MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Przerwa i zmiany. Kluczowe granie przed Kingiem Szczecin

Aleksander Stanuch
Aleksander Stanuch
Isaiah Briscoe (z piłką) ma w najbliższym okresie odmienić oblicze Wilków.
Isaiah Briscoe (z piłką) ma w najbliższym okresie odmienić oblicze Wilków. Andrzej Szkocki
Wilkom Morskim nie zawsze zmiany w składzie wychodziły na dobre, a przerwa reprezentacyjna nie przynosiła dużej poprawy gry. Może w tym sezonie będzie inaczej.

Zmiany kadrowe w trakcie sezonu bardzo często są nieuniknione. Powody są różne: długotrwałe kontuzje, oferty finansowe nie do odrzucenia lub po prostu pomyłki trenerów przy budowaniu drużyny. Czasem są to zmiany kosmetyczne, a czasem małe rewolucje. W obecnych rozgrywkach King Szczecin także nie ustrzegł się błędów przy budowie zespołu, ale czasem zmiany wychodzą wszystkim na dobre. Sprawdźmy, jak Wilki Morskie radziły sobie w ostatnich sezonach po transferach z i do klubu w trakcie trwania rozgrywek, a także, jak wyglądała forma drużyny po przerwie spowodowanej Pucharem Polski i meczami reprezentacji.

Najpierw weźmy pod lupę sezon 2017/2018, czyli pierwszy trenera Mindaugasa Budzinauskasa w Szczecinie. Bardzo szybko, bo już na początku grudnia, z klubem pożegnał się Jimmy Gavin.

- Będę grał jako rozgrywający, więc postaram się ułatwiać grę moim kolegom. Chcę, żebyśmy wszyscy zagrali świetny sezon, a ja muszę nauczyć się, jak być liderem zespołu – mówił Amerykanin przed startem rozgrywek.

No cóż, Gavin ani nie ułatwiał gry kolegom, ani nie stał się liderem. Średnio notował tylko 1,5 asysty na mecz, często grał pod siebie i chyba nie pogodził się z faktem, że głównie wchodził z ławki, a od pierwszych minut występował Sebastian Kowalczyk.

Jeszcze przed przerwą na Puchar Polski doszło do kolejnej zmiany. W odstawkę poszedł Andriej Desiatnikow, po którym spodziewano się, że będzie bardziej agresywny i dominujące pod tablicami. Mając 221 cm wzrostu ma się ku temu zadatki, ale skończyło się tylko na imponujących warunkach fizycznych i raczej bezpłciowej grze.

King długo grał z jednym nominalnym centrem, Darrellem Harrisem, na zmianę był Mateusz Bartosz, a czasem zdarzało się grać niską piątką z Taurasem Jogelą w roli fałszywego centra. Strefę podkoszową „wzmocnił” dopiero Kyle Benjamin w drugiej połowie lutego. Cudzysłów nie został użyty przypadkowo, bo można toczyć zacięty spór o to, kto bardziej się nie sprawdził w Kingu – Desiatnikow czy Benjamin. Pierwszy grał zbyt miękko w polu trzech sekund, a drugi raczej preferował grę przodem do kosza i rzuty z półdystansu. W efekcie dostawał bardzo mało minut. Pod względem fizyczności, która była znakiem rozpoznawczym Kinga, ich obu na śniadanie zjadał Harris.

Zastępstwo Gavina okazało się kluczowe, bo do drużyny dołączył Carlos Medlock. Wilki Morskie bez Amerykanina w składzie miały bilans 5-5, a po jego przyjściu 12-9. Rozgrywający był x-factorem w walce o fazę play-off i ze średnią prawie 16 punktów i 3 asyst na mecz był liderem drużyny.

W pierwszej fazie sezonu udało się zrobić bilans 11-10 i wyrównać rekord klubu w postaci pięciu zwycięstw z rzędu. Po przerwie na Puchar Polski bilans wyniósł 6-4 i wystarczył do miejsca w czołowej ósemce. Faza play-off zakończyła się szybkim 0:3 ze Stalą Ostrów Wielkopolski.

Transferowe niewypały

Sezon 2017/2018 był bardzo zły pod względem obsady pozycji obwodowych. Kaspars Vecvagars bazuje przede wszystkim na rzucie, a w polskiej ekstraklasie to nie przejdzie. Łotysz fizycznie nie był gotowy na naszą ligę. Miał pojedyncze niezłe występy, ale tych było zdecydowanie za mało, jeśli mówimy o graczu, który niejako miał robić różnicę.

Miejsce Vecvagarsa zajął Tywain McKee i było jeszcze gorzej. Amerykanin miał kilkumiesięczną przerwę w grze, 32 lata na karku i nie zdołał doprowadzić się do optymalnej formy. King nie mógł sobie pozwolić na czekanie, bo toczyła się walka o play-off, więc McKee był w Szczecinie niecałe dwa miesiące i rozegrał pięć spotkań. Z inicjatywy trenera Łukasz Bieli, który przejął obowiązki szkoleniowca ze względu na chorobę Budzinauskasa przed startem rozgrywek, sprowadzony został Chaz Williams. Tutaj także okazało się, że pewnych rzeczy nie da się przeskoczyć. W tym przypadku nawet dosłownie, bo Amerykanin miał 175 cm wzrostu i jego głównym atutem była szybkość, ale odbijał się już od pierwszej linii obrony. Rywale szybko go odczytali i nie stanowił żadnego zagrożenia z ławki.

Razem z Williamsem powitaliśmy Justina Wattsa, który miał poszerzyć opcje w ataku i to poniekąd się udało. Były gracz m.in. Czarnych Słupsk miał w sobie lekkość zdobywania punktów, ale charakterem średnio pasował do bardzo walecznych wówczas Wilków Morskich. Dograł sezon do końca i zostanie zapamiętany głównie ze świetnego meczu w fazie play-off przeciwko Polskiemu Cukrowi Toruń, kiedy to zdobył 28 punktów (11/15 z gry).

Jeśli chodzi o prawie miesięczną przerwę na przełomie lutego i marca, to niewiele ona zmieniła. Wcześniej King zdołał wykręcić bilans 9-9, a później do końca sezonu regularnego 6-6. Na uwagę zasługuje niespodziewana eksplozja formy Jakuba Schenka, któremu na rozegraniu pomagał Martynas Paliukenas. Gdyby nie ta dwójka, to sezon mógłby zakończyć się dużo szybciej. Najważniejsze, że udało się znaleźć w ósemce, a w 1. rundzie play-off kolejne szybkie 0:3 z Polskim Cukrem Toruń, późniejszym wicemistrzem Polski.

Miało być dużo lepiej

Wreszcie przechodzimy do obecnych rozgrywek, podczas których kibice także nie mogą narzekać na nudę. Wydawało się, że w końcu zbudowano drużynę, która będzie biła się o czołowe miejsca, a tymczasem mamy powtórkę z rozrywki i niepewną przyszłość.

Jako pierwszy do odstrzału poszedł Jakov Mustapić. Chorwat, mimo że nie jest nominalnym rozgrywającym, to właśnie do takiej roli był szykowany. Jak wiadomo, na siłę to można wbijać gwoździe, więc Mustapić, który w dodatku nie był tytanem pracy, pożegnał się z zespołem. Za byłym zawodnikiem Miasta Szkła Krosno raczej nikt nie będzie płakał, bo na jego miejsce przyszedł Isaiah Briscoe. Amerykanin z przeszłością w NBA, boiskową inteligencją i ponadprzeciętnymi umiejętnościami ma zapewnić drużynie spokój i zwiększyć opcje w ataku i obronie.

O ile za Mustapiciem nikt nie będzie tęsknił, tak za Benem McCauleyem już chyba tak. Przynajmniej pod względem sportowym. Sytuacja z Amerykaninem była trochę inna. Gwiazda Kinga, świetne statystyki, jeden z liderów, ale swoje zrobił szelest dolarów z Portoryko i w efekcie klub musi szukać nowego środkowego. W tym okresie nie jest to łatwe i do drużyny na pewno nie dołączy gracz takiego kalibru, jak McCauley.

Zespół przez długi czas zawodził i w efekcie na dłuższą przerwę udał się z bilansem 10-10, który na ten moment daje miejsce w ósemce. Przyjście i wkomponowanie do drużyny Briscoe może okazać się kluczowe. King ma zbyt dużo talentu, żeby ten sezon zakończył się fiaskiem.

- Najważniejsza jest regeneracja fizyczna i psychiczna, bo później do końca sezonu nie będzie już żadnych przystanków. Popracujemy mocno fizycznie, poprawimy kondycję, a później skupimy się na aspektach koszykarskich – mówił trener Łukasz Biela po ostatnim meczu ze Stalą.

Przygotowania idą pełną parą, bo najbliższe spotkanie King Szczecin rozegra we wtorek (3 marca, godz. 19) na wyjeździe z Polskim Cukrem Toruń. W pierwszy meczu między tymi drużynami szczecinianie wygrali 104:97.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wojciech Łobodziński, trener Arki Gdynia: Karny był ewidentny

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński