Zakład Ubezpieczeń Społecznych, właściciel nieruchomości, nie chce sprzedać budynku. Sprawa pomiędzy właścicielem a fundacją opiekującą się bezdomnymi, znalazła finał w sądzie.
W gryfickim schronisku mieszka w tej chwili trzydziestu mężczyzn. Najstarszy pensjonariusz ma 83 lata. Od dziesięciu lat, w części jednopiętrowego budynku, schronienie znajdują bezdomni z różnych zakątków Polski.
Jest na nich wyrok
Pod swoje skrzydła przygarnął ich Leszek Podolecki, prezes Instytutu Św. Brata Alberta. Oprócz gryfickiej, fundacja prowadzi podobne placówki w Świnoujściu, Wolinie i Trzebiatowie.
- W 2005 roku skończyła się nam umowa dzierżawy budynku przy ul. 6 Marca. Wystąpiliśmy wówczas do ZUS-u z propozycją wykupu nieruchomości. Sprawa utknęła w miejscu - mówi prezes.
Twierdzi, że od dwóch lat fundacja regularnie płaci właścicielowi stałą kwotę za bezumowne korzystanie z budynku. Miesięcznie jest to 2,6 tys. zł
- Od strony prawnej wygląda to jednak tak, że w każdej chwili mogą nas stąd wygonić. Obawiamy się, co wówczas stanie się z naszymi podopiecznymi? - zastanawia się Podolecki.
ZUS poszedł do sądu
O niepewnym losie mieszkańców otwarcie mówią pracownicy szczecińskiego oddziału ZUS-u.
- Dysponentem majątku naszej instytucji jest centrala w Warszawie. To tam zapadną ostateczne decyzje o ewentualnej sprzedaży - informuje Piotr Tolko ze Szczecina.
Dodaje jednak, że sytuację komplikuje fakt, iż fundacja ma zaskarżony wyrok nakazujący opuszczenie budynku. W 2003 roku, z powodu niepłacenia należności za dzierżawę, ZUS oddał sprawę do sądu.
Piotr Tolko ze szczecińskiego oddziału ZUS nie potrafił jednak precyzyjnie wyjaśnić, dlaczego opłata za bezumowne korzystanie z nieruchomości została naliczona dopiero dwa lata później.
- Nie chodzi nam o wyrzucanie tych ludzi na ulicę, ale fundacja, zgodnie z wyrokiem, musi wywiązać się z finansowych zobowiązań - uważa Tolko.
Jak w rodzinie
Mieszkańcy wiedzą o zawirowaniach wokół ich domu. Zgodnie twierdzą, że ze wszystkich sił będą walczyć o dach nad głową.
- Sami tu wszystko naprawiamy, pomagaliśmy odmalować pokoje, a teraz planujemy docieplenie. Na co dzień opiekujemy się też najstarszymi, obłożnie chorymi mieszkańcami - wyliczają.
Twierdzą, że dzięki nowemu opiekunowi życiowi rozbitkowie skleili tu sobie prawdziwą rodzinę.
- Pamiętamy, jak w ubiegłym roku porozwozili nas do innych placówek, bo sanepid nakazał remont. Z radością wracaliśmy tu do Gryfic. Bo właśnie tutaj rzucił nas los. I tu chcemy zostać - mówią stanowczo.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?