MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bolek i Kapsel dobrze strzegą przeprawy promowej

Hanna Nowak-Lachowska [email protected]
Bolek na prom wchodzi zawsze bokiem. Nie pcha się pod koła. Ale swój teren musi codziennie zlustrować.
Bolek na prom wchodzi zawsze bokiem. Nie pcha się pod koła. Ale swój teren musi codziennie zlustrować. Fot. Bartek Wutke
Jest taka książka dla dzieci "O psie, który jeździł koleją". Tymczasem mało kto wie, że my w Świnoujściu mamy psy, które pływają promami.

Bolek i Kapsel teren przy przystani promowej Karsibór uważają za swój. Pracownicy Żeglugi Świnoujskiej śmieją się, że psy wyspecjalizowały się w wyczuwaniu, który samochód stojący w kolejce na przeprawę wiezie wędliny.

- Rozpoznają bez problemu - opowiada pan Bogdan, członek załogi na jednym z Karsiborów. - Podchodzą do kierowcy i proszą. Robią takie oczy, że nie sposób im odmówić. Czasami to boki ze śmiechu można zrywać, jak kombinują, żeby dostać jakiś kawałek kiełbasy. Istna komedia.

Bywa, że pomaga im w tym kot, który mieszka obok przeprawy, w starym baraku. Ten to też niezły kombinator. Prosząc o coś do jedzenia potrafi stanąć na tylnych łapach i wbić błagalny wzrok w kierowcę.

Pierwsi na przeprawie byli Kapsel i Sunia. Oba psy ktoś po prostu podrzucił na przystań. Pracownicy żeglugi nie mieli serca ich wygonić i tak zostały. Karmili je, zbudowali im nawet budy, żeby miały się gdzie schronić przed deszczem i zimnem.

- Kapsel i Sunia stanowili parę - opowiada pan Bogdan. - Sunia to tak pilnowała terenu, że żaden lis czy jenot nie podszedł. Taka była.

Niestety, to właśnie ją zgubiło. Któregoś wieczora pobiegła za jenotem. Zwierzę ukryło się w stosie stalowych rur leżących niedaleko wieży obserwacyjnej przy Karsiborach. Sunia z rozpędu wbiegła na ten stos i wbiła się na ostry szpikulec, który gdzieś tam wystawał. Nie przeżyła. To było jakieś trzy lata temu.

Kapsel długo nie mógł pogodzić się z brakiem Suni. Jakieś pół roku później ktoś podrzucił Bolka. Długo musiał starać się o przyjaźń Kapsla.

- Kapsel długo nie mógł go zaakceptować, widać było że tęskni za Sunią - opowiadają pracownicy Żeglugi Świnoujskiej.

W końcu jednak udało się. Dziś oba psy są jak bracia. Od razu jednak widać, że to Kapsel jest przywódcą na tym terenie. Dziś jest już bardzo chory. Nie może chodzić. Jeden ze świnoujskich weterynarzy daje mu tabletki, ale niewiele już pomagają.

- Stary już jest - mówi pan Bogdan. - Nie wiem, czy przeżyje jeszcze ten sezon. Coraz gorzej z nim.
Nawet gdy Kapsel zaczął mieć problemy z chodzeniem, Bolek nigdy go nie zaatakował.

Choć schorowany, to nadal Kapsel jest przywódcą. Bolek to wie. Główny dom oba psy mają na przystani na Uznamie. Ale codziennie kursują promem na drugą stronę. Choć z racji choroby, teraz to częściej pływa sam Bolek. Choć wie, że mu nie wolno, potrafi nawet wejść na mostek kapitański.

Przywita się z załogą i grzecznie schodzi na pokład. Taki rytuał. Po drugiej stronie też najpierw wita się z panami obsługującymi przeprawę z tamtej strony. Potem schodzi na ląd. Obejdzie teren wokół promów, zlustruje, zajrzy w każdym kąt.

- Sprawdza, czy wszystko jest ok - śmieją się pracownicy żeglugi. - W końcu to jego teren, więc musi doglądać. Czasami trochę jeszcze poleży przy budce pracowników żeglugi i promem wraca na wyspę Uznam. Tak jest codziennie. Czasami nawet dwa razy dziennie.

- Na prom wchodzą zawsze bokiem, pełna kultura - opowiada pan Maciej, który wpuszcza samochody na Karsibory. - Nie wchodzą pod koła. Rzadko kiedy idą środkiem. No chyba, że akurat nic nie wjeżdża.

Na psy przy przeprawie mało kto zwraca uwagę, jeśli same nie zaczepiają. Znają je świnoujscy przewodnicy wycieczek, którzy niemal każdego dnia przeprawiają się promem z turystami.

- Kiedyś jeden z tych psów tak prosił, że poszedłem i kupiłem w sklepiku obok kiełbasę - opowiada pan Michał.

- Tania nie była. Zapłaciłem ponad 6 złotych za sztukę. Ale niech tam. Wyglądał, że był głodny. No to co miałem psu żałować?

Pracownicy Żeglugi Świnoujskiej zapewniają, że psy nie chodzą głodne.

- Zawsze któryś z nas coś im przyniesie - mówi pan Maciej. - O na przykład teraz. Niech pani zobaczy. Bolek leży pod drzewem i choćby nie wiem co to nie wyjdzie, bo jest najedzony. Może pani go wołać, prosić i nic. Sprawdziłam. Rzeczywiście.

Bolek ani drgnął. Wtedy pan Maciej powiedział, żebyśmy z fotoreporterem kupili mu kiełbasę, to na pewno wyjdzie. I faktycznie. Wystarczyło, że wzięłam do ręki kawałek kiełbasy i Bolek już stanął na czterech łapach.

- A teraz niech mu pani rzuci kawałek - instruował mnie dalej z uśmiechem pan Maciej. - Jak poczuje smak, to pójdzie za panią wszędzie. Łakomczuch jest, bo przecież dopiero co zjadł.

Rzeczywiście. Bolek, jak tylko wyczuł kiełbasę, to zaczął podchodzić coraz bliżej mnie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński