- Warto ciężko pracować, żeby spełniać marzenia. Trzymajcie kciuki – zaapelowała przed startem Jackiewicz na Facebooku.
Jej partner i jednocześnie szkoleniowiec Artur Olejarz napisał w podobnym tonie: „Kolejna (wielka) cegiełka dodana do mojego CV trenerskiego. Jestem dumny, że poświęcenie jakie wykonuję prowadzi finalnie do reprezentowania przez moją zawodniczkę kraju z orzełkiem na piersi na największych rangą zawodów globu” – stwierdził.
Marzeniem było miejsce w TOP20, ale realnie trzeba było się liczyć z mniej atrakcyjnym miejscem. Ostatecznie zajęła 40. lokatę i był to przyzwoity wynik. Czas - 2:37:18 też mało ciekawy, ale to przez warunki pogodowe. Lato to nie jest czas dla maratończyków, a w Budapeszcie nawet o wczesnej porze było gorąco. Nic dziwnego, że wiele maratonek miało kłopot i nie ukończyło rywalizacji. Jedną z nich była Aleksandra Lisowska, która rok temu zdobyła złoto w ME w Monachium.
Czas końcowy Jackiewicz był o prawie 8 minut gorszy od życiówki.
– Myślę, że już samo zakwalifikowanie się do mistrzostw świata jest sporym sukcesem. Cieszę się, że tutaj jestem i że dotarłam do mety. Czułam, że miałam na dystansie tyle sił żeby jeszcze finiszować. Biegłam jednak z rezerwą z uwagi na pogodę. Ona zdecydowanie nie była naszym sprzymierzeńcem – mówiła Monika Jackiewicz na mecie.
W niedzielę w maratonie mężczyzn pokaże się Adam Nowicki (MKL) i w jego przypadku oczekiwania przedstartowe są podobne.
Jaga i Śląsk powalczą o mistrza!
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?