Przeprowadzka szpitala dziecięcego do Zdrojów przesądzona

Obecny budynek szpitala wymaga remontu i kosztownej przebudowy. Do tego, co roku przynosi straty w wysokości 1,5 mln złotych. To są argumenty marszałka województwa przemawiające za przenosinami szpitala. W Zdrojach jest możliwość zbudowania przestronnych pawilonów, w których będzie szansa zorganizowania nie tylko oparzeniówki, ale również oddziału chirurgicznego.

Właśnie z oparzeniówką mogą być największe kłopoty. Szpital przy ul. Wojciecha po 5 latach starań otrzymał 1 mln euro dofinansowania z tzw. funduszy norweskich na budowę Regionalnego Centrum Leczenia Oparzeń. Najbliższy taki oddział jest w Krakowie. Miałoby to być 6-łóżkowe centrum leczące bardzo poważne przypadki. Po przeniesieniu szpitala do Zdrojów te pieniądze mogą przepaść. A to 75 procent kosztów utworzenia oddziału.

- Czasami nie warto brać stosunkowo niewielkich pieniędzy, które nas potem zmuszą do nieracjonalnych działań - twierdzi wicemarszałek Marek Hok. - Jeżeli dobroczyńcy nie zgodzą się na przekazanie tej dotacji po przenosinach szpitala, centrum zbudujemy z własnych pieniędzy

Propozycję lewicy, by przenieść szpital dziecięcy do budynku przy al. Wyzwolenia, gdzie właśnie kończy działalność szpital miejski - władze województwa uznają za sentymentalną i naiwną. Zdaniem Andrzeja Niedzielskiego, przewodniczącego komisji zdrowia sejmiku, na remont tego budynku trzeba nawet 100 mln złotych. W Zdrojach, co prawda, nie ma na razie pomieszczeń na przeniesienie oddziałów, ale ich wybudowanie to kwestia 12 miesięcy.

Radni propozycją marszałka mają zająć się w przyszłym miesiącu. Jeszcze nie wiadomo, czy będzie to 10 marca, czy też na specjalnie zwołanej sesji. Platforma, która jest za przenosinami szpitala na prawobrzeże w sejmiku ma większość. Decyzja jest już właściwie przesądzona.