Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chcę "zdobyć" Wielkiego Szlema

Fot. Piotr Wąsikowski
Fot. Piotr Wąsikowski
Rozmowa z Andrzejem Szkockim, fotoreporterem "Głosu Szczecińskiego", jedynym polskim fotoreporterem na tegorocznym Wimbledonie.

- 5 lat starań o akredytację na jeden z największych turniejów tenisowych świata, londyński Wimbledon, przyniosło wreszcie efekty. Jak zatem było?
- Od wielu lat fotografuję turnieje tenisowe w Europie i na świecie. Wielkie wrażenie zrobił na mnie turniej Rolanda Garossa w Paryżu, ale Wimbledon to coś absolutnie niesamowitego. 23 korty treningowe, kilkanaście do rozgrywania meczów, tysiące ludzi i przede wszystkim niesamowita atmosfera. Wimbledon to ponad stuletnia tradycja, a udział w nim to ogromny prestiż. Zwyczajem jest, że zawodnicy występują w białych strojach. Gdy na trybunie pojawi się ktoś z rodziny angielskiej, zawodnicy przed meczem kłaniają się im. To także bodaj jedyny turniej tenisowy na świecie, gdzie na kortach ani poza nimi nie ma żadnych reklam. Wimbledon to prestiż sam w sobie.

- Podobno przypadkowo stałeś się celem ataku Rogera Federera.
- Może nie tyle ja, co mój aparat. Podczas jednego z meczów stałem na platformie dla fotoreporterów na przeciwko siatki. Federer odbił piłkę z woleja. Piłka nie poleciała jednak w tę stronę, w którą by sobie tego życzył i uderzyła w obiektyw od mojego aparatu. Przez kilka chwil byłem obiektem zainteresowania kamer i publiczności. Dostałem nawet kilka smsów od znajomych, którzy w Polsce śledzili turniej na ekranach telewizorów. Na szczęście z aparatem nic się nie stało, bo piłka trafiła w osłonę obiektywu. Do dziś został mi ślad po jej uderzeniu i nieco białej kredy, używanej do zaznaczania linii na korcie.

- Skąd wzięło się twoje zainteresowanie tenisem?
- Mam prawdziwego fioła na punkcie tej dyscypliny. Lubię grać, oglądać transmisje meczów w telewizji i na żywo, ale największą prawdziwą przyjemność sprawia mi fotografowanie tenisa. W ogóle lubię robić zdjęcia podczas różnych zawodów sportowych, a meczów tenisa w szczególności. Sam nie wiem, kiedy moją pasją stało się fotografowanie turniejów tenisowych. Oglądanie meczów w telewizji jest na pewno przyjemne. Pod ręką ma się piwo i chipsy, można położyć się wygodnie na kanapie. Ale oglądanie turnieju na żywo, to jest dopiero przeżycie!

- Byłeś już na Rolandzie Garrosie, teraz na Wimbledonie. Dokąd teraz się wybierasz?
- Do "zdobycia" Wielkiego Szlema brakuje mi jeszcze dwóch turniejów: Australian Open i US Open. Wyjazd na nie to wielkie wyzwanie i przygoda. Ale przecież wszystko jest możliwe, a marzenia są po to, by je realizować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński