Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Listy gniły w skrzynce, bo listonosz nie opróżniał jej przez rok. Jeden z adresatów w tym czasie... odszedł z tego świata

Mariusz Parkitny
– Od dwóch lat pani Stanisława Szczuko pisała listy do rodziny. Żaden nie doszedł. – Przykro mi, bo część adresatów już nie żyje i może myśleli, że o nich zapomniałam – mówi.
– Od dwóch lat pani Stanisława Szczuko pisała listy do rodziny. Żaden nie doszedł. – Przykro mi, bo część adresatów już nie żyje i może myśleli, że o nich zapomniałam – mówi. Fot. Andrzej Szkocki
Gdyby nie to, że poczta przyznaje się do winy i przeprasza mieszkańców, w historię trudno byłoby uwierzyć. Bo nigdy nie ustalono dlaczego listonosz tak się zachował. Pytany przez mieszkańców zapewniał, że listy wybiera na bieżąco.

Listonosz został ukarany i przeniesiony do sąsiedniej miejscowości.

W skrzynce było około stu niewysłanych listów, również dokumenty. Korespondencji było tak dużo, że wypełniła całą skrzynkę, a niektóre kartki spleśniały od wilgoci.

Rzędziny to niewielka miejscowość w gminie Dobra Szczecińska. Czerwona skrzynka należąca do Poczty Polskiej jest tu tylko jedna. Stoi w centrum wsi. Część mieszkańców z niej korzystała. Tak jak pani Stanisława Szczuko. Wśród nieodebranej korespondencji znalazła 46 swoich listów. Niektóre były z opłatkiem, który wysyłała na Boże Narodzenie. Listy pisała do rodziny w Polsce, Niemczech, na Litwie i Białorusi.

- Listy nie były odbierane od dwóch lat. Początkowo nic nie podejrzewaliśmy. Tknęło mnie dopiero gdy, rodzina z Niemiec zapytała dlaczego do nich już nie piszę. - opowiada pani Stanisława.

W tym czasie listonoszem w Rzędzinach był pan Wiesław. We wsi pracował od kilku lat. Mieszkańcy twierdzą, że niechętnie odbierał korespondencję z domów, choć miał taki obowiązek. Prosił, aby wrzucać ją do skrzynki.

- Pytałam listonosza, czy wie, co się dzieje z listami, bo nie dochodzą do adresata. Twierdził, że odbiera na bieżąco - opowiada pani Stanisława.

W skrzynce były także dokumenty zgubione przez jednego z mieszkańców wsi. Ktoś je znalazł i włożył do skrzynki, licząc, że listonosz je odda. Nie oddał, a adresat zmarł.

Zdesperowani mieszkańcy zawiadomili władze poczty. Okazało się, że listy ciągle są w skrzynce. Niedawno komisyjnie ją otwarto.

- Na podstawie przeprowadzonego postępowania potwierdzono, że skrzynka nadawcza rzeczywiście nie była opróżniana od około października 2008 roku (mieszkańcy twierdzą, że jeszcze wcześniej- red). Sytuacja ta była wynikiem zaniedbania w wykonywaniu obowiązków służbowych przez listonosza - przyznał Leszek Duklanowski, szef szczecińskiego oddziału poczty.

Twierdzi, że wobec pana Wiesława zostały wyciągnięte surowe konsekwencje służbowe. Reprymenda spotkała też naczelnika urzędu pocztowego w Dobrej.

- Naczelnik został zobowiązany do szczegółowego przeglądu wszystkich skrzynek nadawczych znajdujących się w obszarze doręczeń tej placówki oraz do rzetelnego prowadzenia kontroli opróżniania skrzynek - napisał do mieszańców dyr. Duklanowski.

Miesiąc temu obiecał, że skrzynka uszkodzona po komisyjnym otwarciu będzie naprawiona. Ale do wczoraj nie była. Mieszkańcy nie chcą już z niej korzystać.

- Trochę się zraziliśmy. Ja wożę listy bezpośrednio na pocztę w Dobrej - radzi Bożena Ziołecka, sołtys Rzędzin.

We wsi jest już nowy listonosz. Pan Wiesław roznosi listy w sąsiedniej miejscowości.

Koniecznie sprawdź:
Co się dzieje w Stargardzie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gs24.pl Głos Szczeciński