Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogoń zagra w Lubinie. "Schody duże, ale możemy wejść"

Jakub Lisowski
Moniky Bancilon z SPR Pogoni Szczecin.
Moniky Bancilon z SPR Pogoni Szczecin. Andrzej Szkocki/Polska Press
PIŁKA RĘCZNA. Ljiljana Marković pracuje z Pogonią już ponad miesiąc i jeszcze czeka na zwycięstwo z mocnym przeciwnikiem.

Kolejny bardzo ważny sprawdzian przed drużyną SPR Pogoni Szczecin w rozgrywkach ekstraklasy kobiet. W niedzielę szczecinianki będą walczyć z Zagłębiem Lubin. Z miedziowymi Pogoń przegrała po rzutach karnych w I rundzie. Zainkasowała punkt do tabeli i było to jedyny punkcik naszej siódemki w meczach z ligową czołówką. Tak mizerny dorobek aspirującego do podium zespołu sprawił, że klubowi działacze postanowili w grudniu rozstać się z trenerem Adrianem Struzikiem. Zarząd uznał, że szkoleniowiec nie gwarantuje już rozwoju drużyny i medalu w tym sezonie. Zdecydowano się na ruch bardzo ryzykowny, bo z Bałkan sprowadzono serbską trenerkę Ljiljanę Marković. W jej CV nie ma wielkich sukcesów szkoleniowych, ale nie z tego powodu wybór działaczy mógł budzić wątpliwości. Marković nie zna bowiem angielskiego, więc komunikacja z zespołem jest utrudniona.

- Problem bariery językowej powoli znika. Pani trener coraz więcej rozumie i mówi po polsku. Dziewczyny też coraz lepiej ją rozumieją. Gdy natrafiamy na duży kłopot to w komunikacji z zespołem pomaga Vala Blazević - mówi Dariusz Śrudka.

Przyjście nowej trenerki na razie nie odmieniło diametralnie zespołu. W Koszalinie Pogoń wygrała po rzutach karnych, w Elblągu przegrała w samej końcówce. Marković czeka i pracuje, by jej zawodniczki odniosły w końcu zwycięstwo z zespołem z czołówki. Już w Lubinie?

- Schody są duże, ale możemy wejść - twierdzi Śrudka. - Jedno jest pewne: Zagłębie przystąpi do spotkania z nami bardzo zmobilizowane. Przegrało dwa ostatnie mecze - u siebie z Koszalinem i w środę w Gdyni. Wiemy, że będą chciały się na nas odkuć, ale nie możemy się tylko patrzeć na przeciwnika. Mamy zagrać swoje, jeszcze lepiej niż w poprzednich występach.

Sam Śrudka też jest nowym trenerem w sztabie. Ze Struzikiem odszedł asystent Łukasz Kalwa, a nawet fizjoterapeutka.

- Pod koniec grudnia zadzwonił prezes Mańkowski z propozycją współpracy, szybko się dogadaliśmy. Moja praca głównie polega na specjalistycznych zajęciach z bramkarkami, ale w miarę wiedzy pomagam w analizie spotkań i przeciwniczek - tłumaczy trener Marty Wawrzynowskiej i Natalii Krupy. Współpracę z podopiecznymi bardzo sobie chwali. - Dziewczyny są bardzo pracowite i nawet same dopominają się o robotę. Byłem zaskoczony, jak jedna zwróciła mi uwagę, że koleżanka wykonała więcej ćwiczeń - dodaje.

Śrudka to były bramkarz Pogoni, później trener w męskim zespole, ale też pracował np. z Adrianną Płaczek (obecnie grającą we Francji, gdzie przedłużyła umowę z klubem o kolejny rok). Kwestię fizjoterapeuty też udało się szybko rozwiązać.

Jedynie kwestia braku sponsora tytularnego pozostaje bez zmian. Po rezygnacji PŻM - nie ma nowego partnera.

- Rozmowy trwają, ale nie jest to łatwa sprawa. W lutym prezes Mańkowski będzie miał kolejne ważne spotkania. Jesteśmy dobrej myśli - mówi Robert Jakubowski, rzecznik prasowy Pogoni.

Niedzielny mecz rozpocznie się o godz. 16.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński