Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gryfia wymaga czasu i pieniędzy, żeby doprowadzić ją do poziomu jaki obowiązuje w stoczniach europejskich

Ynona Husaim-Sobecka
Ynona Husaim-Sobecka
O kondycji finansowej stoczni, budowie nowego doku i kłopotach z brakiem pracowników mówią Krzysztof Zaremba, prezes Morskiej Stoczni Remontowej Gryfia i Artur Trzeciakowski, dyrektor generalny firmy.

Na dokładny bilans firmy za 2022 r. jeszcze będziemy musieli poczekać, ale na pewno znane są wstępne prognozy. Czego możemy się spodziewać?

K.Z.: Możemy śmiało powiedzieć, że Gryfia jest już zawodnikiem biegnącym o własnych siłach.

Bez wspomagania z zewnątrz?

K.Z.: Bez. Drugi rok z rzędu zamykamy dobrym, dodatnim wynikiem. Zasadniczy udział w tym ma nasza działalność podstawowa, czyli remonty i przebudowa statków. Cały czas realizujemy program modernizacji firmy, mamy też dobre perspektywy na 2023 rok. Choć pakietów umów nie chcemy ujawniać, podobnie jak czyni to nasza konkurencja.

Gryfia staje na nogi i jest pewność, że właściciel, zarząd i kierownictwo chce tę firmę rozwijać i nie musimy się zastanawiać, co jeszcze można kanibalizować, by jakoś się utrzymać. Trzeba zawsze pamiętać, jaki był punkt wyjściowy, co się działo 8 lat temu. W 2015 roku to była stocznia-zombie, nieruchomości wyprowadzone, załoga w ramach tzw. outsourcingu - wyprowadzona. Praktycznie stocznia miała tylko rejestrację, uprawnienia i certyfikaty. Była wypożyczalnią doków dla prywatnych firm, które żerowały na jej majątku. Dzisiaj z optymizmem patrzymy w przyszłość, bo ani covid, ani wojna na Ukrainie nie spowodowały tąpnięcia.

A.T.: Zarzuca nam się, że mamy zysk, bo sprzedaliśmy teren w Świnoujściu. Ja mam jeden kontrargument. W latach wcześniejszych sprzedano prawie 50 ha terenu, co przyniosło około 80 mln zł. I mimo tej sprzedaży nie udało się osiągnąć zysku. My sprzedaliśmy 20 ha za prawie 60 milionów złotych i mamy zysk w roku 2021 i w roku 2022. Prognozujemy, że za 2023 r. też powinien być. Po raz pierwszy od dawna na dzień bilansowy, czyli na 31 grudnia 2022 roku, stocznia Gryfia nie ma zaciągniętych u swojego właściciela żadnych pożyczek. Wszystkie zostały przez Gryfię spłacone w roku 2022. Ocenianie stoczni wyłącznie negatywnie powoduje, że zachodniopomorski przemysł stoczniowy ma się gorzej. Ja przypominam, że 50 proc. kosztów generowanych przez stocznię, które są pokrywane przez armatorów za remont statków, to są pieniądze, które trafiają do firm kooperujących z nami. Jeżeli armator zostawia tutaj na przykład 1 mln USD, to część trafia do naszych kooperantów. Warto pamiętać, że na tych statkach zarabia nie tylko stocznia, ale zarabiają też inne podmioty. Cieszyliśmy się, że Stocznia Partner zbudowała statek do przenoszenia rakiet. Trzeba jednak przypomnieć, że wodowanie statku odbyło się na naszym doku nr 5.

Stocznia pilnie wymaga modernizacji. Niedawno dyrektor Artur Trzeciakowski wspominał, że wjeżdżając po raz pierwszy na teren stoczni, miał wrażenie, że cofnął się o jakieś 50 lat. Coś się zmieniło przez ostatnie 4 lata?

A.T.: Podtrzymuję swoją wypowiedź z 2019 roku, że Gryfia wymaga czasu i pieniędzy, żeby doprowadzić ją do poziomu technicznego stoczni europejskich. Zbyt wiele lat inwestycje były ograniczane do minimum. W ciągu ostatnich 4 lat udało się zatrzymać degradację majątku i stopniowo zaczynamy go odtwarzać. Czasami jest to niewidoczne dla osób z zewnątrz, bo nie zmieniamy elewacji na budynkach, one ciągle wyglądają tak samo. Jednak miejsca, w których stoją doki, zostały przez nas w ostatnich latach pogłębione, czyli odtwarzamy zdolność produkcyjną, co pozwoli przyjmować jednostki o większym zanurzeniu. Dok nr 5 został przez nas zmodernizowany. Praktycznie został odmłodzony o 20 lat. Dok nr 3 teraz wzmacniamy i modernizujemy. Unowocześniliśmy park transportowy stoczni, no i dokończyliśmy inwestycję, która trwała 22 lata. 22 lata temu stocznia uzyskała pozwolenie na budowę budynku socjalnego dla pracowników i „już” po 20 latach budynek udało się skończyć. Pracownicy stoczni dzisiaj korzystają z szatni na takim poziomie, jakiego wymaga XXI wiek. Prace cały czas trwają, nie da się wszystkiego zrobić w ciągu 2-3 lat. Szacuję, że plan zatrzymania degeneracji majątku i stopniowej odbudowy, która będzie widoczna zarówno dla pracowników, jak i dla otoczenia, to jest okres mniej więcej 6 lat.

Czyli w 2030 roku?

A.T.: Wcześniej. Myślę tu o budowie doku nr 8, która zakończy się w 2024 r.

To oznacza, że dok nr 8 będzie gotowy już w przyszłym roku. Rozumiem, że przedstawiciele Gryfii monitorują inwestycję?

K.Z.: Dok jest realizowany. Na pewno powstanie.

W tej chwili Gryfia przygotowuje się do posadowienia doku i prowadzone są prace przygotowawcze przez firmę Doraco.

K.Z.: Podpisaliśmy umowę z Doraco, która ma duże doświadczenie w budowach hydrotechnicznych. Przekazaliśmy już plac budowy. Zakładamy pełną synchronizację, jeśli chodzi o przygotowanie nabrzeża, jak i dostawę doku.

Ile te inwestycje będą kosztowały?

A.T.: Pozwolę sobie powiedzieć to, co mówię na komisjach sejmowych. Gryfia funkcjonuje na wolnym rynku, konkurujemy ze stoczniami, w większości prywatnymi. Tych stoczni nikt nie pytał o liczby i ja odpowiem tak samo, jak właściciele tych stoczni, będziemy się uśmiechać, będziemy informować o wynikach finansowych w takim zakresie, jakiego wymaga od nas prawo. Natomiast wszelkiego typu liczby dotyczące kosztów, przychodów, pozostaną naszą tajemnicą handlową, skoro mamy z nimi konkurować, musimy z nimi wygrywać, musimy być dla armatorów bardziej atrakcyjnym podmiotem niż na przykład w Gdańsku stocznia remontowa. To proszę nam pozwolić kuchnię stoczni remontowej pozostawić w naszej gestii.

Podczas uroczystości z okazji 70-lecia Gryfii prezes zapewniał, że pracownicy muszą mieć satysfakcję z pracy, a wkrótce będą mieli także satysfakcję finansową. Czy ta zapowiedź została spełniona?

K.Z.: Realizujemy to, na co pozwala sytuacja finansowa firmy. Dzieje się to w porozumieniu ze związkami zawodowymi. Jeszcze raz chciałbym związkom, a w szczególności Solidarności 80, podziękować. To nie są łatwe rozmowy, zawsze by się chciało dać więcej, ale nie możemy zatopić firmy. Dbamy o naszych fachowców, bo bez nich nie będziemy istnieli. To pracownicy w latach 2008-2015 obronili Gryfię.

A.T.: Pośrednią odpowiedzią na pytanie o zadowolenie pracowników jest fakt, że 31 grudnia ubiegłego roku stan zatrudnienia w Gryfii po raz pierwszy od wielu lat był wyższy niż 31 grudnia roku wcześniejszego. Stan zatrudnienia wzrósł.

Ale to wciąż za mało?

A.T.: Zdecydowanie zbyt mało. W listopadzie ubiegłego roku, dzięki staraniom naszego szefa produkcji, Andrzeja Grześkowiaka, udało nam się uruchomić drugą zmianę. By mogła ona funkcjonować w pełnym zakresie, musielibyśmy od ręki przyjąć około 100 osób. Z otwartymi ramionami witamy stoczniowców, którzy wracają ze stoczni zagranicznych, którym do emerytury brakuje 3-4 lata. Nie przyjmujemy wyłącznie młodzików. Doświadczeni stoczniowcy będą uczyli młodych. Dzięki Mateuszowi Góralskiemu, naszemu głównemu spawalnikowi, uruchomiliśmy zamkniętą wiele lat temu szkółkę spawalniczą. W tej chwili już trzeci turnus kończy szkolenie. Oddelegowany na szkolenie pracownik nie wykonuje swojej pracy, tylko przez miesiąc nabywa wiedzę teoretyczną i praktyczną, co kończy się egzaminem. Najpierw wewnętrznym, potem egzaminem PRS. To oznacza, że może rozpocząć pracę jako spawacz na statkach.

Dużo jest chętnych na kurs?

Jest więcej niż miejsc. Szkółka - to może jest dużo powiedziane. Chcemy, by szkolenie było efektywne, dlatego instruktor bezpośrednio nadzoruje naukę 6 osób. Wyszkoliliśmy także operatorów naszego dźwigu pływającego, który wprawdzie pochodzi z lat 40. ubiegłego wieku, a wygląda tak, jakby wyszedł prosto ze stoczni produkcyjnej. Nasz operator, który przepracował na nim całe życie, przygotował swoich następców. Nie ma już obawy, że wraz z jego odejściem na emeryturę, dźwig stanie. Inwestujemy w załogę. W ubiegłym roku jeden z naszych pracowników ukończył kurs i zdał bardzo specjalistyczny egzamin. Dzisiaj jest jedną z trzech osób w naszym województwie, która może dokonywać odbioru określonego rodzaju prac malarskich.

Co spędza dzisiaj sen z powiek?

K.Z.: Udowodniliśmy, że pogłoski o śmierci Gryfii są zdecydowanie przesadzone. Wręcz przeciwnie, ta firma będzie istniała. Czy to się komuś podoba, czy nie. Szczególnie te słowa kieruję tym razem jako były parlamentarzysta do tych, którzy niszczyli świadomie przemysł stoczniowy na zamówienie niemieckie w Szczecinie. Gryfia oberwała rykoszetem.

A.T.: Po zamknięciu Stoczni Szczecińskiej znacząca część przemysłu stoczniowego, chodzi tu o firmy kooperujące, albo zniknęły, albo zmieniły branżę. Jeżeli my zwiększamy wolumen sprzedaży (a zakład w Szczecinie uzyskał tyle przychodów z remontów, ile kilka lat temu uzyskiwały dwa oddziały: w Szczecinie i Świnoujściu), to potrzebujemy większego wsparcia firm kooperujących. Jeżeli w przyszłym roku stanie dok nr 8 i zwiększy nasze przychody o 40 procent w stosunku do dzisiaj, to musimy mieć z kim pracować. To jest największe nasze wyzwanie.

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński