Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po pożarze na Santockiej: trauma po ogniu, winnych nie ma

Marek Jaszczyński
- Wspomnienia pozostaną na całe życie, dobrze, że udało się doprowadzić mieszkanie do porządku, chociaż przed pożarem nie zakładaliśmy generalnego remontu - mówi Anatol Kłosowicz z osiedla Przyjaźni.
- Wspomnienia pozostaną na całe życie, dobrze, że udało się doprowadzić mieszkanie do porządku, chociaż przed pożarem nie zakładaliśmy generalnego remontu - mówi Anatol Kłosowicz z osiedla Przyjaźni. Sebastian Wołosz
Niedługo minie pół roku od pożaru w bloku przy ulicy Santockiej. O tragicznych wydarzeniach grudniowej nocy nie zapominają mieszkańcy i... przechodnie, którzy oglądają okopconą elewację budynku.

Pan Anatol zaprosił nas do mieszkania, w którym prowadzi prace remontowe. Najgorzej wyglądał pokój, cały pokryty sadzą i od tego ten zapach spalenizny.

- Wszystko musieliśmy skuć do betonu, tu był potrzebny generalny remont - mówi mieszkaniec bloku.

Wchodzimy na balkon, gdzie widać nadpaloną elewację. - Ludzie zadzierają głowy do góry i patrzą ciekawi, co tu się stało, a to było przecież pół roku temu - mówi mężczyzna. - Bolesne wspomnienia cały czas są żywe.

Pożar wybuchł w nocy. W mieszkaniu w tym czasie, nocowała też córka z zięciem, bo mieli wówczas remont. - Córka obudziła mnie około godz. 3, bo zauważyła dym, kiedy otworzyłem drzwi na korytarz, uderzyła mnie fala gorąca i poczułem gryzący dym, nie mogliśmy wyjść - opowiada mężczyzna.

Mieszkańcy schronili się w kuchni, na twarze założyli zmoczone ręczniki. Nie mogliśmy swobodnie oddychać. Nie wiedzieli nawet, że zaczęła się akcja ratunkowa.
- Przez moment pomyślałem, że to koniec - kontynuuje opowieść pan Anatol. - Ale zauważyliśmy biały dym - jakby para wodna, a więc pomyślałem, że zaczęła się akcja, i wtedy nadeszła pomoc. Trafiliśmy do szpitala, przez kilka godzin byliśmy pod maskami tlenowymi.

Równie źle wspomina feralną noc pani Hildegarda. - Nie byłam ubezpieczona, wszystko musiałam remontować sama, a zapach spalenizny to czuć do dzisiaj - opowiada Hildegarda Żółtowska.

Wygląda na to, że nie da się ustalić winnego pożaru. Prokuratura umorzyła śledztwo, a jego powód jest dość zaskakujący.

- Zmarła osoba podejrzewana o wywołanie pożaru - mówi młodszy aspirant Mirosława Rudzińska z Komendy Wojewódzkiej Policji w Szczecinie.

O wywołanie żywiołu podejrzewano kobietę z mieszkania, gdzie zaprószono ogień. Niewiasta zmarła w wyniku obrażeń odniesionych w żywiole. Przypomnijmy, że do zdarzenia doszło 3 grudnia w ośmiopiętrowym "leningradzie". Gdy straż pożarna przybyła na miejsce, żywioł ogarnął całe mieszkanie, które doszczętnie spłonęło. Ewakuowano mieszkańców trzech klatek schodowych, czyli około 300 osób.

Zapytaliśmy spółdzielnię mieszkaniową "Dąb" do której należy blok, o to kiedy zostanie przeprowadzony remont elewacji.

- Jesteśmy gotowi wejść w każdej chwili i wykonać prace, ale okazało się, że nie wystarczy zgłosić remont do urzędu miejskiego, ale również trzeba uzyskać pozwolenie na budowę - mówi Marek Nielek, zastępca prezesa do spraw eksploatacji SM "Dąb". - Szacujemy, że najwcześniej prace ruszą w czerwcu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński