MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Pogoń chce reformy ligi

Marcin Dworzyński
Adam Frączczak pokazuje w którym kierunku powinna iść ekstraklasa. Zmiany powinny być szybkie jakRobert Kolendowicz (z prawej) i profesjonalne jak Edi Andradina (w tle).
Adam Frączczak pokazuje w którym kierunku powinna iść ekstraklasa. Zmiany powinny być szybkie jakRobert Kolendowicz (z prawej) i profesjonalne jak Edi Andradina (w tle). Sebastian Wołosz
Wiele się mówi w ostatnich dniach o tym, jak powinny wyglądać rozgrywki piłkarskiej ekstraklasy. Wszyscy są zgodni co do jednego - spotkań ligowych jest za mało. Liga większa? Liga mniejsza? Pewne jest jedno. Potrzeba zmian!

- Jeżeli nie będzie reformy i czegoś w kierunku zmian nie zrobimy, może się okazać, że za jakiś czas kluby ekstraklasy znajdą się w katastrofalnej sytuacji finansowej, ponieważ lwia część budżetu, to przychody z praw transmisyjnych - mówi Grzegorz Smolny, wiceprezes Pogoni Szczecin. - Canal Plus za pokazywanie rozgrywek płaci 90 mln zł rocznie. Jeżeli nie zrobimy czegoś, by te rozgrywki uatrakcyjnić, w kolejnych sezonach może być to kwota o wiele mniejsza.

Nie trzeba specjalnie tłumaczyć jak bardzo stratne mogą być kluby, jeżeli przykładowo Canal Plus zapłaci za prawa do transmitowania rozgrywek 16 mln zł mniej. Każdy z klubów ok. miliona zł będzie musiał szukać gdzie indziej, a to bardzo bolesne. - Trzeba wypracować metodę, która podniesie jakość rozgrywek - przekonuje Smolny. Jedni mówią o zmniejszeniu, inni o zwiększeniu liczby drużyn. Te zabiegi w polskiej piłce nie są obce.

Jak to bywało?

W 1991 roku powiększono skład do 18 zespołów. Taka forma utrzymała się przez siedem sezonów, kiedy ligę zmniejszono do 16 zespołów. Już wtedy dyskutowano jak uatrakcyjnić nudne rozgrywki. Szarpnięto się nawet na podział rozgrywek na dwie grupy, co miało miejsce w 2001 roku. Rok później powrócono do "normalnego" funkcjonowania, a w kolejnym rozgrywki zmniejszono do 14 zespołów.

Taka formuła przetrwała tylko dwa sezony. Od 2005 roku do dziś specjalnie w ilości drużyn nie grzebano. To ma się zmienić. Dyskutuje się nad tym, by po 30 kolejkach rundy zasadniczej, podzielić ligę na pół i rozegrać siedem kolejek. - Ta formuła dla małych klubów będzie dodatkowym kosztem i utrapieniem. Ligowy koszt organizacji spotkania w ekstraklasie może dla nas wynieść ok. 30 tys. zł. W naszym przypadku koszty przekroczą wpływy - obawia się Edwarda Rozwałka, prezes Floty Świnoujście. Co prawda Flota wciąż jest pierwszoligowcem, ale to lider rozgrywek i może się okazać, że Wyspiarze z reformą zetkną się na boisku.

- Jeśli potrzebą jest rozgrywanie większej ilości spotkań, to uważam, że rozgrywki należy powiększyć do 18 ekip, co byłoby bardziej racjonalne - przekonuje prezes Floty. - Podział na grupy mnie nie przekonuje. Efekt będzie taki, że górna połówka będzie grała o stawkę, a pozostałym będzie towarzyszyło mniejsze zainteresowanie.

Potrzeba ryzyka

Mniejsze kluby protestują przeciw reformie w obawie przed dodatkowymi kosztami. Większe nie chcą powiększenia ligi, bo kto chciałby dzielić się "swoimi" pieniędzmi za prawa do transmisji? - Reforma to rzecz, którą na pewno dokonamy i przekonamy tych malkontentów, czy oponentów oraz tych, którzy nie potrafią zaryzykować i wszędzie widzą problem. Nawet w Szczecinie jesteśmy osaczeni takimi ludźmi,
którzy mają pesymistyczne nastawienie - tradycyjnie w optymistycznym tonie wypowiada się prezes Pogoni, Jarosław Mroczek. - Reforma niesie za sobą ryzyko, ale daje szansę na odbicie od marazmu polskiej piłki.

Kontrowersje budzi dzielenie punktów na pół po rundzie zasadniczej, ale ku zaskoczeniu wszystkich taki wariant odpowiada czołowym polskim klubom: Legii Warszawa i Lechowi Poznań. - Idealnej formuły nie ma, bo gdyby taka była, to wszystkie kraje grałyby w ten sam sposób - mówi Mroczek. - Dla polskiej ligi, która gra 30 meczów w sezonie, trzeba zwiększyć ilość spotkań o 30%. Ta propozycja to umożliwia. Zdaniem Mroczka, atrakcyjność rozgrywek zostanie podniesiona poprzez drugą rundę, kiedy nastąpi podział punktów. W tej siedmiokolejkowej "dogrywce" kluby z pierwszej ósemki będą walczyły o europejskie puchary, a słabsza grupa o pozostanie na tym szczeblu rozgrywkowym.

- Powiększenie ligi nie ma sensu. Różnica w jakości zespołów jest zbyt wielka. Można by rozważyć nawet ewentualne zmniejszenie - zastanawia się Mroczek. - Musimy ukształtować silną ekstraklasę i I ligę. Do niedawna sami tam byliśmy i różnica między tymi rozgrywkami jest olbrzymia - mówi prezes, chociaż przykład Pogoni i Piasta w tym sezonie tego nie potwierdzają, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, że w pierwszej lidze były to dwa wyjątkowe silne (pozaboiskowo) zespoły. Kluby mają jednak obawy. - Zawsze się znajdzie ktoś, kto będzie przeciwny - mówi Smolny.

- Głos decydujący, co do reformy prawdopodobnie ma zarząd, a nie walne zgromadzenie. Jeżeli faktycznie jest niechęć klubów do zmian, to może wynikać z niepełnego przedstawienia projektu i analizy sytuacji - sugeruje Smolny. - Liga powinna być większa, ale zdaję sobie sprawę, że odbije się to na poziomie sportowym i skutek może być odwrotny od zamierzonego. Chciałbym nawet 20 drużyn w ekstraklasie, ale to nie możliwe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński