MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Gerard Juszczak: nie boimy się grać o mistrza

Anna Pasztor
- Z zespołu broniącego się przed spadkiem staliśmy się potentatem ligi. Do szczęścia brakuje nam tylko czegoś, co może zawisnąć nam na szyi. Miejmy nadzieję, że ten rok spełni nasze marzenia - mówi Gerard Juszczak (w środku).
- Z zespołu broniącego się przed spadkiem staliśmy się potentatem ligi. Do szczęścia brakuje nam tylko czegoś, co może zawisnąć nam na szyi. Miejmy nadzieję, że ten rok spełni nasze marzenia - mówi Gerard Juszczak (w środku). Andrzej Szkocki
Rozmowa z Gerardem Juszczakiem, trenerem futsalowej Pogoni'04 Szczecin, selekcjonerem reprezentacji narodowych do lat 19 i 21, m.in. o szczecińskiej drużynie oraz jej szansach na mistrzostwo Polski.

- Do Pogoni '04 dołączył pan w trakcie sezonu w 2009 roku. Jak się zmienił zespół od tamtego czasu?

- Mogę powiedzieć, że odkąd przyszedłem do klubu, to ten zespół zbudowałem sobie sam. Z dawnego składu zostało tylko dwóch zawodników - Dominik Kubrak i Łukasz Żebrowski, którzy są w klubie od początku. Zespół budowałem przez parę lat. Naszą obiecującą młodzież - Michała Kubika, Artura Jurczaka - wynalazłem na lidze środowiskowej. Także wielu chłopaków z mistrzowskiego składu mistrzostw Polski U- 20 zostało i gra dalej w futsal. Tam był Łukasz Tubacki, Daniel Maćkiewicz, Łukasz Koszmider. Teraz stanowią oni o sile zespołu, a niektórzy o sile reprezentacji. Tak się stało, że z zespołu broniącego się przed spadkiem staliśmy się zespołem postrzeganym jako potentat ligi. Do szczęścia brakuje nam tylko czegoś, co może zawisnąć nam na szyi. Miejmy nadzieję, że ten rok spełni nasze marzenia.

- Jaka jest dzisiejsza Pogoń?

- Jest to zespół, z którym nie chciałbym się spotkać po przeciwnej stronie. Już zbudowaliśmy sobie markę, jesteśmy mocni. Myślę, że poprawiliśmy sferę mentalną, bo umiejętności nigdy nam nie brakowało. Chłopaki chcą pracować, chcą pokazać, że potrafią grać w futsal, stąd dążenie do wymarzonego medalu. Przeciwnicy mają z nami problem, bo u nas jest mnóstwo indywidualności. Trudno jest nas zanalizować, bo nie ma u nas jednego, dwóch zawodników, których wystarczy wyeliminować, by wygrać mecz. Dobrze pracuje cały zespół.

- Na początku drugiej rundy zwycięstwa Pogoni u siebie były wymęczone, a o meczu z Wisłą lepiej zapomnieć. Jaka jest ta forma?

- Taki jest sport, ale mam nadzieję, że te wahania formy mamy już za sobą. Dołek wypadł nam na mecz z krakowianami, ale wówczas Wisła była zespołem lepszym. Na treningach wyglądamy bardzo dobrze. W zeszłym roku kontuzje na play off nas zabiły. Teraz niech praca na treningach przekłada się na mecze, to będzie dobrze.

- W tym roku zrezygnowano z fazy play off. To dobra decyzja?

- Myślę, że tak. Ci, którzy śledzą ligę mogą się emocjonować w każdym tygodniu. Choć faworyci nie grają już ze sobą, to emocje są do końca. Uważam, że play off jest niesprawiedliwy, bo zespół może grać dobrze cały sezon, a dwa mecze, akurat w play off mu nie wyjdą. Bez nich każdy mecz jest ważny, nawet jak się zgubi punkty, to trzeba podejmować ryzyko. Nie ma już tej deski ratunkowej w postaci play offów.

- Do końca sezonu pozostało jeszcze pięć kolejek, Pogoń jest na drugim miejscu w tabeli. Jak trzeba je rozegrać, by mistrzostwo stało się faktem?

- My musimy wygrywać. Jestem przekonany, że Rekord gdzieś zgubi punkty. Nie patrzymy w ich stronę. My z trudniejszymi rywalami gramy na własnym parkiecie - to jest nasza korzyść. Spoglądam też na Gattę (trzecie miejsce), bo Gatta jeszcze goni czołówkę. Jest czterech chętnych do trzech medali, dlatego wolę dmuchać na zimne. Wszystko jest ciągle w naszych rękach.

- Matematyka odgrywa teraz istotną rolę. Przed każdym meczem pan kalkuluje?

- Kalkulacje zaczynają się dopiero teraz, wcześniej tak nie kalkulowałem. Przede wszystkim my musimy wygrywać. Przed meczem Rekord - Wisła w szatni wszyscy chcieli, by wygrała Wisła, byśmy my byli liderem. Ja nie chciałem, bo powiedziałem, że wolę mieć cztery punkty przewagi nad Wisłą, niż po jednym nad Wisłą i Rekordem, bo z pierwszego miejsca bardzo szybko można spaść na trzecie. A teraz Wisła nie ma już szans na mistrzostwo. Rekord przegrał z nami dwa mecze, dlatego nie może nawet zremisować, bo przy naszym zwycięstwie ich wyprzedzimy. Dlatego jestem pełen optymizmu, bo jestem pewien, że Rekord zgubi gdzieś punkty. Czeka ich mecz na trudnym terenie w Chojnicach.

- Porażka z Wisłą była wkalkulowana w sezon, bo to wymagający i trudny rywal. Przy aktualnym układzie tabeli chyba szkoda trochę przegranych z GAF-em i Cleareksem z pierwszej rundy.

- Przed meczami z Wisłą i Rekordem powiedzieliśmy sobie, że musimy zdobyć w sumie minimum 3 punkty. Jeżeli dzisiaj mielibyśmy remisy z Cleareksem czy GAF-em zamiast porażek, to bylibyśmy zdecydowanie wyżej. GAF to historia, nic nam w tym meczu nie wychodziło. Wyciągnęliśmy wnioski i w rewanżu GAF w Szczecinie poległ. W meczu z Cleareksem mogliśmy ugrać jeden punkt. Indywidualne, katastrofalne błędy spowodowały, że Clearex uwierzył i zwyciężył. To już przeszłość, ale gdybyśmy mieli sześć punktów więcej, moglibyśmy machać kolegom z trzeciego miejsca, pokazując, że już nas nie dogonią. Wystarczyłoby też przetrwać 4 sekundy w Krakowie i mielibyśmy dwa punkty więcej. Wtedy rozmawialibyśmy na temat tego, czy będziemy mieć medal złoty czy srebrny. Stać nas na to, żeby coś zawisło na naszych szyjach. Punktów oczywiście szkoda, obyśmy tylko nie mówili później, że tych kilku punktów nam zabrakło.

- Na koniec ubiegłego sezonu narzekał pan na krótką ławkę. Teraz kadra jest szersza. Jak może trener ocenić wzmocnienia?

- Na pewno nie mamy już problemów w przypadku kontuzji. Gdy wypada z gry jakiś zawodnik, to ma on w zespole następcę. Jest grupa młodych chłopaków - postępy robi Maciej Krzyżanowicz, który w Pucharze Polski pokazał się już z dobrej strony. Marek Bugański w pierwszej czwórce gra na swoim poziomie. Z naszego klubu po raz pierwszy dostał powołanie do seniorskiej kadry A, więc to cieszy. Mateusz Gepert do kadry A wrócił po kontuzji. Wzmocnienia były jak najbardziej trafione. To młode chłopaki, które chcą coś osiągnąć, a to jest najważniejsze.

- W składzie mamy też Mołdawianina i dwóch Ukraińców. Ale w naszej lidze występuje wielu zawodników z zagranicy. To podnosi poziom rozgrywek?

- Uważam, że Neagu jest najlepszym bramkarzem w lidze. Shamotii potrafi grać naprawdę świetnie. Są w lidze przypadki, kiedy zagraniczni zawodnicy wcale tego poziomu nie podnoszą. Niektórzy myślą, że oni grają lepiej niż Polacy, ale to nie zawsze do końca tak jest. Od nowego sezonu ma być wprowadzony limit - w składzie wyjściowym może być dwóch zagranicznych zawodników. Może to spowodować, że liczba Ukraińców czy Brazylijczyków się zmniejszy i kluby zaczną sięgać po graczy z Unii Europejskiej. Ten zapis nie będzie dotyczył zawodników z Hiszpanii czy Portugalii.

- W naszej kadrze jest czterech zawodników stale powoływanych do reprezentacji. Posiadanie kadrowiczów pomaga?

- Nie, wręcz przeszkadza. Każde zgrupowanie dezorganizuje nam trening. Nie ma u nas pięciu zawodników, dlatego mikrocykl treningowy nam się psuje. Każdy mecz na poziomie międzynarodowym powoduje jednak, że ci zawodnicy wracają bogatsi o rozwój i doświadczenie. W lidze nie mają oni później presji. Wiem, że to doświadczenie musi być, dlatego nie bronię nigdy żadnemu zawodnikowi wyjazdu na kadrę.

- W ćwierćfinale Pucharu Polski zmierzymy się z Gattą. Zapowiada się emocjonujący dwumecz.

- Na pewno będzie ciężko. Gramy mecz i rewanż o wejście do finału. Gatta ma piekielnie doświadczony zespół, ale pokazaliśmy, że potrafimy z nimi wygrywać.

- Pan jest też selekcjonerem kadr U-19 i U-21. Ostatnio powołanie do U-21 dostał Marek Bugański. Kogo jeszcze ze swoich podopiecznych widziałby trener w kadrze?

- Na poziomie U-21 nie mamy już żadnego zawodnika. Kacper Zieliński był na konsultacjach U-19 i zaprezentował się nieźle. Jeżeli wrócą ME do 21 lat to będziemy odmładzać trochę kadrę i szukać zawodników wśród naszych młodzieżowców. Szansę może mieć Borys Szymański, ale to musi być podparte piekielnie ciężką pracą z jego strony.

- Co w najbliższym czasie czeka obie reprezentacje?

- Kadra U-19 w czerwcu ma konsultację i tam będzie mecz z Czechami. Kadra U-21 to zaplecze pierwszego zespołu, dlatego musi jak najczęściej grać. Wkrótce rozegra dwumecz z Rumunią, w maju ze Słowenią, w drugiej połowie roku najprawdopodobniej z Macedonią, może też z Cyprem.

- Jak pan godzi pracę trenera klubowego i selekcjonera dwóch reprezentacji?

- Klub zagwarantował mi takie warunki, ze nie muszę robić nic innego. Pracuję przede wszystkim w futsalu, dlatego mam kontakt z ekstraklasą. Jestem mobilny, mogę jechać na mecze i oglądać zawodników. Dzięki tym warunkom ja też nabieram doświadczenia, które później przekazuję zawodnikom w klubie i kadrach.

- Nabieranie doświadczenia to także uczestnictwo w stażach. To inicjatywa własna czy PZPN?

- To przede wszystkim własna inicjatywa. W przypadku stażu w Mediolanie UEFA przysłała zaproszenie dla dwóch trenerów i zostałem przez PZPN wyznaczony jako jeden z nich i bardzo się z tego cieszę. Uważam, że kto się nie rozwija, to nie stoi w miejscu tylko się nawet cofa. Choćby podczas stażu w Pogoni trawiastej trener Wdowczyk pokazywał mnóstwo małych gier, co jak najbardziej u nas pasuje. Na każdym takim stażu coś się zobaczy, co można później zastosować we własnych treningach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński