ludzi nie byłoby też wielu eksponatów…

- Przypuszczam, że CDP nie powstałoby w ogóle, gdyby nie było wsparcia ludzi, bo ono powstało między innymi ich wysiłkiem. Tutaj już w tej chwili ponad 360 osób przyniosło naprawdę wyjątkowe rzeczy, które mają wartość przede wszystkim sentymentalną, niematerialną. Ludzie przynosili i przynoszą. Czasem było tak, że odczekali moment, żeby zobaczyć, czy to jest godne miejsce, aby przekazać jakąś pamiątkę na przykład z obozu koncentracyjnego czy z obozu pracy. I dopiero jak się przekonali, że to zostanie tutaj we właściwy sposób wyeksponowane, to faktycznie nam przekazywali. Oczywiście tak jak we wszystkich muzeach wystawa stała główna jest w stanie pokazać około 5% zbiorów. Resztę pokazujemy cyklicznie na wystawach czasowych. Na stulecie odzyskania przez Polskę niepodległości wystawiliśmy około 130 obiektów i faktycznie były to niesamowite rzeczy. Nawet rzeczy, które były chowane w grobach na Kresach, jak szła nawała bolszewicka, bo gdyby zostały znalezione, to ich właściciele straciliby życie, więc to naprawdę wyjątkowe rzeczy. Jestem bardzo wdzięczna tym wszystkim osobom.

A czy ci którzy odwiedzają was spoza Polski, albo spoza Szczecina wiedzą o tych naszych przełomach?

- W Polsce nie wiadomo, ale w Szczecinie też nie wiadomo, bo ja sobie zawsze dla swojej wiadomości robiłam takie badania publiczności w czasie, kiedy najwięcej było ludzi. No i zawsze 90% w kolejce odpowiadało, że są pierwszy raz i nie wiedzą czego się mogą spodziewać. Najwięcej zainteresowania budzi ta historia przejścia z czasu miasta niemieckiego do miasta polskiego, bo to jest takie dziwne, faktycznie w niewielu miejscach się zdarzyła całkowita wymiana ludności. Natomiast wiele ludzi zamiera po prostu w szoku, że Szczecin też był miastem zbuntowanym. Takim kolcem dla władzy komunistycznej. Zawsze mi się wtedy robi strasznie smutno i tak pomyślałam nieraz już, że straciliśmy nasze miejsce w historii, skoro w tych momentach, kiedy trzeba było mówić i i potem dużo robić wokół tego dla nas samych, dla naszej satysfakcji. Dlatego, żeby młode osoby, które wyjeżdżają ze Szczecina, twierdzą, że tu jest nuda, nic ciekawego się nigdy nie zdarzyło.

Jesteśmy sami sobie winni?

- Oczywiście, że tak. Jesteśmy sami sobie winni i to jest taki grzech zaniechania, widać to przy Sierpniu ‘80. Wówczas na gazety się czekało pod kioskami. Ludzie czekali na określone audycje, na wiadomości. No i właśnie wtedy, jak można było przekazać wiedzę o Szczecinie, to Szczecin nie chciał dziennikarzy z bardzo wielu względów. Jak ich wpuścił to niewielu i za późno, więc ten moment nowości przeminął . Nie neguję, że Gdańsk był pierwszy, że Gdańsk miał znakomite nazwiska. Jeśli chodzi o opozycjonistów i ekspertów, no, ale trochę mi żal, że my aż tak bardzo się wycofaliśmy do tego cienia. Przypomnę, że jedyny film fabularny, który dotyczy szczecińskich wydarzeń, to jest Skarga o 1970 roku. Bardzo dobry film, ale utrzymany w takiej tonacji poetyckiej. On nie do wszystkich trafi, do takiego mniej wyrobionego odbiorcy niekoniecznie, a natomiast mniej wyrobiony odbiorca obejrzy „Czarny czwartek” Krauzego. Bardzo zazdroszczę Wrocławiowi „80 milionów”, bo to był film, który absolutnie podbił też publiczność. I ten Wrocław na stałe już się wbił do tej pamięci. Nawet nastolatków.

Co by pani powiedziała na Centrum Dialogu Przełomy Placówka Wyjazdowa - Świetlica Stoczni.

- Miałam ten pomysł, ale dawno temu, potem gdzieś zaginął po drodze. Ja nie mam pojęcia na jakim etapie jest i czy w ogóle jest jeszcze projekt zrobienia czegoś z tą salą. Ja postawiłam tylko warunek wtedy, że my się bardzo chętnie zaangażujemy, ale jeżeli będziemy od początku uczestniczyć przy powstawaniu koncepcji wystawy, która miałaby tam stać i programu działalności placówki, potem to gdzieś zniknęło też. Nie wiem czy jest w tym jeszcze IPN czy nie. Zdaje się, że całość przejął Instytut Dziedzictwa „Solidarności”, ale ja nie słyszę kompletnie nic o jakichkolwiek projektach, planach, a już na pewno nie o terminach otwarcia nowego miejsca, więc to jest wielka kolejna szkoda, bo Szczecin też pokazuje, że takie miejsce istotne no nie jest jednak dla niego istotne. Pamiętam, jaki szok przeżyłam kiedyś. Niemcy chcieli, żebym zorganizowała dla nich seminarium. „Szczecin w walce z komunistyczną dyktaturą” - taki tytuł. I z tymi Niemcami i panem Mieczysławem Ustasiakiem poszliśmy do tego historycznego miejsca, wchodzimy a tam taka kupa śmieci leży na ziemi. Mówię: może przypadek i idziemy do sali, do świetlicy, gdzie działy się wydarzenia i grudzień ’70, styczeń’ 71, sierpień ‘80, stan wojenny grudzień’ 81. A tam zwały kurzu, krzesła, jakby ktoś jej porozrzucał. Ustasiak po prostu skamieniał: mój Boże, co my im teraz powiemy? Wycieczka zaczęła fotografować, więc my od razu, że właśnie to jesteśmy w trakcie przygotowań i jakieś tam opowieści snuliśmy. Na szczęście oni się skoncentrowali na opowieści Ustasiaka, ale poczułam taki wielki wstyd i pomyślałam, że nie wiem dlaczego aż tak nam nie zależy.

Boi się pani tego, co znowu może zrobić pandemia?

- Jestem takim wampirem żywiącymi się energią ludzi i też starającym się oddać energię od siebie. Ale tak jak mówię, publiczność to jest absolutnie numer jeden. I bez ludzi to nie to. To jest jakieś miejsce poświęcone pamięci, gdzie staramy się oczywiście robić wystawy. Ale one wtedy są zamknięte, tylko fotografowane, wpuszczane w internet albo zostają wystawy plenerowe. Bardzo bym chciała, widzieć na tych naszych spotkaniach ludzi. Wiedzieć, że oni też się cieszą, że mogą siebie wzajemnie zobaczyć. Niestety strasznie nam tych ludzi ubywa . Przez pandemię odeszło paru naszych zaprzyjaźnionych akowców. Nie wyobrażam sobie tego miejsca bez pana Ryszarda Staszkiewicza, który zmarł wczesną wiosną, więc no bardzo, bardzo się boję, że kolejne zamknięcie, może spowodować, że potem znowu zabraknie iluś twarzy.

ZOBACZ RÓWNIEŻ:

Promocja książki „1980. Jedno plemię” Agnieszki Kuchcińskiej-Kurcz

Nie tylko „Jedno plemię”. Centrum Dialogu Przełomy zapowiada...

Bądź na bieżąco i obserwuj:

od 7 lat
Wideo

NATO na Ukrainie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński