MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czy ze szczecińskich szpitali da się ukraść dziecko?

Anna Miszczyk
- Myślę, że moje dziecko jest w szpitalu bezpieczne - mówi Anna Wiśniewska, mama 7-dniowej Milenki, którą spotkaliśmy w szpitalu na Pomorzanach. - Jak mnie nie ma przy dziecku, zaglądają tutaj pielęgniarki. Na każdym piętrze są dyżurki. Wejście do budynku też jest pilnowane, a na noc się je zamyka.
- Myślę, że moje dziecko jest w szpitalu bezpieczne - mówi Anna Wiśniewska, mama 7-dniowej Milenki, którą spotkaliśmy w szpitalu na Pomorzanach. - Jak mnie nie ma przy dziecku, zaglądają tutaj pielęgniarki. Na każdym piętrze są dyżurki. Wejście do budynku też jest pilnowane, a na noc się je zamyka.
Gdyby w szpitalu w szczecińskich Zdrojach ktoś chciał ukraść noworodka, zrobiły to bez większego wysiłku - uważa nasz Czytelnik.

- Na parterze budynku są boczne drzwi. Gdybym chciał ukraść dziecko, wszedłbym właśnie nimi. Drzwi zawsze są otwarte - mówi pan Jarosław. Nasz Czytelnik podkreśla, że wie, co mówi, bo w szpitalu w Zdrojach rodziła jego żona. - Byłem tam codziennie. Często można było przejść zupełnie niezauważonym, bo nikogo nie było.

Pan Jarosław zaczął zgłębiać temat, kiedy przed tygodniem usłyszał o przypadku z krakowskiego szpitala. 21-letnia kobieta porwała 2-dniowego chłopca.

Zdaniem Marzenny Blachowskiej, zastępcy dyrektora ds. medycznych części matki i dziecka, w szpitalu w Zdrojach nie ma możliwości, by ukraść dziecko.

- Co prawda mamy szpital otwarty dla rodzin, ale drzwi, o których mowa, mają klamkę tylko z jednej strony. Żeby wejść, trzeba zadzwonić. Z drugiej strony jest recepcja. Praktycznie nie przejdzie się do dziecka nie mijając pielęgniarek - mówi Marzenna Blachowska. - A po godzinie 20 nikt się do budynku nie dostanie, bo drzwi są zamykane.

Dyrektor dodaje, że po zdarzeniu w krakowskim szpitalu nadzór personelu nad noworodkami wzmocniono. Uczuleni są też rodzice dzieci.

Sprawdziliśmy, jak o bezpieczeństwo noworodków dbają w pozostałych szczecińskich szpitalach. W klinikach Szpitala Klinicznego nr 1 i 2 oddziały są zamykane na zamki szyfrowe.

- Osoby odwiedzające mogą wejść do kliniki po uprzednim zaanonsowaniu się u pielęgniarki, położnej, lekarza - informuje Joanna Woźnicka ze Szpitala Klinicznego nr 1. - Pacjentki są informowane na bieżąco, aby nie pozostawiać dzieci w salach bez opieki podczas ich nieobecności.

- U nas dzieci przebywają praktycznie cały czas z matkami - mówi prof. Jacek Rudnicki, kierownik Kliniki Patologii Noworodka w szpitalu na Pomorzanach. - Część dzieci jest zaś dosłownie uwiązana do aparatury. Gdyby je od niej odłączyć, włączyłby się alarm. Inna rzecz, że po odłączeniu dziecka skazałoby się je na śmierć.

Pytane przez nas matki twierdzą, że nikt nie wyniósłby ich dziecka, bo ciągle go pilnują.

- Każdy ma dziecko przy sobie. Nawet jak wychodzę do toalety, którą mam obok pokoju, jestem czujna - mówi pani Małgorzata.

- Jesteśmy tutaj my, są pielęgniarki. Drzwi do budynku są na noc zamykane. Jak chciałam się do niego dostać o godz. 23, czekałam, aż mi ktoś otworzy - mówi Anna Wiśniewska, mama Milenki, która urodziła się przed siedmioma dniami.

Profesor Jacek Rudnicki przyznaje jednak, że kradzież dziecka jest możliwa, jeśli złodziej zna słaby punkt budynku.

- Może się to też zdarzyć, jak są nieporozumienia rodzinne, gdy się zasadzi kochanek matki czy dziadek i będzie wyczekiwał okazji - mówi profesor. - Najlepsze, co możemy zrobić, to edukacja personelu i rodziców oraz zwracanie uwagi na osoby obce. Szczególnie cenni są tutaj rodzice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński