Na zgrupowaniu w Pogorzelicy przebywa 27 piłkarzy. Do nadmorskiej miejscowości nie pojechali tylko kontuzjowani Wojciech Żaczek oraz Andrzej Tychowski.
Trzech juniorów
Szkoleniowiec portowców sprawdza w Pogorzelicy młodych juniorów szczecińskiego klubu. Szansę trenowania z pierwszym zespołem mają Radosław Gluza, Mikołaj Lebedyński i Marcin Juszczak.
Kiedy odwiedziliśmy w sobotę piłkarzy Pogoni na popołudniowym treningu, akurat kilku z nich nie było. Daniel Wólkiewicz dostał wolne od trenera, gdyż zbliżały się jego 18. urodziny i chciał ten czas spędzić z rodziną. Podobnie Maciej Ropiejko. Z kolei nowy obrońca Pogoni, Marcin Nowak, zatruł się i w treningu nie uczestniczył. Indywidualne zajęcia miał z kolei Piotr Kołc, który tylko biegał dookoła boiska, prowadząc piłkę.
- Dobrze trafiliście, dziś jest gierka - przywitał nas kierownik zespołu, Ryszard Mizak.
Nie męczcie piłki!
Rzeczywiście w tym pierwszym etapie przygotowań nie każdy trening kończy się gierką. Na tę sobotnią pofatygowali się nawet prezesi zespołu i dyrektor do spraw sportowych - Robert Dymkowski.
Po półgodzinnej rozgrzewce, prowadzonej przez asystenta Mandrysza, Wiktora Mazurka, piłkarze przystąpili do gierki. Podzielono ich na dwie drużyny, "czerwonych" i "żółtych".
- Piłka się nie męczy! - to pierwszy zwrot trenera Mandrysza do jego piłkarzy.
Portowcy mieli często wymieniać piłkę, nie przetrzymywać jej. Nie było na to nawet czasu, bo gdy tylko futbolówka docierała do któregoś z graczy, zaraz był on atakowany przez rywala.
Już po kilku minutach "czerwoni" objęli prowadzenie. Marek Kowal popisał się uderzeniem sytuacyjnym ze szpica buta.
Jeszcze w pierwszej połowie na 2:0 gola strzelił ponownie Kowal. Zrobił to w swoim stylu, mijając obrońcę w polu karnym i pewnie pokonując Binkowskiego. Ten sam napastnik za chwilę miał spięcie z sędzią, którym na potrzeby gierki był trener Mazurek. Według Kowala ten za długo zwlekał z gwizdkiem.
Przebiegł 60 metrów
- Nie sędziować! - zagrzmiał trener Mandrysz. - Na boisku jest sędzia i w dodatku jest Anglikiem - powiedział z uśmiechem. Rzeczywiście momentami na placu gry było dość ostro, a Mazurek nie reagował.
W drugiej połowie na 3:0 pięknego gola z rzutu wolnego strzelił Damian Sieniawski. Trener Mandrysz miał za chwilę pretensje do Adriana Sobczyńskiego, który nie podał piłki wbiegającemu prawym skrzydłem Mateuszowi Świniarkowi.
- Adrian, on przebiegł 60 metrów, żeby ci pomóc, a ty mu nie zagrałeś. Tak nie można! - zawołał trener Mandrysz. Po chwili było już po meczu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?