MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dyskusja Głosu. Quo vadis Pogoń Szczecin: Adam Krokowski: Dyskusja i zainteresowanie Pogonią to kapitał, a nie zmartwienie

Michał Elmerych
Michał Elmerych
Archiwum
Pogoń zwycięstwem z Radomiakiem Radom zakończyła granie w 2022 roku i po raz czwarty z rzędu kończy jesień w czołówce ligowej tabeli. Rok 2019 i 2020 kończyliśmy na trzecim miejscu w tabeli z dużym optymizmem. Przed rokiem Portowcy zimową przerwę spędzali na drugim miejscu w tabeli. Przyzwyczailiśmy się do dobrego. Do tego, że nasza drużyna na półmetku sezonu liczy się w walce o czołowe lokaty, a my możemy wierzyć, że wreszcie zapisze się w historii zdobyciem trofeum.

Co roku na starcie sezonu mocno wierzymy w zdobycie Pucharu Polski, chociaż nie mamy ku temu zbyt wielu przesłanek. Od ponad dekady, z jednym wyjątkiem w 2017 roku, kończymy nasz udział w rozgrywkach o puchar tysiąca drużyn na jego wczesnym etapie. Skąd więc taka wiara w nas, kibicach we wrzucenie wreszcie czegoś do gabloty właśnie w tych rozgrywkach? Może dlatego, że w ostatnich latach sięgała po niego Cracovia, Lechia, Arka czy Zawisza. Drużyny, w stosunku do których nie mamy prawa mieć żadnych kompleksów. W tym roku droga do trofeum – przynajmniej w teorii – znów była bardzo krótka.

Wystarczyło wygrać 5 meczów i marzenie tysięcy granatowo-bordowych serc wreszcie by się spełniło, a zarządzający Pogonią mogliby uśmiechnąć się w stronę tych, którzy zarzucają im brak ambicji w walce o trofea. Proste? Proste, jeśli nie przechodzisz do kolejnej rundy po kompromitacji z trzecioligowcem, a w niej trafiasz na drużynę, która dwukrotnie w ostatnich edycjach sięgała po trofeum. Raków Częstochowa oswoił się w Ekstraklasie już na dobre i przyzwyczaił nas, do nowego, dawno niewidzianego w lidze podejścia – pewnego podążania po swoje, bez jakichkolwiek hamulców. Już 9 listopada zespół Papszuna rozwiał jakiekolwiek nadzieje szczecińskich kibiców na pierwsze trofeum zdobyte przez ich ukochany klub. Wyjątkowo szybko, nawet jak na nas, fanów zespołu, który nigdy nic nie wygrał. Ale dla nas szybkie pożegnania z Pucharem Polski to przecież nic nowego, prawda? W ostatnich latach, jeśli mieliśmy – mniej lub bardziej uzasadnione – nadzieje na sukces, to zdobyty, to tam, gdzie trudniej, przez ligę, a nie na skróty, przez Puchar.

No więc ponownie jesteśmy w czołówce i nikogo w Polsce taki widok nie dziwi. Pogoń przyzwyczaiła wszystkich do tego, że nie jest już średniakiem i trzeba się z nią liczyć. Trzy lata temu fani po raz pierwszy nieśmiało mówili o walce o tytuł, ale końcówkę roku zmąciły porażki z Koroną i Wisłą oraz odejście czołowego napastnika – Adama Buksy. Wiosną przyszedł kryzys, pandemia i skończyło się na szóstym miejscu. Rok później było trzecie miejsce na podium i pierwszy medal od 20 lat, przyjęty z powszechnym zadowoleniem. Nikt nie miał wątpliwości, że Legia wówczas była od nas lepsza, a drugi Raków… no cóż, tu akurat można mieć wątpliwości. Rok temu, zimą w Szczecinie mocno uwierzono w tytuł. Pogoń jesienią „zaskoczyła”. Grała efektownie, u siebie rozbijała po kolei rywali, a na wyjazdach też punktowała bardziej niż solidnie. Zespół wzmocnił Kamil Grosicki, który bez pardonu mówił o walce o mistrzostwo. Zimą Kosta Runjaic rękoma i nogami bronił się jednak przed deklaracją walki o tytuł, ale nie przeszkadzało to kibicom wierzyć. Dobre nastroje wzmocnił najlepszy start wiosny w historii zainaugurowany trzema wygranymi z rzędu. Skończyło się trzecim miejscem, które nie wywołało euforii. Nie wykorzystaliśmy dużej szansy na walkę o tytuł. Większej niż w 1987 czy 2001 roku.

Pod koniec stycznia Pogoń znów więc przystąpi do walki o ligowe laury z czwartego, a w sumie to z trzeciego ex-aequo z Widzewem miejsca. Czemu więc skoro jest tak dobrze, to jest tak źle? Bo przyzwyczailiśmy się do dobrego? Bo jesteśmy rozpieszczeni i nie doceniamy tego, co mamy? Uważam, że tak, jak w ostatnich latach rozwijał się nasz klub, tak samo rozwija się szczeciński kibic. Wie i widzi więcej. Więcej rozumie i dostrzega. Nie daje już się nabrać na zmyłki i tanie chwyty. Słowa, że „zobaczymy”, gdy prezes klubu jest pytany o cele drużyny. To świadczy o tym, że rozwijamy się jako społeczeństwo. Ludzie chcą rozumieć i wiedzieć więcej. O tym, jak funkcjonuje futbol – na boisku i w gabinetach również. Poziom dyskusji wokół Pogoni rośnie. O taktyce, o systemach, o profilach zawodników. O tym, czy Zahović powinien gać na pozycji numer dziewięć, czy lepiej go przesunąć niżej. Czy Pogoń powinna grać na dwie „szóstki”, czy może jednak na dwie „ósemki”? Czy Gustafsson dobrze robi, ustawiając linię obrony Pogoni tak wysoko, czy może jednak powinniśmy ustawiać się w średnim pressingu.

Obserwuję, jak w ostatnich latach wzrósł poziom dyskusji na pogoniarskim twitterze, ale i w rozmowach face to face. Można narzekać na czasy, w których żyjemy, ale jedną z ich niekwestionowanych zalet jest dostępność wiedzy. Możliwość rozwoju. Ja sam jestem głodny wiedzy, chcę coraz lepiej rozumieć to, co oglądam na boisku i to jak funkcjonuje klub. W ostatnich tygodniach powstało wiele wartościowych tekstów ludzi, którzy żyją klubem. Dziennikarzy, pasjonatów, zwykłych kibiców. Kiedyś przeczytałem, że największą siłą naszego klubu jest społeczność. Budująca była postawa kibiców na meczu z Rakowem w środku tygodnia. Wiara i wsparcie do samego końca, a nawet po ostatnim gwizdku. Ponad 13 tysięcy kibiców, którzy wierzyli przed sezonem, że otwarcie stadionu nie będzie jedynym powodem do euforii w nadchodzących rozgrywkach.

Nie ma więc zadowolenia z tego, w jakim miejscu znajduje się obecnie Pogoń. Jest troska. Troska o to, że piłkarsko jesienią wyglądaliśmy bardzo blado. O to, że finanse klubu w niedalekiej przyszłości mogą nie wyglądać zbyt dobrze. O to, że od ponad dwóch lat nie jesteśmy w stanie pozyskać sponsora. Zespół latem nie został właściwie wzmocniony, co zaskakuje, bo w poprzednich okienkach klub był aktywny, a większość transferów trafiona. Umiemy więc ściągać dobrych zawodników. Co się stało teraz? Zachwiane zostały proporcje, kilku piłkarzy nie powinno już u nas być, a mają jeszcze ważne kontrakty i to nawet na kolejny sezon. To chwilę potrwa, zanim sytuacja się unormuje, ale należy z niej wyciągnąć wnioski. Dariusz Adamczuk ma za sobą ciekawą karierę piłkarską, grał w reprezentacji i za granicą. Doskonale wie, że drużyna potrzebuje dopływu świeżej krwi i rywalizacji. Wszystko wskazuje na to, że jeszcze zimą ten dopływ dostanie. W jakim stopniu? To zależy od możliwości finansowych. Te pewnie zwiększą się dopiero po sezonie, gdy kilku suto opłacanych piłkarzy zejdzie z kontraktów. Może w ostatnich latach chcąc osiągnąć sukces, zbyt mocno postawiliśmy na graczy wiekowych, których kontrakty pochłaniały spora część budżetu?

Takimi detalami, jak finanse, kontrakty interesuje się niewielka – ale coraz większa – garstka pasjonatów Dumy Pomorza. Większość kibiców widzi to, co na boisku i w tabeli. I o ile w tabeli, tak jak wspomniałem wyżej, wygląda to nieźle, a nawet nieadekwatnie do tego, co na murawie, to na boisku kibic widzi stagnację, wyhamowanie rozwoju, który miał okazję oglądać w ostatnich latach. Kosta Runjaic z piłkarzy, których tu zastał, a w kolejnych latach dostawał lub nawet sam nakłaniał do przyjścia, wycisnął maximum możliwości, choć często narzekaliśmy na boiskową zachowawczość. Chcąc iść wyżej, chciał konkretnych zawodników. Takich, których włodarze Pogoni nie chcieli lub nie było ich na nich stać. Drogi się rozeszły, formuła wyczerpała, a schedę po Runjaiciu przejął Gustafsson. Miał dać iskrę, radość z gry kibicom. Zarząd podobnie jak w przypadku podpisania w 2017 Macieja Skorży znów liczył, że dobry trener wystarczy.

Szczeciński kibic nauczył się także cierpliwości. Szwed dostał duże pokłady zaufania nie tylko od zarządu, ale i od sympatyków, którzy zrozumieli w ostatnich latach, że budowa drużyny piłkarskiej jest procesem, na który potrzeba czasu. Wszyscy, pewnie sam Gustafsson też, zakładaliśmy jednak, że latem do drużyny trafi więcej takich jakościowych zawodników, jak Pontus Almqvist. Nie zakładaliśmy, skoro sam trener mówił o kontynuacji pracy poprzednika, że w gruzach legnie najmocniejsza strona drużyny budowanej przez niemieckiego trenera – defensywa. Nie chcę bronić Szweda, bo nie wszystkie jego decyzje jesienią były właściwe, ale fakty są takie, że zastał on drużynę wyeksploatowaną, z kilkoma piłkarzami, którzy mają swój najlepszy czas za sobą, taką, w której brakuje rywalizacji na kluczowych pozycjach, nie ma głębi składu, a młodzi zawodnicy nie pukają wcale tak mocno do bram pierwszej drużyny. Nikt nie mógł i nie chciał głośno tego powiedzieć, ale nie jest możliwe, aby poznać drużynę w trakcie krótkiego okresu przygotowawczego, w którego trakcie rozegraliśmy tylko jeden mecz kontrolny. Kilka wysokich kontraktów na stanie, na których wygaśnięcie czekamy, do tego recesja gospodarcza w kraju. Może już przed sezonem założono, że będą to dla nas rozgrywki przejściowe? Jak w takim razie zakładać wypełnienie stadionu, konieczne do spokoju finansowego w klubie? Czym zachęcić coraz bardziej wymagającego kibica? Wierzę, że teraz, gdy Szwed już dobrze zaznajomił się z klubem, drużyną i naszymi realiami, to wraz z zarządem w długiej przerwie, która przed nami, odpowiednio wzmocnią zespół, a w rundzie wiosennej, po zimowych przygotowaniach będzie to wyglądało o wiele lepiej, niż w ostatnich miesiącach. Kibic może nie zauważyć wielu rzeczy, niektóre tematy można przed nim (a czasem nawet trzeba) ukryć, ale na pewno nie umknie mu to, że jego zespół się nie rozwija i ma przed sobą kiepskie perspektywy.

Czy zatem w obecnym sezonie nic już nas nie czeka i jest on stracony? Do gabloty – po raz kolejny – nic nie wrzucimy i 75 – lecie klubu nie zostanie uczczone żadnym pucharem. Chyba że przysłanym znów przez kogoś z Poznania w formie żartu. Ja jednak nie przyjmuję do świadomości tego, że sezon się już skończył. Wciąż do wzięcia są medale, których nie mamy w swoim dorobku zbyt wiele. Wiosną trzeba wypełniać nasze piękne trybuny. Długa przerwa zimowa to dobry moment na przemyślenie pewnych spraw. Rachunek sumienia i refleksję nad swoimi działaniami. Ucieczkę od schematów i zachowawczości, która przekłada się na boisko. Wyjście ze strefy komfortu w niektórych obszarach. Raków odjechał nie tylko nam i pewnie zawstydzi nas maju zdobyciem mistrzostwa. My wyhamowaliśmy swój rozwój, który w ostatnich latach imponował, ale nie powiedzieliśmy ostatniego słowa.

Adam Krokowski Głos Portowców w Radio Eska, DumaPomorzaPL

Jaka Pogoń osiągnie sukces? Czekamy także na Twój głos. Od kilku tygodni prowadzimy na łamach dyskusję, co musi się stać, żeby Pogoń w końcu mogła coś wstawić do mitycznej gabloty. Nasze łamy są także dla Ciebie. Jeśli masz swoje przemyślenia, podziel się z nami. Najciekawsze opublikujemy. Piszcie na: [email protected] w tytule napiszcie: POGOŃ

od 7 lat
Wideo

Zakaz krzyży w warszawskim urzędzie. Trzaskowski wydał rozporządzenie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński