MKTG SR - pasek na kartach artykułów

CBA twierdzi, że Katarczycy chcący kupić stocznię wcale nie istnieli

Piotr Jasina / gs24.pl Katarzyna Kozłowska, Michał Krzymowski / wprost.pl
Fot. Archiwum
Z materiałów CBA, do których dotarł "Wprost" wynika, że "katarski inwestor" nie tylko nie miał pieniędzy na zakup stoczni, ale mógł w ogóle nie istnieć.

Po aferze hazardowej mamy kolejną - stoczniową. Zdaniem senatora PiS, Zbigniewa Romaszewskiego, jeszcze poważniejszą. Główną rolę znów odgrywa szef CBA, który poinformował najważniejsze osoby w państwie o możliwych nieprawidłowościach dotyczących prowadzenia przetargów na sprzedaż majątku obu stoczni.

Z materiałów, zdaniem dziennikarzy "Wprost" wynika, iż przetargi były ustawiane. A Agencja robiła wszystko, by wygrali Katarczycy. Mieli być faworyzowani od samego początku. Zdaniem szefa CBA szefowie ARP działali wbrew interesowi państwa. Świadczy o tym chociażby fakt, że Stiching Particulier Fonds Greenrights nie wpłacił wadium w terminie do 30 kwietnia. Mimo to uczestniczył w przetargu, bo zarządca wydłużył czas wpłacenia wadium do 8 maja. W tym dniu wadium wpłacili właśnie Katarczycy.

Z materiałów wynika także, że katarski inwestor chciał się wycofać. Minister skarbu Aleksander Grad, jego zastępca Zdzisław Gawlik, szef Agencji Rozwoju Przemysłu Wojciech Dąbrowski mieli zapewnić Katarczyków, iż jeśli przystąpią do przetargu, to w razie potrzeby zostanie on później unieważniony z przyczyn formalnych.

Tygodnik na potwierdzenie przytacza fragmenty rozmów telefonicznych między szefem ARP i zastępcą Jackiem Goszczyńskim, zaufanym człowiekiem ministra skarbu. To nie wszystkie zarzuty, jakie padły w kontekście prywatyzacji stoczni. Związkowcy "Stoczniowca" z Gdyni mówią o wyprowadzaniu pieniędzy ze stoczni przez spółki córki, wydzielone i potem sprzedane po zaniżonej wartości.

- To są wypowiedzi wyrwane z kontekstu, niepełne - wyjaśniał dziś Wojciech Dąbrowski, prezes ARP podczas konferencji prasowej. - Terminy wpłaty wadiów nie były określone w ustawie stoczniowej, zarządca kompensacji miał prawo przedłużyć termin wpłaty wadium. Wszyscy uczestnicy przetargu zostali o tym fakcie poinformowani. Nie tylko Katarczycy wpłacili wadium po 30 kwietnia, także inni oferenci. Do dzisiaj nikt z uczestników nie zgłosił zastrzeżeń do przetargu. Dąbrowski przyznał, iż katarski inwestor był zainteresowany majątkiem do produkcji stoczni, prowadzono z nim rozmowy jak z każdym.

- Przetarg obserwowały niezależne komisje i obserwatorzy Unii - dodał. - Nie było możliwości wpływania na wynik przetargu. Jedynym kryterium była cena. - Robiliśmy wszystko, co możliwe, by była kontynuacja produkcji stoczniowej. A tylko ten inwestor wpłacił wadia na kluczowe elementy majątku obu stoczni.

Prezes ARP nie chciał komentować udziału w delegacji Katarczyków handlarza bronią. Potwierdził, tylko iż był on w delegacji z Kataru.

Czy afera może wpłynąć na proces prywatyzacji stoczni?

Longin Komołowski, poseł zaangażowany w przygotowanie ustawy stoczniowej stwierdził, że o to właśnie się boi.

- Nie podejmę się komentowania informacji medialnych, które do mnie docierają w tej sprawie - powiedział. - Ale na pewno nie sprzyja to prywatyzacji. Co więcej, rząd zamiast skupiać się właśnie na kwestiach związanych z kolejnym przetargiem, ratowaniu sektora, czy kolejnych firm takich jak Zakłady Chemiczne, będzie tracił energię na wyjaśnianie kolejnych afer. A nie ma już czasu do stracenia.
Z materiałów CBA, do których dotarł "Wprost" wynika, że "katarski inwestor" nie tylko nie miał pieniędzy na zakup stoczni, ale mógł w ogóle nie istnieć. Według analizy Biura, jedną z głównych postaci w całej sprawie był za to libański handlarz bronią Rahman Abdul El-Assir, który domagał się od Ministerstwa Skarbu zwrotu prowizji za sprzedaż polskiej broni wyprodukowanej przez Bumar S.A.

Oto fragment dokumentu CBA:

"Najbardziej zaskakujące wydaje się jednak ustalenie źródła pochodzenia kwoty ponad 26 mln zł wpłaconej jako wadium. Otóż, jak się okazuje, wpłaty tej dokonał z własnych pieniędzy Abdul El-Assir, który w przeszłości pośredniczył w sprzedaży broni produkowanej przez Bumar S.A. na całym świecie, i z tego tytułu wysuwa wobec tej spółki roszczenia z tytułu prowizji(…).

Okoliczność wpłacenia kwoty wadium przez tą a nie inną osobę nie pozostawała bez wpływu na przebieg negocjacji prowadzonych przez wyłonionego w przetargu inwestora z przedstawicielami ARP. Jak się okazuje, warunkiem wstępnym przystąpienia do rozmów mających na celu sfinalizowanie sprzedaży majątku stoczni, jest zagwarantowanie przez stronę polską, że w wypadku ich niepowodzenia , wadium zostanie zwrócone. Oznaczałoby to nie tylko pogwałcenie warunków przetargu, ale także ustawienie się w skrajnie niekorzystnej sytuacji negocjacyjnej, jednak nawet tego typu okoliczność nie powoduje u Dąbrowskiego i Gościńskiego zmiany przekonania o konieczności zawarcia umowy podmiotem reprezentowanym przez "Stichting Particulier Fonds Greenrights". Po drugie, udział w sprawie Abdula Rahmana El-Assira powoduje, że kolejnym polem negocjacyjnym staje się zaspokojenie jego roszczeń wobec Bumaru. W związku tym szefowie ARP rozważali nawet zawarcie z nim ugody przewidującej wypłatę należności w ratach, z zastosowaniem zabezpieczenia na akcjach Bumar S.A. Ponadto Abdul Rahman El-Assir dążył jedynie do zniwelowania zagrożenia własnych interesów majątkowych, domagając się gwarancji zwrotu wadium, podczas gdy sam nie był w stanie przedstawić zapewnienia o gotowości zakupu majątku przez poważnych inwestorów.

Katarzyna Kozłowska, Michał Krzymowski / wprost.pl

Więcej w internetowym wydaniu "Wprost" www.wprost.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński