Po siedmiu godzinach spędzonych na policji, postanowił opisać zdarzenie, bo czuje się pokrzywdzony w tej sprawie. A było tak.
W sobotę na szczecińskich bulwarach postanowił zorganizować wydarzenie o nazwie "Blancior z Potyrałą". Planował konferencję prasową, a następnie rozmowy i palenie - jak twierdzi legalnych "jointów" wraz z uczestnikami.
- Nie chcąc żadnych kłopotów, tak by wszystko było zgodnie z prawem, zgłosiłem do urzędu miasta zgromadzenie. Miasto poinformowało policję, która skontaktowała się ze mną, a ja poinformowałem czym zamierzam częstować.
Policjant, który kontaktował się ze mną poprosił bym przedstawił dowód zakupu oraz certyfikat z badań, by była pewność, iż susz pochodzi z legalnego źródła, nie przekracza dopuszczalnej normy 0,2% thc i bym na miejscu nie miał żadnych problemów.
Następnie udałem się na rozmowę do komendy. Tam policjanci odradzali mi rozdawanie jointów. Argumentowali to tym, że zakupiłem susz, a następnie sam skręciłem z niego jointy, a od niedawna zmieniło się prawo i jointy cbd podlegają akcyzie. Każdy powinien być w osobnym zamkniętym opakowaniu, na którym powinna znajdować się banderola. Jeżeli chcę coś rozdawać to narażam się na odpowiedzialność, jeżeli przykładowo ktoś przyniesie swojego nielegalnego jointa, zostanie z nim złapany i powie, że to ode mnie, to miałbym kłopoty. Podawali też inne różne argumenty typu "co by mogło się stać"- opowiada.
Nie chcąc narażać się policji postanowił jednak nie rozdawać jointów. Miał już przygotowane zapalniczki do rozdawania, więc napisał liścik, który wydrukował w ilości odpowiadającej liczbie zapalniczek, podpisał ręcznie każdy z osobna i spakował wraz z zapalniczkami. W liście skrytykował przepisy dotyczące palenia takich substancji. Twierdzi, że źle zrozumiał policjantów, którzy wyjaśniali mu czego nie wolno.
- Wziąłem ze sobą kilkanaście blantów, by choć trochę zachować klimat wydarzenia i by spalić je osobiście podczas rozmów z uczestnikami. Gdy pojawiłem się na miejscu i pokazałem policji czym dysponuje, technik przebadał próbki i wyszła zawartość thc. Jak się okazuje testy nie pokazują czy dopuszczalna zawartość jest przekroczona, tylko czy w substancji w ogóle znajduje się thc, a w legalnym suszu cbd występują śladowe ilości, więc test się zabarwił - przyznaje.
Dlatego został zatrzymany, przeszukano go osobiście oraz mieszkanie i samochód. W kajdankach jeździ pomiędzy jednostkami policji. Zapewnia, że nigdy nie chciał złamać prawa i dziękuję policji.
- Choć wiedziałem, że nie posiadam nic nielegalnego, to mimo wszystko czułem się jak narkotykowy przestępca. Kajdanki na rękach, przeszukania, przesłuchanie i ogrom związanego z tym stresu, przez który nie mogłem zasnąć jeszcze do 4 rano...
Pragnę serdecznie podziękować szczecińskim policjantom, którzy potraktowali mnie "po ludzku". Odniosłem wrażenie, że bardzo dobrze rozumieją absurdalność prawa i procedur, które muszą przeprowadzać. Wszystkie procedury przeprowadzili najsprawniej jak tylko się dało, w dobrej atmosferze - dodaje.
Na razie nie wiadomo, co jeszcze go czeka w związku z kontrowersyjnym pomysłem. Środki, które miał przy sobie muszą zostać zbadane w laboratorium.
Polskie skarby UNESCO: Odkryj 5 wyjątkowych miejsc
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?