Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mikołaj Lebedyński ma problem ze zdrowiem

Krzysztof Ufland
Nie wiadomo, jak długo nie zobaczymy Mikołaja Lebedyńskiego (z prawej, granatowo-bordowa koszulka) na boisku.
Nie wiadomo, jak długo nie zobaczymy Mikołaja Lebedyńskiego (z prawej, granatowo-bordowa koszulka) na boisku.
Kiepskie zdrowie młodego napastnika. To dzięki jego bramkom w końcówce zeszłego sezonu portowcy awansowali do I ligi. Dziś próżno jednak szukać Mikołaja Lebedyńskiego w osiemnastce meczowej Pogoni.

Młody napastnik zagrał ostatnio w przegranym meczu z ŁKS Łódź, a więc jeszcze we wrześniu. Później nie wybiegł już na boisko.

Sytuacja jest o tyle ciekawa, że zawodnik już raz w tym sezonie opuścił spotkanie - z powodów zdrowotnych. Nie zagrał w pucharze z Motorem Lublin, bo dzień wcześniej wylądował w szpitalu. Okazało się, że Lebedyński był na tyle osłabiony, że zemdlał. Hospitalizacja nie wykazała żadnego problemu zdrowotnego i po kilku dniach napastnik wrócił na boisko. Jednak tylko na dwa tygodnie.

- Problemy pojawiły się już po meczu w Stalowej Woli - wyjaśnia zawodnik. - Byłem osłabiony, nie trenowałem. Kiedy wróciłem do zajęć, za szybko zacząłem ćwiczyć na pełnych obrotach.

Okazało się, że młody napastnik ma problem z mięśniami brzucha. Jest to uraz bardzo nieprzyjemny. Na razie zawodnik nie uczestniczy nawet w treningu. - Przychodzę jedynie na masaże i to wszystko, co obecnie mogę robić - tłumaczy Lebedyński.

Uraz może okazać się niegroźny, ale może też zdarzyć się, że będzie się przeciągał i jesienią napastnika nie zobaczymy już na boisku. W zeszłym sezonie z podobną kontuzją zmagał się inny z napastników szczecińskiego zespołu, Maciej Ropiejko. W jego przypadku leczenie urazu trwało około miesiąc.

- Mam nadzieję, że kontuzja nie potrwa długo, bo chciałbym jak najszybciej móc grać - tłumaczy napastnik, który zdobył w tym sezonie dwa gole w lidze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński