MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dlaczego musiał odejść

Rozmawiała Agnieszka Kuchcińska-Kurcz, 27 czerwca 2002 r.
Rozmowa z Ludwikiem Kurkiem, byłym dyrektorem Szczecińskiej Agencji Artystycznej.

- Już wiele tygodni temu odszedł pan ze Szczecińskiej Agencji Artystycznej nie zdradzając jednak powodów swojej decyzji. Chce pan o nich opowiedzieć teraz. Dlaczego?

- Nie chciałem ujawniać powodów odejścia dla dobra imprezy, jaką będzie koncert Joe Cockera w Szczecinie. Teraz zdecydowałem się mówić, bo zostałem zaatakowany w prasie przez władze Szczecina, konkretnie przez wiceprezydent Elżbietę Malanowską.

- Wróćmy do momentu, kiedy pojawił się pomysł zorganizowania takiego koncertu w Szczecinie.

- Pomysł pojawił się we wrześniu 2001 r., podczas turnieju tenisowego w Szczecinie. W gronie kilku osób rozmawialiśmy na temat ewentualnej gwiazdy, której występ miał uświetnić Dni Morza. Padło nazwisko Joe Cockera. To wtedy Szczecińska Agencja Artystyczna zajęła się prowadzeniem negocjacji na temat przyjazdu artysty do Szczecina. W październiku okazało się, że będzie to możliwe.

- Jak miała wyglądać promocja imprezy?

- Koncepcje promocji narodziły się na początku roku, jedna była opracowana przez Międzynarodowe Targi Szczecińskie, druga przez SAA. W marcu powiedziano mi nagle, że sprawę promocji przejmuje wydział promocji Urzędu Miejskiego. Od tej chwili zostałem odsunięty od jakiegokolwiek wpływu na styl promocji, kształt plakatów, czy biletów. Nie poproszono mnie też do rozmów z potencjalnymi sponsorami, a zawsze bywało tak, że organizator imprezy w takich rozmowach uczestniczy.

- Jak pan myśli, dlaczego miasto zrezygnowało z usług agencji, którą pan kierował?

- Nie mam pojęcia, dlaczego uznano nasze koncepcje za niedobre i do stworzenia nowej zaangażowano firmę prywatną. My proponowaliśmy, aby patronat medialny nad imprezą sprawowała jedna gazeta ogólnopolska i kilka regionalnych. Ogłoszenie o koncercie miały ukazywać się w nich w barterze, nieodpłatnie. Prowadziłem też rozmowy z radiową Trójką i 1 programem TVP. Były planowane bilboardy jeżdżące po mieście i po wybrzeżu, i zupełnie inna forma plakatowania, niż ta, która jest obecnie.

- Jakie zarzuty postawiono panu odbierając organizację imprezy?

- Właściwie nikt mi do końca nie powiedział, że to nie SAA będzie organizować koncert. Moje koncepcje przyjmowano do wiadomości nie odnosząc się do nich. Przypuszczam, że w tym samym czasie miasto zleciło już tworzenie kolejnej koncepcji komuś innemu.

- Po Szczecinie krążyła plotka, że SAA nie zdąży z przygotowaniem imprezy. Może dlatego miasto zdecydowało się wziąć sprawy w swoje ręce, żeby wszystko przyspieszyć?

- To nieprawda, że przygotowania do koncertu były w proszku. Wszystko było gotowe. Właściwie sprawa rozbijała się o kwestie finansowe i o te związane z przygotowaniem stadionu.

- Mówi pan o mankamentach finansowych, a przecież bez znacznego zaangażowania środków nie uda się przygotować takiego przedsięwzięcia.

- Umowy ze sponsorami, czy patronami medialnymi nie były podpisane jeszcze w połowie maja. Potem tak, ale można je różnie oceniać. Jako patron medialny w programie zapraszającym na Dni Morza figuruje np. onet.pl, a w portalu onet.pl pod datą 5 lipca znalazłem tylko taką wzmiankę: Joe Cocker, Szczecin, lotnisko. Wydział promocji, który przygotował to wszystko, robił to bardzo nieprecyzyjnie, przeciągał podpisanie umów. Dlatego wszystko tak późno ruszyło, np. sprzedaż biletów. Promocja powinna ruszyć już w marcu, niezależnie od tego, czy byli sponsorzy, czy nie. Teraz może być za późno, impreza może przynieść straty w wysokości co najmniej kilkuset tys. zł. Odszedłem m.in. dlatego, ponieważ bałem się, że w wyniku niepowodzenia imprezy zrobią ze mnie kozła ofiarnego, choć odsunięto mnie od wszelkich spraw decyzyjnych związanych z koncertem.

- Im bliżej koncertu, tym więcej zarzutów pod pana adresem.

- To pani prezydent Malanowska zaczęła w stosunku do mnie formować zarzuty, całkiem bezpodstawne. Zarzuca mi np., że nie miałem prawa rozmawiać ze szczecińskimi zespołami, które w pierwotnej wersji miały zagrać przez występem Cockera. Skąd taki zarzut, skoro w programie Dni Morza przez koncertem Cockera czarno na białym jest napisane: gala szczecińskiego rocka. A program pisałem nie ja, tylko wydział promocji UM. Pod koniec maja okazało się, że zgodził się wystąpić Ryszard Rynkowski. Ale o ile wiem Rynkowski nie występuje bezpłatnie, jak twierdzi pani wiceprezydent, choć płaci mu za to nie miasto, ale management Cockera. Pani wiceprezydent twierdzi też, że miała wystąpić w Szczecinie Budka Suflera. Tymczasem materiały polskich wykonawców, które przeglądał management Cockera, przygotowywałem ja i nie było tam na pewno kasety Budki Suflera, ani żadnych innych zespołów spoza Szczecina.

- Według pana pani wiceprezydent mówi nieprawdę?

- Tak.

- W jakim celu?

- Nie wiem. Może chodzi o dyskredytację mojej osoby. Zresztą nie do końca rozumiem, co pani wiceprezydent mówi na konferencjach prasowych. W jednej z gazet przeczytałem, że pani Malanowska powiedziała, iż Cocker przyjeżdżając do Szczecina przełożył kilkudniowy wyjazd na ryby. Jak można takie bzdury mówić! To management Cockera pisze 26 października, że dziękuje za zaproszenie, i że 5 lipca jest dobrym dniem na koncert. To powiedzenie o rybach zabrzmiało tak, jakby pani Malanowska dziś odwołała zaplanowaną na 15 listopada wizytę u fryzjera, bo akurat będzie sesja Rady Miejskiej.
Mimo wszystko chciałbym zaprosić szczecinian na koncert, który z pewnością będzie wspaniały.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński