MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Organizatorzy Pekao Open chcą wielkich gwiazd. Edberg albo Hingis w Szczecinie?

Krzysztof Dziedzic
A może by tak ściągnąć na szczeciński turniej Pekao Open Richarda Williamsa, ojca słynnych amerykańskich tenisistek, Venus i Sereny Williams? Razem z jego nową sympatią? Zdjęcie fotoreporter "Głosu" Andrzej Szkocki zrobił podczas niedawnego turnieju w Miami.
A może by tak ściągnąć na szczeciński turniej Pekao Open Richarda Williamsa, ojca słynnych amerykańskich tenisistek, Venus i Sereny Williams? Razem z jego nową sympatią? Zdjęcie fotoreporter "Głosu" Andrzej Szkocki zrobił podczas niedawnego turnieju w Miami. Fot. Andrzej Szkocki
Stefan Edberg, Bjoern Borg, czy Goran Ivanisević? A może Martina Hingis, albo Anna Kurnikova? Być może jedną z tych byłych tenisowych gwiazd zobaczymy we wrześniu na kortach przy al. Wojska Polskiego w Szczecinie. I być może nawet zagramy z nią.

Szczeciński turniej Pekao Open, zaczynał jak mały challenger w 1993 roku. Początkowo ściągał widzów na korty tylko rywalizacją biorących w nim udział zawodników. Polski tenis był, w porównaniu do światowego, bardzo zacofany. Wizyta zawodowych zawodników była sporą atrakcją.

Lata mijały, turniej rozrastał się. Do Szczecina przyjeżdżali coraz lepsi zawodnicy. Widzowie polubili atmosferę na kortach, zwłaszcza przypadły im do gustu mecze rozgrywane przy sztucznym świetle. Dostawiane trybuny zapełniały się. Niemal wypadało być na kortach, zwłaszcza na najważniejszych, najciekawiej zapowiadających się spotkaniach. W 2002 roku turniej Pekao Open został uznany najlepszym challengerem na świecie.

Aż w pewnym momencie turniej o randze 150 tysięcy dolarów osiągnął swój szczyt. Na korcie trudno już było zobaczyć coś wyjątkowego, coś nowego. Powtarzający się gracze, zwłaszcza z Hiszpanii, już nie wypełniali widzami trybun. Dla organizatorów stało się jasne, że trzeba znaleźć kolejne atrakcje.

Turniej aktorów i artystów, koncerty jazzowe - to były dobre pomysły, ale z biegiem lat też spowszechniały. Artyści byli jak wspomniani wcześniej Hiszpanie - przyjeżdżali w zasadzie ci sami. I znów organizatorzy musieli pomyśleć nad magnesem przyciągającym na obiekty przy al. Wojska Polskiego.

Becker za drogi

Ponieważ turniej ma rangę challengera, nie mogą w nim wystartować najlepsi zawodnicy na świecie. Szansą stali się więc byli świetni gracze, jak np. dwukrotny triumfator turnieju na kortach Rolanda Garrosa w Paryżu, Hiszpan Sergi Bruguera. Problem w tym, że Bruguera wiele w Szczecinie nie pokazał.

Drugą nadzieją byli Polacy. Zaczęło się od świetnych występów deblistów, Marcina Matkowskiego i Mariusza Fyrstenberga. W grze pojedynczej było już znacznie gorzej. Nasi reprezentanci docierali co najwyżej do ćwierćfinału. Przełamali się w ubiegłym roku, który był najlepszym z punktu widzenia polskiego kibica. Łukasz Kubot oraz Jerzy Janowicz dotarli aż do półfinału.

Problem w tym, że ciężko będzie na nich liczyć w tym roku. Nie chodzi o słabą dyspozycję, tylko o występ Polaków w tym samym czasie co Pekao Open - w Pucharze Davisa przeciwko Wielkiej Brytanii. Nasi czołowi gracze zagrają w tym spotkaniu i nie zobaczymy ich w Szczecinie. Ma przyjechać do nas Kubot, który obraził się na kadrę, lecz może do września zmieni zdanie.

I dlatego na organizatorów Pekao Open padł blady strach. Bez Polaków, z tymi samymi Hiszpanami co rok temu - nie wygląda na to, by Pekao Open zapowiadał się interesująco. Postanowili zrobić wszystko, by ściągnąć jakąś gwiazdę do Szczecina. A raczej: byłą wielką gwiazdę. - Zostaliśmy do tego zmuszeni - wyjaśnia zastępca dyrektora turnieju, Krzysztof Bobala.

I rozpoczęli polowanie. Najpierw pojawił się pomysł ściągnięcia Borisa Beckera. - Niestety, Niemiec okazał się za drogi - mówi Bobala. - Przynajmniej na obecne możliwości turnieju.

Przede wszystkim Edberg

W tej sytuacji pojawiło się nazwisko rywala Beckera, świetnie i pięknie grającego przed laty Szweda Stefana Edberga, wielkiego dżentelmena kortów. - Rozmawiamy z nim - informuje Bobala. - Ale także z Chorwatem Goranem Ivaniseviciem. Liczymy, że uda się przekonać do przyjazdu do Polski jednego z nich. Jeżeli nie, to na liście życzeń mamy także Francuza Yannicka Noaha oraz Szweda Bjoerna Borga.

A jeżeli nie uda się ściągnąć żadnego z tych czterech wielkich graczy, z których trzej byli liderami światowego rankingu? Wtedy organizatorzy szczecińskiego turnieju mają jeszcze wariant kobiecy.

- Jeżeli nie uda się namówić ani Edberga, ani Ivanisevicia, ani Borga, ani Noaha, to spróbujemy namówić albo Szwajcarkę Martinę Hingis albo Rosjankę Annę Kurnikovą - kontynuuje Bobala.

Co ważne, rola wielkiej gwiazdy nie ograniczyłaby się tylko do siedzenia na trybunach i przechadzania się kortową alejką. - Chcielibyśmy zorganizować jakieś charytatywne przedsięwzięcie z jej udziałem, by można było np. z nią zagrać - mówi Bobala. - Liczymy na gwiazdę, która będzie otwarta na ludzi, na dzieci. Kiedyś mieliśmy Bruguerę, lecz nie było z niego wielkiego pożytku. Nie chciał mieć z nikim kontaktu.

A jeżeli nie uda się z megagwiazdą, to wtedy wzrosną szanse na występ takich obecnych graczy jak Francuz Jo-Wilfried Tsonga, czy Cypryjczyk Marcos Baghdatis.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński