Kierowniczka sklepu nie chciała z nami rozmawiać. Jeden z kierowników zmiany powiedział tylko, że oskarżenia są nieprawdziwe.
Obecni pracownicy bali się z nami rozmawiać. Dopiero, gdy zapewniliśmy im anonimowość potwierdzili większość zarzutów. Po wniosku do inspekcji pracy w sklepie zorganizowano spotkanie z pracownikami. Jak się dowiedzieliśmy, pracownicy mieli wypełnić ankietę, która miała być anonimowa. Ale okazało się, że każdy z pracowników musiał wypełniony formularz oddać osobiście do rąk kierowniczki. Niewielu odważyło się napisać prawdę.
Wśród zarzutów najczęściej pojawia się przede wszystkim psychiczne znęcanie się nad pracownikami.
- Były wyzwiska, krzyki i awantury o byle co - mówią nam pracownicy. - Na porządku dziennym były określenia takie jak "gówniarze", "debile". Niekiedy bardziej wulgarne. Jak ktoś się nie dał poniżać czy próbował stanąć w obronie obrażanej osoby, był na czarnej liście.
- Spokój miały tylko te osoby, które potulnie wykonywały każde polecenie. Nie domagały się swoich praw. A już najlepiej, żeby donosili na innych - dodają inni.
Pracownicy podkreślają, że aby podpaść wystarczyło zapytać się o należne pieniądze za nadgodziny.
Więcej w papierowym wydaniu "Głosu".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?