Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratura wyrozumiała dla bandytów. Podejrzani o brutalne pobicie w centrum Szczecina nie trafią do więzienia

Mariusz Parkitny [email protected]
Klatka z filmu, który został zarejestrowany przez policyjną kamerę. Ulica Wyszyńskiego w Szczecinie o drugiej w nocy.
Klatka z filmu, który został zarejestrowany przez policyjną kamerę. Ulica Wyszyńskiego w Szczecinie o drugiej w nocy. Fot. Materiał policji
Prokuratura nie chce, aby podejrzani o brutalne pobicie trafili do więzienia. - Zostałem zlinczowany, a wychodzi, że każdego można napaść bez konsekwencji - mówi pokrzywdzony.

Chodzi o wydarzenia z listopada ub.r. Grupa chuliganów napadła na stojących na przystanku przy ul. Wyszyńskiego mężczyzn. Przyjechali taksówką, pobili ich i skopali. Dwie z czterech ofiar trafiły do szpitala. Największe obrażenia ma pan Robert (nazwisko do wiadomości redakcji). W szpitalu spędził 4 dni. Miał pęknięty nos, uraz głowy, wstrząśnienie i krew w mózgu. Trzy miesiące nie mógł chodzić.

- Podjechałem z kolegami na przystanek odebrać córkę. Wtedy zostałem napadnięty. Dostałem kilka ciosów i straciłem przytomność. Oprzytomniałem w karetce - wspomina.

Podejrzani zostali złapani po kilku minutach, bo krwawe sceny zarejestrował policyjny monitoring. Napastnicy przyznali się do winy. Część z nich to studenci. Nie byli do tej pory karani. Niektórzy ćwiczą sztuki walki.

Prokurator chce dla nich 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na pięć lat i dozór kuratora. Mają też zapłacić po kilkaset złotych grzywny i nawiązki. Według prokuratury to surowa kara.

- Za pobicie grożą maksymalnie trzy lata więzienia. My żądamy aż półtora roku i to przy maksymalnej granicy zawieszenia wykonania kary. Pokrzywdzeni nie wnosili sprzeciwu wobec takich wniosków. Poza tym podejrzani mają też ponieść kary finansowe oraz mieć dozór kuratora. Przyznali się do winy - tłumaczy prok. Małgorzata Wojciechowicz z Prokuratury Okręgowej w Szczecinie.

Pobity pan Michał zaprzecza. Twierdzi, że takie kary to przyzwolenie dla chuliganów na bicie przechodniów. - Nie wypowiadałem się w sprawie kar. Nie zgodziłem się na ugodę, którą podejrzani zaproponowali. Rozumiem, gdyby to była bójka między nami. Ale ja stałem na przystanku i czekałem na dziecko. Przecież to był lincz, a ofiarą takich chuliganów może być każdy z nas - uważa.

Okoliczności awantury nie są jasne. Podejrzani odmówili składnia wyjaśnień. Według jednej z wersji, którą usłyszeliśmy, jeden z podejrzanych miał zostać przed kogoś pobity na przystanku i wezwał na pomoc kolegów.

O tym, czy kara zaproponowana przez prokuraturę utrzyma się zdecyduje sąd. Akt oskarżenia trafił już do sądu rejonowego w Szczecinie.

Zobacz także: Kronika policyjna gs24.pl/997

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński