Więc w takiej sytuacji, jeżeli ktoś się spodziewał stosunkowo przyzwoitej kampanii, to był w błędzie. Jednak patrząc na poziom nienawiści jakim darzą się obie strony konfliktu, to chyba już takich optymistów nie ma. Oczywiście na ile jest to faktyczna niechęć, a na ile dobrze wykalkulowana gra, zwłaszcza między PO a PiS, to już zupełnie inna sprawa. Fakty są natomiast takie, że od momentu w którym oba ugrupowania zaczęły się ostro zwalczać, zdominowały scenę polityczną.
Nie zmienia to faktu, że obu ugrupowaniom nie przeszkadza to w potępianiu tzw. mowy nienawiści, nawet kiedy rzeczywistość temu przeczy. Wystarczy spojrzeć jak są traktowani politycy pełniący obecnie lub w przeszłości najważniejsze funkcje w państwie. Gwizdy oraz wyzwiska pod adresem prezydenta Andrzeja Dudy, czy wcześniej prezydenta Bronisława Komorowskiego lub premiera Donalda Tuska mówią same za siebie. Politycy z PiS oraz PO krytykując swoich rywali, postarali się, aby wytworzyć tzw. elektorat negatywny wobec swoich przeciwników. Tylko warto pamiętać, że ten kto wyprowadza ludzi na ulicę – bez względu na opcję polityczną – to tak jakby bawił się odbezpieczonym granatem. Tłum pod przywództwem zręcznego demagoga łatwo zmienia nastroje. Ponadto tłum nie myśli, za to lubi łatwe i szybkie rozwiązania, najlepiej radykalne. Dla tłumu wszystko jest czarne albo białe.
Należy też zauważyć, że na czele sztabów wyborczych Andrzeja Dudy oraz Małgorzaty Kidawy-Błońskiej stanęli szczecińscy politycy, Joachim Brudziński oraz Bartosz Arłukowicz, obaj są eurodeputowanymi i w obu przypadkach zastanawiające jest to, jak pogodzą kierowanie kampanią z obowiązkami w Brukseli.
Zwycięstwo Andrzeja Dudy – na które jak na razie wskazują sondaże – raczej nie wzmocni Joachima Brudzińskiego w PiS-ie, bo mocniejszej pozycji od bycia „prawą ręką” Jarosława Kaczyńskiego mieć nie można. Ciekawe co go czeka w przypadku ewentualnej przegranej, gdyż w PiS-ie wszyscy czekają na zwycięstwo, a porażka byłaby katastrofalna w skutkach dla Rządu.
W innej sytuacji jest Bartosz Arłukowicz, który dopiero ugruntowuje swoją coraz mocniejszą pozycję w PO. Zwycięstwo Małgorzaty Kidawy-Błońskiej będzie trampoliną do dalszej kariery. Wówczas Arłukowicz zdecydowanie prześcignie Nitrasa, Grodzkiego i Geblewicza w zachodniopomorskiej PO. Będzie mógł sięgnąć po przywództwo nad partią w regionie lub Szczecinie. Przegrana niewielką różnicą głosów także nie powinna mu zaszkodzić. Jednak w sytuacji gdyby się okazało, że przegrana jest dla partii dotkliwa, to zacznie się szukanie winnego. Nowy szef PO może nie chcieć brać na swoje barki ciężaru klęski, a wówczas szef sztabu będzie idealnym kozłem ofiarnym. W tej sytuacji Arłukowicz dużo zaryzykował, ale kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana.
Zamach na Roberta Fico. Stan premiera Słowacji jest poważny.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?