Występ w Monte Carlo jest dla Matkowskiego i Fyrstenberga pierwszym w tym roku turniejem na nawierzchni ziemnej, a więc tej, na którą polscy zawodnicy (z powodu braku dużej ilości hal ze sztuczną nawierzchnią) są niejako skazani.
Szczecińsko-warszawska para nie będzie faworytem spotkania z Bryanami, ale to w sumie nie jest istotne. Na początku sezonu kibice zastanawiają się, jaki będzie ten rok dla najlepszej naszej pary i dla całego polskiego tenisa.
Matkowski z Fyrstenbergiem osiągnęli już sporo, jednak stać ich na jeszcze więcej, niż ćwierćfinały w turniejach wielkoszlemowych, czy nawet półfinał (do którego udało im się dotrzeć dotychczas tylko raz - w Australian Open). Nasz debel ma już na rozkładzie wszystkie najlepsze pary świata. Czekamy tylko na to, by Polacy wygrywali z najgroźniejszymi rywalami w najważniejszych turniejach.
Czy tak będzie w tym roku? W najbliższych miesiącach okaże się, czy śladami "Matki" i "Frytki" mogą pójść Klaudia Jans i Alicja Rosowska oraz Łukasz Kubot występujący najczęściej w parze z Austriakiem Oliverem Marachem.
Oczywiście główne pytanie brzmi: ile polscy tenisiści zwojują w singlu? Czy poza siostrami Radwańskimi ktoś jeszcze zaistnieje na europejskich i światowych kortach? Coraz mniej nadziei wiążemy z Martą Domachowską, która niedawno wypadła z pierwszej setki światowego rankingu (obecnie na 113. miejscu). Już czas zacząć głośno spodziewać się awansu do pierwszej dwusetki któregoś - poza Kubotem - z Polaków.
Miejsca naszych singlistów, poza 11. pozycją Agnieszki Radwańskiej, nie są satysfakcjonujące. Jeżeli na koniec 2009 roku najlepsi polscy zawodnicy będą na tych samych pozycjach co obecnie, to trzeba będzie uznać to za porażkę polskiego tenisa, czyli kolejny zmarnowany rok.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?